W Polsce mamy dość długą tradycję traktowania płacy minimalnej jako narzędzia do robienia polityki. Jeśli zbliżają się wybory, to władza chętnie dosypuje najmniej zarabiającym, nie licząc się szczególnie z wpływem na rynek pracy, spłaszczaniem wynagrodzeń i problemami małych firm z prowincji (w takiej Warszawie owe stawki nie robią wrażenia). Czy tak jest z najnowszą reformą zasad ustalania najniższej pensji?
Płaca minimalna atutem Agnieszki Dziemianowicz-Bąk?
Nie do końca. To raczej kolejny odprysk różnic i sporów wewnątrz koalicji rządzącej, tak jak w przypadku zmian w składce zdrowotnej oraz w kwestiach światopoglądowych. Unijna dyrektywa o adekwatnych płacach minimalnych wymusza zmianę przepisów do 15 listopada 2024 r. i resort pracy od miesięcy zapowiadał, że ma projekt, ale upublicznił go dopiero pod koniec sierpnia, na dwa i pół miesiąca przed upływem terminu. Wszystko wskazuje więc, że wcześniej nie było zgody wewnątrz rządu na przepisy przygotowywane przez resort pracy zarządzany przez Agnieszkę Dziemianowicz-Bąk (Nowa Lewica). Albo więc ministra – nauczona przykładem ustawy o sygnalistach (gdy w Sejmie wyrzucono kluczową dla niej zmianę w ustawie) – porozumiała się w tej sprawie z pozostałymi koalicjantami i przedstawiła kompromisowe propozycje, albo nie bacząc na nich, przedłożyła projekt zgodny z planami Lewicy, skupiający się przede wszystkich na poprawie sytuacji pracownika.
Czytaj więcej
Reforma płacy minimalnej będzie korzystna dla pracowników. Firmy podwyższą niektóre pensje zasadnicze i zapłacą więcej za łamanie prawa pracy.
Dwie najważniejsze zmiany zawarte w projekcie – podwyżka kar dla firm za łamanie prawa pracy (pierwsza od 17 lat) i zasada, że to pensja zasadnicza ma osiągać poziom minimalnego wynagrodzenia – sugerują, że bardziej realny jest ten drugi scenariusz. Tym bardziej że ministra Dziemianowicz-Bąk wyrasta na kandydatkę Lewicy w wyścigu o fotel prezydenta. Już może chwalić się tym, że doprowadziła do uchwalenia renty wdowiej, która poprawia sytuację seniorów, a teraz jeszcze mogłaby dorzucić walkę o wyższe pensje dla najmniej zarabiających osób w wieku produkcyjnym.
Przepisy płacowe. Będzie spór w koalicji?
To twarde prawo polityki, ale pytanie, czy nie stracimy przez to okazji do głębszej przebudowy przepisów płacowych. Obecne zasady ustalania najniższej pensji, w dużej mierze przepisane do projektu, nie sprawdziły się w szczególności w czasie pandemii. Mogą być też coraz bardziej problematyczne dla lokalnych firm i słabiej wynagradzanych branż. Instynkt polityczny i doświadczenia ze śledzenia prac obecnego rządu podpowiadają jednak, że może to nie być ostatnia wersja projektu.