Koncewicz, Zajadło: „Sąd Przyłębskiej” należy wyzerować i powołać TK na nowo

Uważamy, że całego tego zabiegu można dokonać uchwałą Sejmu, bez potrzeby zmiany konstytucji. To oczywiście bardzo odważna teza, ale ma ona oparcie w samej ustawie zasadniczej.

Publikacja: 15.02.2024 03:00

Julia Przyłębska

Julia Przyłębska

Foto: TK/rp.pl

Ostatnie tygodnie dostarczyły kolejnych przykładów nadużyć i instrumentalizacji sali sądowej, potwierdzając, że degrengolada i radykalizacja „sądu Przyłębskiej” oraz ślepe realizowanie „sprawiedliwości politycznej” osiągnęły apogeum. Potrzebujemy rozwiązania tyleż systemowego, co odważnie wychodzącego poza formalnie rozumiany legalizm. Już w styczniu 2023 r., wówczas jeszcze w innej konstelacji politycznej, pisaliśmy i uzasadniliśmy naszą propozycję takiego uregulowania. Dzisiaj wracamy do problemu, ponieważ znaleźliśmy się w punkcie krytycznym dyskusji nad fundamentalnym pytaniem: co zrobić z fasadową i groteskową instytucją, w jaką przepoczwarzył się poważny niegdyś polski Trybunał Konstytucyjny, w sposób, który byłby zgodny z konstytucją?

Prawnicze „thinking out of the box”

W normalnych warunkach prawo interpretuje się w sytuacji „tu i teraz”, chociaż z uwzględnieniem przeszłości. Bywają jednak takie chwile, gdy trzeba wyjść poza ten schemat, wykazać się większą interpretacyjną kreatywnością i poszukiwać rozwiązania, które wybiegnie także w przyszłość. Przywracanie praworządności w Polsce musi być rozumiane jako proces, który jest połączeniem działań o różnym charakterze i intensywności.

Niektóre z nich będą realizacją legalizmu jako zgodności z literą prawa, a niektóre będą wymagały czegoś więcej dla ochrony wartości konstytucyjnych. To jednak nie oznacza, że to, co wychodzi poza literę prawa, musi być od razu niepraworządne, tak jak nie każda interpretacja wychodząca poza brzmienie przepisu musi z tego tylko powodu być niezgodna z prawem. Jeśli interpretacja literalna prowadzi do rezultatów i konsekwencji absurdalnych oraz oczywiście niesprawiedliwych, jesteśmy gotowi taką interpretacją językową przełamać, aby absurd czy niesprawiedliwość wykluczyć. Identycznie z wyborem metod przywracania praworządności. Czasami oparcie się tylko na literze prawa będzie prowadzić właśnie do absurdalnych konsekwencji i niesprawiedliwości. Dzisiaj to wyjście poza utarty schemat może przyczynić się do intelektualnego wyzwolenia potrzebnego właśnie do powrotu do prawdziwej „praktyki legalizmu”. Zmiana i uciekanie z schematów są możliwe, jeżeli tylko mamy wyobraźnie i gotowość do krytycznego przewartościowania naszego dotychczasowego języka. Takie przemyślenie i „ucieczka do przodu” są konieczne, aby nie popadać w zbyt łatwo zastawianą dla nas pułapkę i szantaż, że rzekomo działamy niepraworządnie.

Dyskusja, co z „sądem Przyłębskiej”, dowodzi niestety, że myślenie schematyczne ma się nadal dobrze. Zgadzamy się wprawdzie, że to „coś”, co istnieje przy alei Szucha w Warszawie, nie jest sądem konstytucyjnym w rozumieniu konstytucji, ale gdy już zadajemy pytanie, co z tym zrobić, zaczynamy wpadać w bardzo niebezpieczne sofizmaty prawnicze. Zaczynamy bowiem uzasadniać tezę, że musimy zaakceptować stan obecny, możemy tylko odwołać dublerów, natomiast z tym „czymś” musimy po prostu się przemęczyć. I tu kłania się to przywiązanie do podejścia czysto legalistycznego. Ale prawnik, który myśli praworządnie, nie może zatrzymać się tylko na tekście, paragrafie, lecz także musi patrzeć na kontekst, przez pryzmat konsekwencji podejmowanych działań lub ich zaniechań.

Czytaj więcej

Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Prawniczy parnas, czyli (nie)najlepsi z najlepszych

Jak rozbroić granat antykonstytucyjny?

Odbudowywanie praworządności przypomina działania sapera. Czasami samo bezpieczne i sterylne wyjęcie zapalnika nie wystarczy, żeby rozbroić minę, a saper będzie musiał ją zdetonować. Czy detonacja w obronie konstytucji będzie działaniem niepraworządnym? Legalizm równa się litera prawa może czasami zabić konstytucję, ale reformator – saper – nie może być samobójcą, tak jak konstytucja nie może być interpretowana jako pakt samobójczy, a tak by było, gdybyśmy dzisiaj gubili się bezradnie w pułapkach i truciznach pozostawionych nam w spadku przez tych, którzy konstytucję odrzucali i nią gardzili.

Naszym zdaniem pytanie: „co po kryzysie konstytucyjnym”, dotyka nie tylko trzech dublerów, którzy w grudniu 2015 r. zostali niekonstytucyjnie wepchnięci do składu, w jawnej sprzeczności z wyrokami „starego” Trybunału Konstytucyjnego – co stanowi fatalną skazę, która od tamtej pory infekuje tę instytucję. Na pierwszy plan wysuwają się równie fundamentalne pytania o przyszłość tych sędziów Trybunału, którzy wprawdzie zostali wybrani legalnie przez Sejm, ale zaakceptowali niekonstytucyjność, orzekając ochoczo i ręka w rękę z uzurpatorami, podkopując tym samym swoimi decyzjami same fundamenty polskiego porządku prawnego.

Podczas gdy uzurpatorzy są bezwarunkowo nielegalni, osoby wybrane przez Sejm zostały, przynajmniej formalnie, wybrane zgodnie z prawem i są sędziami. Pojawiła się ważna propozycja, aby sędziowie, którzy zostali legalnie wybrani przez „stary Sejm”, choć bezwstydnie wspierali i wspierają upolitycznienie wymiaru sprawiedliwości oraz naruszyli godność sprawowanego urzędu, mieli takie samo prawo do przejścia w stan spoczynku, jak ich prawni poprzednicy. Mieliby oni możliwość podjęcia decyzji, czy chcą nadal być sędziami, czy też przejść w stan spoczynku. W przeciwnym razie – argumentuje się – odmawiając tym sędziom tego samego przywileju, z którego korzystali ich poprzednicy, wprowadzilibyśmy niekonstytucyjną dyskryminację.

Mamy poważne wątpliwości co do długoterminowej celowości takiego rozwiązania. Potrzebujemy teorii, która wyjaśni, dlaczego również ci legalnie wybrani sędziowie powinni odejść w wyniku orzekania przez nich w sposób rażąco niekonstytucyjny i dlaczego cały ten niekonstytucyjny organizm powinien zostać wygaszony, a nie tylko podrasowany tu i ówdzie. Musi się to odbyć zgodnie z konstytucją, bo inaczej popełnimy te same grzechy co ci, którzy doprowadzili do upadku Trybunału. W tych wyjątkowych czasach sama formalność wyboru może jednak nie wystarczyć.

Wroga wykładnia konstytucyjna, czyli co?

Interpretacja wroga konstytucji to strategia polityczna, przyjęta w tym przypadku przez sędziów konstytucyjnych, której towarzyszy specyficzna przewrotna retoryka polityczna o prymitywnym populistycznym podtekście. Strategia ta jest głęboko ukryta za parawanem efektownych haseł. Jej autorzy i wykonawcy zwykle demonstrują wolę lub obowiązek przestrzegania konstytucji, ale jednocześnie nazywają ją „wewnętrznie sprzeczną i konfliktogenną”, „postkomunistyczną konstytucją dla elit”, a nie dla „zwykłych ludzi” itd. itp. W polskim kontekście przykłady wrogiej interpretacji konstytucji przez „sąd Przyłębskiej” są wielorakie, w tym decyzja w sprawie aborcji czy orzeczenia pociągające za sobą faktyczny polexit zarówno z EKPC, jak i z porządku prawnego UE.

O ile wroga interpretacja konstytucji jest zjawiskiem sui generis, o tyle trajektoria wydarzeń po 2015 r. pozwala na zidentyfikowanie jej podstawowych cech. Po pierwsze, choć jest to strategia ukryta, stosowana jest w pełni świadomie i celowo, niekiedy wspomagana przez inne instytucje konstytucyjne, np. weto prezydenckie czy skierowanie ustawy do Trybunału pod pozorem wątpliwości co do jej konstytucyjności.

Czytaj więcej

Marek Domagalski: Dwa trybunały: konstytucyjny i obywatelski

Po drugie, strategia ta opiera się na działaniu w złej wierze. I znów jest ona ukryta za parawanem chwytliwych deklaracji o szacunku dla konstytucji i obowiązku jej przestrzegania. Ale ten kamuflaż trudno pogodzić z wrogą narracją wokół konstytucji, bo wtedy maska sfabrykowanej życzliwości wobec konstytucji szybko znika i ujawniają się prawdziwe motywy wrogów konstytucji. Po trzecie, wroga interpretacja konstytucyjna nie uznaje żadnych powszechnie akceptowanych paradygmatów orzecznictwa. Raczej tworzy własną nielegalną rzeczywistość i nowe paradygmaty, których nikt wcześniej nie mógł sobie wyobrazić. Akty normatywne, o których od początku wiadomo, że są sprzeczne (wrogie) z konstytucją i jej aksjologią, są następnie zatwierdzane równie wrogą interpretacją. Następuje chaos prawny i relatywność.

Nie chodzi o zemstę

Nadzwyczajne czasy wymagają nadzwyczajnych środków nie tylko po to, by posprzątać, przywrócić praworządność, ale także, by ostrzec przed podobnymi ekscesami w przyszłości. W 2024 r. jesteśmy w takiej właśnie sytuacji nadzwyczajnej. Na przywracanie praworządności musimy patrzeć sytuacyjnie. O odpowiedzi i doborze metod musi decydować rozkład wartości konstytucyjnych w danej sytuacji, konsekwencje utrzymywania stanu zatrucia i, co nie jest pozbawione znaczenia, emocje i pamięć o bezwzględności, z jaką system był niszczony bez oglądania się na niuanse. Te emocje i pamięć nie mają nic wspólnego z rewanżyzmem, który odrzucamy. Nie możemy pozwolić, aby ci, którzy chcą zniszczyć konstytucyjny dokument, zawsze mieli przewagę nad tymi, którzy chcą go bronić.

Kiedy próbujemy zastanowić się nad pytaniem: „co dalej z tym ciałem w al. Szucha” i jak wytłumaczyć opinii publicznej, co powinno się stać także z sędziami odpowiedzialnymi za nadużycia i bezprawie konstytucyjne, akty wrogiej interpretacji konstytucji muszą być jednoznacznie nazwane, napiętnowane, a nie nagradzane czy zamiecione pod dywan. Nasza reakcja musi być zdecydowana i dostosowana do wagi popełnionych wypaczeń i zawsze pozostawać wierna konstytucji.

Właśnie „wierność konstytucji” musi być słowem kluczem dzisiaj, jutro i pojutrze oraz stać się metadrogowskazem dla rozstrzygania problemów „tu i teraz”. Wierność konstytucyjna oznacza nie to, co konstytucja robi ze mną, ale to, co ja robię z samym sobą i wokół siebie, aby być i pozostać jej wierny.

Odbudowa praworządności musi realizować cel podstawowy, czyli przywrócenie znaczenia kluczowym elementom naszego słownika obywatelskiego, które zostały odarte ze znaczenia, zmanipulowane w służbie bezwzględnej polityki: konstytucja–sąd konstytucyjny–praworządność–integracja–szacunek–powaga prawa–godność i autorytet instytucji–podział władzy.

Czytaj więcej

Tomasz Pietryga: Czy Trybunał jest potrzebny

Ten symbolizm i pryncypializm są absolutnie kluczowe, aby pytanie o „jak” miało w ogóle sens. Nasze zobowiązanie do „wierności konstytucyjnej” i „nigdy więcej” musi być dzisiaj namacalne i poważne. Jeśli od samego początku źle poprowadzimy odbudowę Trybunału Konstytucyjnego w Polsce, to skazi to wszystkie ambicje i projekty legislacyjne zmierzające do przywrócenia praworządności. Wszystkie nasze wysiłki zmierzające do odbudowy muszą być solidnie zakotwiczone i napędzane wiernością wobec ducha naszego dokumentu konstytucyjnego, zbyt długo deptanego i poniżanego.

Będą cięli równo z trawą

Konkludując – podążamy śladem znanej propozycji prof. Wojciecha Sadurskiego, że obecny „Trybunał Konstytucyjny” należy wyzerować i powołać go na nowo. Ta koncepcja broni się naszym zdaniem dodatkowo tym, że tak naprawdę to ciało pod kierownictwem Julii Przyłębskiej samo się wyzerowało swoim składem osobowym, wewnętrzną organizacją, polityczną dyspozycyjnością i wreszcie swoim paradoksalnie antykonstytucyjnym orzecznictwem. Konstytucja została rozerwana na strzępy i wyrzucona na śmietnik przez tych samych sędziów, którzy zostali powołani do jej ochrony.

Bywają takie chwile, gdy interpretacja konstytucji wymaga nie tylko rozwagi, lecz także odwagi. Dlatego uważamy, że całego tego zabiegu można dokonać uchwałą Sejmu, bez potrzeby zmiany konstytucji. To oczywiście bardzo odważna teza, ale oparcie dla takiej uchwały widzimy w art. art. 4 i 8 konstytucji. Może się rzecz jasna w związku z tym pojawić zarzut, że kiedyś zmieni się władza i wykorzysta ten precedens. Odrzucamy ten argument. Jeśli kiedyś pojawia się siła polityczna zdolna do takiej dewastacji konstytucji, jaka miała miejsce w ostatnich latach, to argument z precedensu poprzedników będzie miał drugorzędne znaczenie. Będą cięli równo z trawą, bez względu na to, czy obecnie sięgniemy do uchwały Sejmu czy do incydentalnej zmiany konstytucji. Zapowiedział to już pewien nadprezes – „sięgniemy po środki specjalne i nadzwyczajne”.

Prof. dr hab. Jerzy Zajadło jest profesorem zwyczajnym Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego

Tomasz Tadeusz Koncewicz jest profesorem prawa, kierownikiem Katedry Prawa Europejskiego i Komparatystyki Prawniczej Uniwersytet Gdańskiego

Ostatnie tygodnie dostarczyły kolejnych przykładów nadużyć i instrumentalizacji sali sądowej, potwierdzając, że degrengolada i radykalizacja „sądu Przyłębskiej” oraz ślepe realizowanie „sprawiedliwości politycznej” osiągnęły apogeum. Potrzebujemy rozwiązania tyleż systemowego, co odważnie wychodzącego poza formalnie rozumiany legalizm. Już w styczniu 2023 r., wówczas jeszcze w innej konstelacji politycznej, pisaliśmy i uzasadniliśmy naszą propozycję takiego uregulowania. Dzisiaj wracamy do problemu, ponieważ znaleźliśmy się w punkcie krytycznym dyskusji nad fundamentalnym pytaniem: co zrobić z fasadową i groteskową instytucją, w jaką przepoczwarzył się poważny niegdyś polski Trybunał Konstytucyjny, w sposób, który byłby zgodny z konstytucją?

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Czy po uchwale Sądu Najwyższego frankowicze mają szansę na mieszkania za darmo?
Opinie Prawne
Marek Isański: Wybory kopertowe, czyli „prawo” państwa kontra prawa obywatela
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Co dalej z podsłuchami i Pegasusem po raporcie Adama Bodnara
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK