Aneta Wiewiórowska-Domagalska: Wojenny wymiar prawa konsumenckiego

Standardy funkcjonowania rynku konsumenckiego w Polsce wciąż nie spełniają tych wynikających z norm unijnych, ale stanowi to tylko jedną stronę medalu, bo sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana.

Publikacja: 16.03.2022 18:38

Aneta Wiewiórowska-Domagalska: Wojenny wymiar prawa konsumenckiego

Foto: Adobe Stock

Brutalna wojna rozpętana przez Rosję w Ukrainie, wojna, która zanosi się na długo, w jednej chwili całkowicie zmieniła nasz świat. Do dyskusji dotyczącej stosowania prawa unijnego wprowadziła nowy kontekst – kontekst bezpieczeństwa Polski. Wymusza to zmianę tonu prowadzonej debaty prawnej przez jasne pokazanie znaczenia i skutków związanych z polityką rządu w obszarze prawa konsumenckiego. Sygnalizuję trzy aspekty obecnej sytuacji: wpływ niestabilności rynków finansowych na sytuację konsumentów, możliwości rozwiązania problemów dotyczących systemowego naruszenia prawa konsumenckiego w Polsce oraz nieadekwatnie słabą pozycję polityczną Polski jako członka UE, wynikającą z systemowego naruszania przez nią prawa UE oraz braku wpływu na unijny proces legislacyjny.

Biorąc pod uwagę wysokie ryzyka, jakie dla rynku niesie wojna, należałoby podjąć zdecydowane działania mające na celu eliminację istniejących już ryzyk. Ich charakter powoduje, że najlepszym adresatem postulatów naprawczych byłby dysponujący większością parlamentarną rząd. Jednak w świetle działań podejmowanych przezeń od objęcia władzy szanse na prawidłowe rozwiązanie problemów są nikłe. Konieczne jest więc rozważenie, czy – i w jakim zakresie – można podjąć alternatywne kroki. Tłem moich uwag jest prawo konsumenckie. Ta sama argumentacja, wzmocniona politycznym znaczeniem naruszeń, w dużym zakresie może być odniesiona do kwestii ogólniejszych z zakresu praworządności.

Niestabilność rynku finansowego

Z punktu widzenia unijnego prawa konsumenckiego Polska zmaga się obecnie z dwoma problemami systemowymi: kredytami frankowymi i kredytami złotówkowymi o zmiennym oprocentowaniu. Wojna destabilizuje rynek finansowy, co już odbija się zarówno na konsumentach, jak i na bankach. Dla konsumentów, którzy zawarli takie umowy (czyli prawie wszystkich kredytobiorców), oznacza to wzrost wysokości rat na poziomie trudnym obecnie do oszacowania. Kurs franka szwajcarskiego, który wpływa na koszt kredytów frankowych, znajduje się na historycznie wysokim poziomie (ponad 4,8 zł w chwili pisania artykułu). Dotychczasowe prognozy dotyczące znacznego wzrostu stóp procentowych, od którego zależy wysokość zmiennego oprocentowania, zapewne okażą się niedoszacowane. Wysoka inflacja i przewidywane pogorszenie sytuacji ekonomicznej nieuchronnie wywołają problemy ze spłatą części kredytów. Pytaniem pozostaje: dla jak wielu kredytobiorców? Ryzyka ekonomiczne realizują się więc dla wszystkich uczestników rynku. Ograniczenie skutków niestabilności rynku finansowego, w interesie konsumentów i banków, może mieć charakter wyłącznie systemowy. Działania oddolne nie mają tu racji bytu. Ryzyka ekonomiczne można jednak (choć w dłuższym okresie) ograniczyć poprzez eliminację ryzyk prawnych.

Niezmienne ryzyka prawne

Niestabilność rynku finansowego intensyfikuje ryzyka prawne banków, ponieważ trudności ekonomiczne zapewne przełożą się na większą skłonność konsumentów do pozywania banków. W odniesieniu do kredytów frankowych, w związku z de facto całkowitą bezczynnością władzy wykonawczej (która podczas wcześniejszej kadencji umożliwiła nieograniczoną akcję kredytową kredytów obciążonych ryzykiem walutowym) i kontrolowanej przez sfery rządowe legislatury, rozwiązanie problemu zostało zepchnięte na sądy powszechne. Sąd Najwyższy, zamiast udzielić sądom wsparcia w tym procesie, początkowo skutecznie uchylał się od rozstrzygnięć w poszerzonych składach, a obecnie, ze względu na wadliwą obsadę sędziów nowej KRS oraz politykę prowadzoną przez kierownictwo, SN jest faktycznie zablokowany. Oczywiście również w tym wymiarze najbardziej racjonalnym rozwiązaniem byłaby interwencja legislacyjna, która – przygotowana prawidłowo – systemowo wykluczyłaby ryzyka prawne i ograniczyła ryzyka ekonomiczne. Brak woli politycznej do rozwiązania problemu prezentowany od objęcia rządów i jasne wskazanie przez Jarosława Kaczyńskiego, że kredytobiorcy pomocy mają szukać w sądach, sugeruje jednak, że problem zostanie rozwiązany przez rynek.

