Ewa Szadkowska: Numeru z referendum ciemny lud nie kupił

Rekordowa, przekraczająca 70 proc. frekwencja w wyborach do Sejmu i Senatu i zaledwie 40 proc. głosów oddanych w referendum dowodzą, że duża część obywateli nie dała sobie wcisnąć kitu.

Publikacja: 16.10.2023 08:56

Przewodniczący PKW Sylwester Marciniak

Przewodniczący PKW Sylwester Marciniak

Foto: PAP/Piotr Nowak

Czytaj więcej

Wybory parlamentarne. Polacy wybrali Sejm i Senat. Są ostateczne wyniki wyborów

Cel połączenia 15 października 2023 r. wyborów parlamentarnych z referendum, co wymagało szybkiej zmiany prawa – ale nie takie przeszkody rządzący w minionych latach pokonywali – był dla wielu komentatorów sceny politycznej jasny i czytelny. Prawo i Sprawiedliwość chciało zogniskować kampanię wyborczą wokół tematów dla siebie wygodnych: dotyczących nielegalnych imigrantów czy podniesienia wieku emerytalnego – przykrywając trudne pytania o własne porażki i niezrealizowane od poprzednich wyborów obietnice.

Referendalna kampania pozwoliła też ominąć finansowe limity obowiązujące w odniesieniu do tej wyborczej i „zachęciła” m.in. spółki Skarbu Państwa i ich fundacje do promowania określonych ocen i zachowań. Takich jak choćby samo wzięcie udziału w referendum.

Frekwencja 40-proc. w referendum to sukces

Dlatego choć całym sercem popieram instytucję referendum, te 40 proc. oznaczające, iż głosowanie nie będzie wiążące – uważam za sukces. Sukces ludzi myślących, którzy nie poddali się manipulacji i wyrazili swój sprzeciw wobec instrumentalnego wykorzystywania tej bezpośredniej formy demokracji (a przy okazji obrażającej inteligencję obywatela treści pytań z tezą).

Czytaj więcej

Referendum inne niż wszystkie. Czy pomysł PiS zadziałał?

Potężna dysproporcja pomiędzy głosującymi w wyborach do parlamentu i w referendum oznacza, iż ogromna rzesza obywateli, którzy przyszli do lokali wyborczych, zadała sobie trud niewzięcia udziału w drugim z tych głosowań. I publicznie odmówiła odebrania karty referendalnej, domagając się od członków komisji poczynienia stosownej adnotacji w protokole (a nie łudźmy się, w mniejszych miejscowościach, gdzie wszyscy się znają, często mogło to wymagać sporej odwagi). Albo niepomna ostrzeżeń części prawników, w tym samego szefa Państwowej Komisji Wyborczej sędziego Sylwestra Marciniaka, o grożących trzech latach więzienia za zniszczenie dokumentu, wrzuciła do urny podartą, a zatem nieważną i nienabijającą frekwencji kartę.

Gratulacje dla PiS

W tym sensie można pogratulować pomysłodawcom połączenia obydwu głosowań. Mobilizacja wyborców, którzy przy okazji musieli sporo poczytać o prawie wyborczym i jego rygorach (frazy typu „kiedy głos nie liczy się do frekwencji”, „jak nie zagłosować w referendum” należały w ostatnich dniach do najczęściej wyszukiwanych w internecie) to także ich zasługa. Parafrazując klasyka, numeru z referendum ciemny lud nie kupił.

Cel połączenia 15 października 2023 r. wyborów parlamentarnych z referendum, co wymagało szybkiej zmiany prawa – ale nie takie przeszkody rządzący w minionych latach pokonywali – był dla wielu komentatorów sceny politycznej jasny i czytelny. Prawo i Sprawiedliwość chciało zogniskować kampanię wyborczą wokół tematów dla siebie wygodnych: dotyczących nielegalnych imigrantów czy podniesienia wieku emerytalnego – przykrywając trudne pytania o własne porażki i niezrealizowane od poprzednich wyborów obietnice.

Pozostało 84% artykułu
Opinie Prawne
Marek Kutarba: Jak mocno oskładkowanie zleceń uderzy dorabiających po kieszeni?
Opinie Prawne
Pietryga: Przełom w KRS na wyciągnięcie ręki. Czy Tusk pozwoli na sukces Bodnarowi?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: RPO nie chce dublerów w Trybunale Konstytucyjnym. Wzmacnia linię rządu wobec TK
Opinie Prawne
Hubert Izdebski, Kazimierz M. Ujazdowski: Jak naprawić Trybunał Konstytucyjny
Opinie Prawne
Dawid Kulpa: Sprawa Szmydta. Efekt Lucyfera, czy niewinny incydent?