Od początku roku polscy przedsiębiorcy zmagają się z pełnym dziur legislacyjnych pomysłem Polskiego Ładu. Jego połatana wersja zacznie obowiązywać od lipca. Ale to jeszcze nie wszystko. Na zmiany w rozliczeniach podatkowych wprowadzonych przez rząd nałożą się te, na które muszą przygotować się polscy przedsiębiorcy w związku ze zmianami prawa pracy. Chodzi m.in. o ustawę o sygnalistach, wdrożenie unijnej dyrektywy „work-life balance” czy też zmiany w samym kodeksie pracy.

W części przedsiębiorstw trzeba będzie wprowadzić procedury związane ze zgłaszaniem przez pracowników nieprawidłowości, do jakich dochodzi w firmie. Z kolei nowa dyrektywa unijna wymaga m.in. wydłużenia urlopu rodzicielskiego, wprowadzenia nowego tzw. urlopu opiekuńczego oraz uelastycznienia organizacji pracy. Natomiast nowela kodeksu pracy wprowadzi przepisy dotyczące pracy zdalnej.

Był czas, żeby przygotować te rozwiązania i wprowadzić już wcześniej, ale rząd się z tym nie spieszył. Teraz wszystkie nałożą się na siebie, a to stanowczo za dużo jak na jeden rok, tym bardziej że w poprzednich latach polscy przedsiębiorcy też nie byli rozpieszczani przez rzeczywistość. Najpierw pandemia i lockdowny, teraz wysoka inflacja, szalejące ceny energii i rosnące raty kredytów oraz niepewna sytuacja związana z wojną w Ukrainie. To oczywiście sytuacje nadzwyczajne i nie wszystkie z nich udało się przewidzieć, ale dlatego właśnie odpowiedzialny rząd nie powinien niepotrzebnie przedłużać prac nad nowymi przepisami i wprowadzać ich w najmniej odpowiednim dla biznesu momencie.

Doświadczenia ostatnich lat powinny nauczyć tego, że to, co można, należy załatwić jak najszybciej i po wysłuchaniu tych, których nowe rozwiązania mają dotyczyć. Inaczej dochodzi do niepotrzebnej kumulacji zmian w jednym momencie, czego na pewno nie można nazwać pomaganiem polskim przedsiębiorcom w trudnych czasach.

Czytaj więcej

Nadchodzi kumulacja zmian w prawie pracy. Dotknie tysięcy firm w Polsce