Tomasz Pietryga: Prezydent spotkał się z milczeniem

PiS, powołując komisję, miał ściśle określony polityczny plan, którego celem jest napiętnowanie głównego oponenta. Inicjatywa prezydencka go komplikuje. Machina już ruszyła, partia rządząca więc może nie być skłonna do zaakceptowania prezydenckiej wolty.

Publikacja: 06.06.2023 02:00

Prezydent Andrzej Duda i premier Mateusz Morawiecki na uroczystości w Pałacu Prezydenckim

Prezydent Andrzej Duda i premier Mateusz Morawiecki na uroczystości w Pałacu Prezydenckim

Foto: PAP/Radek Pietruszka

Wielki znak zapytania stoi przed prezydencką nowelizacją ustawy o komisji ds. badania rosyjskich wpływów. Kiedy na Andrzeja Dudę spadła fala krytyki za podpisanie kontrowersyjnych przepisów, które według ekspertów łamią konstytucję, prezydent zdecydował się wykonać dość zaskakujący zwrot. Zalewie cztery dni po zatwierdzeniu ustawy wystąpił z własną inicjatywą legislacyjną. Jego projekt łagodzi represyjny wymiar komisji. Już nie politycy, ale zewnętrzni eksperci mają zasiąść w jej ławach. Już nie sąd administracyjny, ale sąd apelacyjny (i Sąd Najwyższy) będzie rozpatrywał odwołania od jej decyzji, badając je nie tylko pod kątem formalnym, ale i materialnym. Nie będzie też tzw. środków zaradczych pozwalających na wykluczenie z życia publicznego, a pozostanie jedynie dość nieostra „rękojmia”, która ma napiętnować „skazanego” przez komisję, jednak obligatoryjnie nie zamykać drogi do pełnienia funkcji publicznych.

Prezydent tym ruchem próbował zdjąć z siebie odium krytyki, które spadło na niego po podpisaniu ustawy, nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Na razie wyszło słabo. Emocje społeczne i obawy o łamanie demokratycznych zasad, jak pokazuje frekwencja na niedzielnym marszu opozycji, nie zostały rozładowane. Nie ucichła też krytyka ze strony zachodnich partnerów.

Co więcej, inicjatywy Andrzeja Dudy dotyczy ważna niewiadoma. Opinia publiczna bowiem nie wie, czy konsultował swój projekt z PiS i sejmową większością, która była inicjatorem powołania pierwszej komisji. Warto pamiętać, że prezydent nigdy dotąd bezpośrednio nie występował z inicjatywami poprawiającymi przepisy stworzone wcześniej przez rząd lub posłów. Nie zrobił tego choćby przy okazji nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym, która miała odblokować Krajowy Plan Odbudowy, a którą skierował do Trybunału Konstytucyjnego, podnosząc m.in., że nie był współautorem źródłowych rozwiązań.

Na temat konsultacji politycznych w sprawie prezydenckiej noweli milczy też PiS, a wypowiedzi ze strony polityków prawicy o niej są bardzo nieostre. Nie padła dotąd żadna deklaracja, że ustawa, która już trafiła do laski marszałkowskiej, będzie rozpatrywana. Tymczasem Sejm na posiedzeniu zbiera się już 13 czerwca. Brak wyraźnych politycznych deklaracji w kluczowym dla obowiązywania przepisów czasie jest dość wymowny i może wskazywać, że politycznych uzgodnień nie było.

Warto zwrócić uwagę, że wejście noweli do prac legislacyjnych mogłoby znacząco spowolnić działanie komisji (mimo zawartych w prezydenckiej ustawie przepisów przejściowych), czego PiS będzie chciał uniknąć. Ustawa musi przejść nie tylko pełną ścieżkę legislacyjną w Sejmie, ale również w zdominowanym przez opozycję Senacie. Tymczasem już 14 czerwca według obowiązujących przepisów rusza mechanizm ukonstytuowania się komisji, mija termin na zgłaszanie się kandydatów, a we wrześniu ma powstać pierwszy jej raport.

PiS, powołując komisję, miał ściśle określony plan, którego celem jest napiętnowanie głównego politycznego oponenta, a ruch prezydenta go komplikuje. Machina już ruszyła, partia rządząca więc może nie być już skłonna do zaakceptowania prezydenckiej wolty. Brak jasnych deklaracji ze strony Jarosława Kaczyńskiego jest również dość wymowny.

Czytaj więcej

Komisja wystawi wilczy bilet do pełnienia funkcji państwowych

Wielki znak zapytania stoi przed prezydencką nowelizacją ustawy o komisji ds. badania rosyjskich wpływów. Kiedy na Andrzeja Dudę spadła fala krytyki za podpisanie kontrowersyjnych przepisów, które według ekspertów łamią konstytucję, prezydent zdecydował się wykonać dość zaskakujący zwrot. Zalewie cztery dni po zatwierdzeniu ustawy wystąpił z własną inicjatywą legislacyjną. Jego projekt łagodzi represyjny wymiar komisji. Już nie politycy, ale zewnętrzni eksperci mają zasiąść w jej ławach. Już nie sąd administracyjny, ale sąd apelacyjny (i Sąd Najwyższy) będzie rozpatrywał odwołania od jej decyzji, badając je nie tylko pod kątem formalnym, ale i materialnym. Nie będzie też tzw. środków zaradczych pozwalających na wykluczenie z życia publicznego, a pozostanie jedynie dość nieostra „rękojmia”, która ma napiętnować „skazanego” przez komisję, jednak obligatoryjnie nie zamykać drogi do pełnienia funkcji publicznych.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Michał Zacharski: Areszt w państwie prawa. Chodzi nie tylko o immunitet
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Roman Giertych bierze się za „Kastę” i stawia sędziom najcięższe zarzuty
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Czy Adam Bodnar zrobi z Marcina Romanowskiego męczennika?
Opinie Prawne
Dariusz Lasocki: PKW odbierze PiS dotację? Komisja pod politycznym pręgierzem
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Czy renta wdowia jest sprawiedliwa? System emerytalny jest nie do utrzymania