Wielki znak zapytania stoi przed prezydencką nowelizacją ustawy o komisji ds. badania rosyjskich wpływów. Kiedy na Andrzeja Dudę spadła fala krytyki za podpisanie kontrowersyjnych przepisów, które według ekspertów łamią konstytucję, prezydent zdecydował się wykonać dość zaskakujący zwrot. Zalewie cztery dni po zatwierdzeniu ustawy wystąpił z własną inicjatywą legislacyjną. Jego projekt łagodzi represyjny wymiar komisji. Już nie politycy, ale zewnętrzni eksperci mają zasiąść w jej ławach. Już nie sąd administracyjny, ale sąd apelacyjny (i Sąd Najwyższy) będzie rozpatrywał odwołania od jej decyzji, badając je nie tylko pod kątem formalnym, ale i materialnym. Nie będzie też tzw. środków zaradczych pozwalających na wykluczenie z życia publicznego, a pozostanie jedynie dość nieostra „rękojmia”, która ma napiętnować „skazanego” przez komisję, jednak obligatoryjnie nie zamykać drogi do pełnienia funkcji publicznych.