Oczywiście, pomysł posłanki można akademicko analizować, próbując odpowiedzieć na pytanie, czy w prawdziwej demokracji ta instytucja jest rzeczywiście potrzebna i czy nie jest, jak powiedzą niektórzy, czynnikiem blokującym wolę suwerenów oraz ich politycznych przedstawicieli. Można też szukać analogii historycznych, chociażby do Austrii z lat 30., gdzie Trybunał Konstytucyjny zlikwidowano.
Politycy z rządu Donalda Tuska nie mogą tak po prostu wejść do TK i „zrobić porządku”
W Polsce TK istnieje, na dodatek rządząca większość nie ma w obecnym układzie wystarczającej siły, aby usunąć z niego trzech sędziów, uznawanych za tzw. dublerów, nie mówiąc już o likwidacji całej instytucji. Chociaż ta druga opcja nigdy chyba nie była brana na poważnie pod uwagę, nawet w dyskusjach publicystycznych.
Czytaj więcej
Dopiero w 2027 r. skład Trybunału Konstytucyjnego może zmienić się na tyle, że większość stracą w nim sędziowie wybrani przez PiS.
Donald Tusk, obiecując rozprawę z „pisowskim trybunałem”, bardzo rozbudził oczekiwania swojego najtwardszego elektoratu, który domaga się, aby uzdrowienie państwa zaczęto od rozliczeń i to często bardzo radykalnych. Tu jednak pojawia się pewien problem. Bo to, co udało się w przypadku mediów publicznych i prokuratury, gdzie władza nie oglądała się na zasieki zastawione przez PiS i zastosowała metodę faktów dokonanych, niekoniecznie zadziała w przypadku Trybunału Konstytucyjnego. TK to bowiem instytucja formalnie odseparowana od władzy politycznej, do której nie można tak po prostu wejść na sygnał jednego czy drugiego ministra i „zrobić porządku”.
Jakie wyjścia ma obecna koalicja rządowa w sytuacji z Trybunałem?
Koalicja rządząca staje więc przed dylematem. Czy, odbijając Trybunał Konstytucyjny, powinna iść dłuższą drogą pełnego legalizmu, co wymaga cierpliwości. Czy też wybrać skróty, wyważając kopniakiem drzwi ze względu na konieczność dziejową i polityczne zobowiązania. Ten dylemat w obozie władzy staje się coraz poważniejszy, ponieważ trzeba zaspokoić oczekiwania wyborców, a jednocześnie nie grzęznąć przy tym w polityczno-prawnym sporze na dłużej.