Czasami jednak nadmierne asekuranctwo może się okazać niebezpieczne i narazić na wydatki. A te mogą być duże. Wielu pracodawców już miało okazję się o tym przekonać. W ostatnich latach sądy coraz częściej kwestionują postanowienia, jakie firmy wpisują do umów zawieranych z pracownikami.

Zabraniają w nich np. ujawniania wysokości pensji czy jakiegokolwiek dodatkowego zarobkowania. Zdarza się też, że możliwość dorabiania uzależniają od uzyskania zgody pracodawcy. Częste jest również skracanie terminów przedawnienia określonych w przepisach poprzez zamieszczanie w umowach o pracę zapisów, w myśl których pracownik zobowiązuje się do zgłoszenia wszelkich roszczeń np. w ciągu sześciu miesięcy od rozwiązania umowy. Tymczasem termin przedawnienia wynosi trzy lata.

Prawdą jest, że obie strony umowy o pracę mają prawo swobodnie ustalić jej treść. Ta swoboda nie jest jednak nieograniczona. Warto o tym pamiętać i – wiedząc, że sądy stają po stronie zatrudnionych – lepiej pewnych rzeczy do umowy nie wpisywać. Gdy dojdzie do sporu i firma przegra, może się okazać, że pracownikowi trzeba będzie wypłacić odszkodowanie. Może się go domagać m.in. wtedy, gdy z powodu zapisu w umowie zrezygnuje z dodatkowego, intratnego zajęcia. Zamiast więc stawiać go pod ścianą, lepiej pójść mu na rękę. Może się okazać, że będzie taniej.

O tym, jakich klauzul lepiej w umowach o pracę nie wpisywać i jakie mogą być tego konsekwencje, piszemy ew artykule "Sądy kwestionują kontrakty pełne nieskutecznych klauzul".

Zapraszam do lektury najnowszego numeru tygodnika.