Trybunał Sprawiedliwości UE uznał, że nie tylko wyroki Izby Dyscyplinarnej SN nie mają mocy wiążącej, a polskie sądy nie muszą ich honorować, ale też sprawy, które zostały odebrane Tulei wskutek dwuletniego zawieszenia decyzją Izby z 2020 r., teraz muszą być mu oddane. Tym orzeczeniem TSUE bierze się do porządkowania tego, co zostało na zgliszczach zlikwidowanej już Izby Dyscyplinarnej, narzucając w Polsce swoje rozumienie rzeczywistości prawnej.
Igor Tuleya, obok sędziego Waldemara Żurka, był jednym z aktywniejszych uczestników protestu przeciw zmianom w sądach forsowanym przez PiS. Orzeczenia w jego sprawie mają więc nie tylko moc prawną, ale też oddziałują politycznie. Są kolejnym głosem w debacie w instytucjach unijnych o praworządności w Polsce.
Czytaj więcej
Polskie sądy muszą odstąpić od stosowania aktu odsunięcia sędziego od orzekania, który został wyd...
Nakazanie przez TSUE zwrócenia sędziemu Tulei spraw, których nie mógł prowadzić podczas zawieszenia, jest jednak dość ryzykowne. Część z nich została już bowiem zamknięta, inne są w toku na różnych etapach postępowania. Ich oddawanie może wywołać spore perturbacje w warszawskim sądzie, co odczują przede wszystkim podsądni. I tu znajduje się największy znak zapytania: jak nakaz TSUE zostanie wykonany w Polsce?
Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu wielokrotnie piętnował polskie sądy za przewlekłość. TSUE, który teoretycznie bierze wskazania ETPC pod uwagę w swoim orzecznictwie, powinien zatem negatywne dla obywatela konsekwencje ograniczyć do minimum. Zwłaszcza że czwartkowe orzeczenie w sprawie sędziego Tulei może nie być ostatnie – Izba Dyscyplinarna SN wydała kilkaset wyroków i postanowień w sprawach dyscyplinarnych, nie tylko tych związanych z sędziowskim protestem. W zdecydowanej większości chodziło o pospolite sędziowskie występki. Pytanie, co z nimi teraz, jeżeli TSUE będzie konsekwentnie zmierzał tą ścieżką.