Reklama
Rozwiń

Kontrola operacyjna, czyli sądowa rozkosz podsłuchiwania

Skoro służby mogą przedstawiać tylko materiały uzasadniające kontrolę operacyjną, a pomijać te podważające jej zasadność, to nie dziwi, że ich wnioski są przyjmowane – pisze Małgorzata Tomkiewicz .

Aktualizacja: 29.05.2016 12:23 Publikacja: 29.05.2016 10:00

Kontrola operacyjna, czyli sądowa rozkosz podsłuchiwania

Foto: 123 rf

Pojawiająca się w prasie sugestia, jakoby masowe inwigilowanie dziennikarzy wynikało z uległości sądów wobec służb (vide: T. Pietryga, „Podsłuchy, czyli sąd pod urokiem służb", „Rzeczpospolita" z 18 maja 2016 r.), wymaga pewnego usystematyzowania faktów.

Po pierwsze: zbieranie danych billingowych, ustalanie danych adresowych, miejsca logowania telefonów czy też pozyskiwanie informacji o sytuacji rodzinnej oraz miejscach spotkań dziennikarzy (i kogokolwiek innego) nie jest kontrolą operacyjną. Aby dokonywać tego rodzaju czynności operacyjno-rozpoznawczych, służby żadnej zgody sądu nie potrzebują, o takie zgody nie wnioskują i takich zgód sądy nie udzielają. Po drugie: składając wniosek o zastosowanie kontroli operacyjnej, służby nie są obowiązane przedstawiać sądowi całości materiałów, jakie posiadają, jedynie materiały uzasadniające wniosek. Mogą przedstawiać sądowi to, co same zechcą.

Pozostało jeszcze 80% artykułu

Już za 19 zł miesięcznie przez rok

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.

Subskrybuj i bądź na bieżąco!

Opinie Prawne
Andrzej Ladziński: Diabeł w ornacie, czyli przebierańcy w urzędach
Opinie Prawne
Mateusz Radajewski: Nie namawiajmy marszałka Sejmu do złamania konstytucji
Opinie Prawne
Prof. Gutowski: Po wyborach w 2023 r. stworzyliśmy precedens, jesteśmy jego zakładnikami
Opinie Prawne
Bieniak, Mrozowska: Zakaz reklamy, który uderzał w przedsiębiorców
Opinie Prawne
Bogusław Chrabota: Adam Bodnar nie chce być Don Kichotem