Reklama

Ewa Szadkowska: Neosędziowie równi i równiejsi

Nie rozumiem, dlaczego weryfikując neosędziów, najłagodniej mielibyśmy potraktować tych najmłodszych, którzy już na starcie kariery pokazali skłonność do oportunizmu. Choć wbrew obiegowej opinii mieli wybór.

Publikacja: 27.09.2024 04:50

Ewa Szadkowska: Neosędziowie równi i równiejsi

Foto: Adobe Stock

Najnowszy panel prawników „Rzeczpospolitej”, którego wyniki opublikowaliśmy w czwartek, pokazał, jak dyskusyjny jest pomysł ministra Adama Bodnara na uporanie się z problemem tzw. neosędziów. Chodzi o sędziów, których nominacje czy awanse „klepnęła” kwestionowana Krajowa Rada Sądownictwa, określana mianem neo-KRS.

Jaki Adam Bodnar ma plan na tzw. neosędziów?

Plan resortu sprawiedliwości na przywrócenie praworządności w sądach zakłada – w dużym uproszczeniu – weryfikację większości neosędziów, założenie im spraw dyscyplinarnych i odesłanie na wcześniej zajmowane stanowiska. I, jak się okazuje, wśród prawników ma prawie tyle samo zwolenników co przeciwników.

Co ciekawe jednak, znakomita większość, bo aż 91 proc., badanych popiera koncepcję, by nie podważać statusu młodych sędziów, którzy kształcili się w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury, zrobili asesurę i po ocenie przez neo-KRS zostali powołani na stanowiska sędziowskie. Najwyraźniej argument ministra sprawiedliwości tłumaczącego, że akurat oni „niespecjalnie mieli wybór”, trafił na podatny grunt.

Czytaj więcej

Gutowski, Kardas: Projekt Bodnara? Wątpliwy konstytucyjnie rewanżyzm ws. neosędziów
Reklama
Reklama

Mnie nie przekonał. Jeśli ktoś w ostatnich latach miał wybór, to przede wszystkim właśnie ci najmłodsi. Gdy od 2015 r. przez wymiar sprawiedliwości zaczął przetaczać się walec „reform” ze Zbigniewem Ziobrą za kierownicą, sędziowie znaleźli się w sytuacji, o której nikomu się nie śniło, gdy obejmowali urząd. Sytuacji bez dobrego wyjścia.

Reformy Zbigniewa Ziobry w sądownictwie: co mogli zrobić „starzy” sędziowie

Niektórzy w geście sprzeciwu wobec łamania zasad praworządności zrzucili togi i przeszli do innych zawodów prawniczych lub w stan spoczynku, czyli mówiąc prościej: na emeryturę. Niektórzy – jak Igor Tuleya czy Paweł Juszczyszyn – walczyli i nadstawiali karku. Niektórzy „tylko” zrezygnowali z ubiegania się przez osiem lat o jakikolwiek awans, nie chcąc legitymizować neo-KRS. Znakomita większość starała się po prostu robić swoje z nadzieją, że sądowy system informatyczny nie dolosuje im neosędziego do składu. Część, jak w każdej grupie, zwietrzyła okazję, by się wybić.

Czytaj więcej

„Neosędziowie” muszą odejść, ale nie wszyscy. Adam Bodnar ujawnia plan reformy

Młodzi prawnicy na drogę, po której jechał ów Ziobrowy walec, weszli świadomie. Wiedząc, że Krajowa Szkoła Sądownictwa i Prokuratury, także zreformowana po 2015 r. i w dużym stopniu podporządkowana Ministerstwu Sprawiedliwości, zaczęła być przez najzagorzalszych krytyków nazywana (obraźliwie, to prawda) szkołą janczarów lub kuźnią kadr PiS. I wiedząc, że z automatu przyjdzie im się poddać ocenie KRS ukształtowanej – wedle licznych orzeczeń europejskich trybunałów i polskich sądów, które powinni znać – w sposób sprzeczny ze standardami praworządności. Dlaczego teraz mamy uznać, że akurat oni są najbardziej w porządku?

Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Dwa lata rządu, czyli zawiedzione nadzieje
Materiał Promocyjny
MLP Group z jedną z największych transakcji najmu w Niemczech
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Czy lekcje, przekazywane nam przez autorytety, są prawdziwe?
Opinie Prawne
Michał Bieniak: Co mają wspólnego żurek, ziobro i środa?
Opinie Prawne
Sławomir Wikariak: Kto odpowiada za brzydkie napisy w WC?
Materiał Promocyjny
Jak producent okien dachowych wpisał się w polską gospodarkę
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Wczasowa łódka konna, czyli o zakazie reklamy alkoholu
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama