Do niedawna wydawało mi się, że znam się na rozliczeniach z ZUS. Ale od ponad roku znajomi przedsiębiorcy i czytelnicy zadają mi coraz dziwniejsze pytania o tzw. składkę zdrowotną, na które moją pierwszą reakcją jest najczęściej ogromne zdziwienie. Tak zwaną, bo od dawna nie przypomina ona składki. To kolejny podatek, którego wysokość zależy od naszych dochodów czy przychodów, a nawet od tego, czy upłynniliśmy firmowy majątek, na przykład auto. Co więcej, musi ją płacić każdy od każdej zarobionej złotówki, nawet jeśli od lat nie korzysta z usług publicznej służby zdrowia.

Z przyswojeniem absurdów, jakie zafundował nam Polski Ład, wprowadzając te zmiany, ma problem większość księgowych i specjalistów od płac. A w nagrodę za spędzenie ubiegłego lata na nierównej walce z tą „rewolucją podatkową” teraz muszą się zmierzyć z kolejnym obowiązkiem. Otóż do 22 maja br. przedsiębiorcy muszą rozliczyć należną za ubiegły rok składkę zdrowotną, sprawdzić, czy naliczyli ją prawidłowo, niejednokrotnie dopłacając różnicę liczoną nawet w tysiącach złotych. A jak piszemy dziś w „Rzeczpospolitej”, tych, którzy zamknęli lub zawiesili biznes w ubiegłym roku, czeka niespodzianka – konieczność dopłaty jednej składki.

Czytaj więcej

Zawieszasz lub zamykasz swój biznes? Dopłacisz ZUS

Nawet doradcy podatkowi mówią, że roczne rozliczenie podatku to bułka z masłem w porównaniu z rozliczeniem składki zdrowotnej. Świadczy też o tym litania pytań do ZUS, na które odpowiadał na webinarach i szkoleniach. Przezorni nie chcieli więc ryzykować i czekać z rozliczeniem na ostatnią chwilę. A tu kolejna niespodzianka – program Płatnik po aktualizacji, która miała umożliwić to rozliczenie, co chwila się zawiesza. Występują problemy z wysyłką zestawów dokumentów, pojawiają się błędy krytyczne. A że rozliczenie roczne, z którym jest problem, trzeba złożyć jednocześnie z miesięcznym za kwiecień, rzecznik małych i średnich przedsiębiorców i Krajowa Izba Biur Rachunkowych zaapelowali, by je rozbić, a termin rocznego odroczyć. Na razie jednak ZUS nie odniósł się do apelu. Co więc zostaje przedsiębiorcom i księgowym? Chyba tylko nadzieja na to, że nie odbije się to na ich zdrowiu.