Rynek w tym wypadku oznacza konieczność zaangażowania sądów powszechnych, które i tak uginają się już pod rosnącą lawinowo liczbą spraw (ponad 70 tys.) oraz TSUE. Z perspektywy prawa UE sprawa jest oczywista i trudno znaleźć kredyt „frankowy", dla którego można dokonać odmiennej oceny niż ta, że banki nie poinformowały skutecznie o ryzyku związanym z zawarciem kredytu (co wyłączałoby możliwość kontroli abuzywności), zaś ryzyko zmian kursowych zostało całkowicie przerzucone na konsumenta, w związku z czym umowa zawiera klauzule abuzywne. Ostatnią fundamentalną kwestią, która nie została jeszcze przesądzona przez TSUE wprost w stosunku do kredytów frankowych (chodź istnieje orzecznictwo na tle innych umów), jest możliwość dochodzenia wynagrodzenia za korzystanie z kapitału przez banki.

Czytaj więcej

Michał Kowalski: Czas próby dla prawa międzynarodowego

Aprobata tego roszczenia oznaczałaby ubezskutecznienie całego dorobku orzeczniczego TSUE na tle dyrektywy 93/13. Oczekiwanie na tak radykalną zmianę orzecznictwa jest więc dalece wątpliwe. Działania oddolne w tym zakresie to stabilna linia orzecznicza sądów powszechnych, która ostatecznie skłoni banki do większej otwartości w zakresie ugód. Jednocześnie każde kolejne orzeczenie TSUE na tle dyrektywy 93/13 pogarsza sytuację negocjacyjną banków, wbrew buńczucznym komentarzom formułowanym przez ich niektórych przedstawicieli.

Z tego powodu wyjątkowo niefortunne są rozstrzygnięcia sądów powszechnych, rażąco naruszające prawo unijne. Tu wskazać można orzeczenie SO w Łodzi (I C 1219/20) wydane ostatnio w postępowaniu grupowym. Takie wyroki wzmacniają zachowawczą pozycję banków, a naruszając prawo, podkopują zaufanie społeczne do sądów oraz narażają Polskę na odpowiedzialność odszkodowawczą na naruszenie prawa UE. Skoro to na sądach powszechnych spoczął ciężar rozwiązania problemu kredytów frankowych, powinny one wypracować odpowiednie instrumenty, mające na celu usprawnienie postępowań, i spójnym orzecznictwem doprowadzić do ugód. Na inne instytucje państwowe, jak się wydaje, nie ma co liczyć.

Problem związany ze zmiennym oprocentowaniem kredytów złotówkowych z punktu widzenia konstrukcji prawnej jest taki sam, jak przy kredytach frankowych. Jeżeli więc banki właściwie zrealizowały obowiązki informacyjne (niezbyt zresztą skomplikowane), ryzyka prawne na tle kontroli abuzywności (wyłączenie z art. 4(2) dyrektywy 93/13) po prostu nie powstaną. Zmasowana kampania sądowa się jeszcze nie rozpoczęła, trudno więc przesądzić, w jakiej sytuacji znajdują się banki. Ich dotychczasowa polityka oraz szczegółowość wypracowanych przez TSUE zasad dotyczących transparentności sugerują szansę na powtórkę historii z kredytami frankowymi. Wbrew interpretacji przedstawianej przez prezesa KNF prawo unijne nie dąży jednak do zdjęcia ryzyk z konsumentów, lecz do tego, aby zawierając umowy, byli tych ryzyk świadomi. Z tego też powodu banki zobowiązane są do udzielenia im jasnej informacji o ryzykach związanych z zawarciem umowy, a informacja powinna być możliwa do zrozumienia przez przeciętnego konsumenta (co na rynku polskim oznacza dość niski poziom). Tak więc na przykład broszura informacyjna o ryzykach związanych z zawarciem umów kredytowych o zmiennym oprocentowaniu przygotowana przez KNF dla konsumentów z pewnością nie spełniłaby wymogów transparentności dyrektywy 93/13, zakłada bowiem zdecydowanie zbyt wysoki poziom wiedzy. Choć i tu problem byłoby najlepiej rozwiązać legislacyjnie, sądy powinny być przygotowane na napływ spraw. Strategia i taktyka powinny być takie same, jak w przypadku kredytów frankowych.

Polska jako gracz w procesie legislacyjnym

Standardy funkcjonowania rynku konsumenckiego w Polsce wciąż nie spełniają standardów unijnych. Jest to jednak tylko jedna strona medalu. Druga to uczestnictwo w negocjacjach instrumentów prawnych w Radzie. Treść przyjętych niedawno dyrektyw 770/2019 oraz 771/2019 wskazuje, że Polska po prostu nie wzięła w nich udziału. Dyrektywy (w szczególności 771/2019) nie zawierają bowiem żadnych rozwiązań, które mogłyby w jakikolwiek sposób ułatwić ich wprowadzenie do kodeksu cywilnego (rozwiązania tego typu wynegocjowały Niemcy, Francja czy Wielka Brytania). Projekt transpozycji dyrektyw (który powinien był być uchwalony do 1 lipca 2021, tak aby z odpowiednią vacatio legis wejść w życie 1 stycznia 2022) wskazuje, że jego autorzy nie rozumieją ani treści dyrektyw, ani też treści kodeksu cywilnego. W związku z tym proponują rozwiązania, które prowadzą – zupełnie niepotrzebnie – do dezintegracji kodeksu cywilnego, co niesłychanie utrudni jego stosowanie.

Wpływ na merytoryczne działania podejmowane w Radzie ma przełożenie na polityczną pozycję państwa członkowskiego. Możliwości negocjacyjne zależą zaś od zaplecza intelektualnego, którego – jak się wydaje – obecnie brakuje (Komisja Kodyfikacyjna Prawa Cywilnego, która pełniła taką funkcję, została rozwiązana w 2015 r.). Negocjacje należą do jednak politycznych kompetencji rządu – żadne działania oddolne nie przyniosą zmiany w tym zakresie. Bezpieczeństwo Polski zależy m.in. od jej mocnej pozycji w silnej UE. Państwo, które nie tylko nie zapewnia skuteczności prawa unijnego chroniącego jego obywateli, w sposób jaskrawy narusza podstawowe zasady, na jakich opiera się UE, oraz nie jest merytorycznym partnerem debaty europejskiej, na pozycję taką nie może liczyć.

Wojna radykalnie zwiększyła ryzyka ekonomiczne. Za błędny należy jednak uznać wniosek, że wpłynie to na radykalną zmianę stanowiska TSUE w kwestii rozkładu ryzyka w umowach konsumenckich. Przeciwnie – zasady prawa UE tym bardziej powinny być honorowane w Polsce, a ich naruszenie to zwiększanie ryzyk prawnych banków w czasie, kiedy ryzyka takie powinny być eliminowane.

Na koniec ku przestrodze

7 marca UKNF zalecił, aby oceniając zdolność kredytową, banki przyjmowały minimalną zmianę poziomu stopy procentowej o 5 pkt proc., aby ograniczyć przede wszystkim ryzyka ekonomiczne. Niestety, UKNF nie wspomniał o potencjalnych ryzykach prawnych powstających na tle naruszeń obowiązków informacyjnych wynikających z prawa UE. Do złudzenia przypomina to sytuację z kredytami frankowymi – dopiero w 2017 r. ryzyka prawne zostały uwzględnione przez KNF jako relewantne dla ustalenia dodatkowych wymogów kapitałowych.

Autorka jest współprzewodniczącą Forum Konsumenckiego przy RPO, w latach 2008–2014 główna specjalistka w Ministerstwie Sprawiedliwości, przewodnicząca grupy roboczej w Radzie za polskiej prezydencji, wykładowczynią w Collegium Civitas

Brutalna wojna rozpętana przez Rosję w Ukrainie, wojna, która zanosi się na długo, w jednej chwili całkowicie zmieniła nasz świat. Do dyskusji dotyczącej stosowania prawa unijnego wprowadziła nowy kontekst – kontekst bezpieczeństwa Polski. Wymusza to zmianę tonu prowadzonej debaty prawnej przez jasne pokazanie znaczenia i skutków związanych z polityką rządu w obszarze prawa konsumenckiego. Sygnalizuję trzy aspekty obecnej sytuacji: wpływ niestabilności rynków finansowych na sytuację konsumentów, możliwości rozwiązania problemów dotyczących systemowego naruszenia prawa konsumenckiego w Polsce oraz nieadekwatnie słabą pozycję polityczną Polski jako członka UE, wynikającą z systemowego naruszania przez nią prawa UE oraz braku wpływu na unijny proces legislacyjny.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Krzywizna banana nie przeszkodziła integracji europejskiej
Opinie Prawne
Paweł Litwiński: Prywatność musi zacząć być szanowana
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Składka zdrowotna, czyli paliwo wyborcze
Opinie Prawne
Wandzel: Czy po uchwale SN frankowicze mają szansę na mieszkania za darmo?
Opinie Prawne
Marek Isański: Wybory kopertowe, czyli „prawo” państwa kontra prawa obywatela
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO