Szeroka nowelizacja wprowadzająca karę dożywocia bez możliwości warunkowego zwolnienia, konfiskatę pojazdu kierowcy, który miał powyżej 1,5 promila alkoholu we krwi, zaostrzająca kary za wiele przestępstw, w tym te o charakterze seksualnym – zyskała w Sejmie 229 głosów „za”. Przeciw było 173 posłów. Władza chce też zaostrzenia rygorów wobec osadzonych, bo – jak mówią politycy prawicy – zakład karny to nie sanatorium.
Debatę i sejmowe głosowanie poprzedził ostrzał artyleryjski. „Dwa razy usiłował zabić swoje dziecko, brutalnie się nad nim znęcał, a sąd skazał go na 15 lat. To zbyt niska kara – w kasacji domagam się 25 lat. Dziś niech każdy poseł głosujący nad przepisami zaostrzającymi kary zastanowi się, po której stronie chce stać – ofiar czy katów” – napisał na Twitterze minister Ziobro, który powrócił z areny europejskiej walki o praworządność na krajowe podwórze, znów przypiął gwiazdę szeryfa i wraca do swych starych pomysłów na porządki w mieście bezprawia.
Czytaj więcej
Sejm przyjął w czwartek projekt zmian w kodeksie karnym. To bardzo duża nowelizacja przygotowana w resorcie sprawiedliwości.
Ten sposób znamy już od lat. Dzięki narracji o groźnych, a bezkarnych przestępcach Prawo i Sprawiedliwość doszło do władzy w 2005 r. i znów w 2015. Sprawuje ją jednak już siódmy rok i nie mam pewności, czy dzisiejsze opowieści o chodzących po ulicach przestępcach, których nie da się sprawiedliwie ukarać, robią wrażenie takie, jak przed laty. I – co najważniejsze – czy nie obciąża rządzących dzisiaj, a nie dawniej.
Kontrowersji wokół proponowanych zmian jest więcej. Czemu tylko za alkohol odbierać samochód, a za narkotyki nie? Jak potraktować pijanego kierowcę autobusu miejskiego, który spowoduje groźny wypadek? Obciążyć go równowartością autobusu?