Takiej operacji chce tymczasem dokonać Zbigniew Ziobro, zaostrzając kary m.in. za przestępstwa drogowe czy podatkowe. Podejście ministra sprawiedliwości do polityki karnej jest powszechnie znane i ten ruch nie zaskakuje. Pytanie jednak, czy poza medialno-politycznym efektem przyniesie jakąś wymierną korzyść w postaci np. spadku wyłudzeń VAT czy wypadków drogowych.
W ostatniej dekadzie kodeksy karne zaostrzano kilkadziesiąt razy. Zazwyczaj pod wpływem medialnej burzy, głośnego przestępstwa czy wypadku. Schemat był zawsze podobny, a zmiana punktowa, szybka, i reklamowana jako antidotum na bulwersujące opinię publiczną wydarzenie. Potem przepis zaczynał żyć własnym życiem i chyba nikt specjalnie nie analizował, czy miał skutek w postaci spadku liczby przestępstw danej kategorii. A ten był raczej mierny, na statystyki przestępstw przemożny wpływ w Polsce w ostatnich latach miały natomiast trendy cywilizacyjne, demograficzne czy socjologiczne.
Obserwując politykę karną, wyraźnie daje się natomiast zauważyć, jak beznadziejnie słabe są mechanizmy egzekucji prawa lub jak dziurawe bądź naiwne poszczególne regulacje. Za wyłudzenie VAT ma grozić wkrótce nawet 25 lat więzienia, tylko czy przestępcę uda się złapać? Dzisiejsze mechanizmy walki z oszustwami podatkowymi przypominają bowiem zabawę w kotka i myszkę. Bo kiedy państwo wprowadza np. tzw. odwrócony VAT dla branż, w których wyłudzeń jest najwięcej, przestępcy przerzucają się na inną. Kiedy fiskus wziął się za branżę stalową, przestępcy wyłudzali VAT na elektronice. Kiedy i tu rząd zastosował podobny manewr, przerzucili się na złoto, cały czas o krok wyprzedzając ustawodawcę. Aktualnie modne jest wyłudzanie VAT na oleju rzepakowym.
Podobnie sytuacja ma się z dopalaczami. Kiedy ustawodawca z mozołem wciąga kolejne substancje na zakazane listy, przestępcy tworzą nowe konfiguracje związków chemicznych i substancji, wpuszczając na rynek zupełnie legalnie taki sam groźny dla zdrowia produkt.
Jak kompromitująca jest w końcu dla państwa niemożność szybkiego uregulowania kwestii zabierania praw jazdy piratom drogowym, którzy przekroczyli prędkość o 50 km na godzinę. Wystarczy drobny szczegół, jak brak udawany brak dokumentu podczas kontroli, aby dotkliwa sankcja stała się czysto blankietowa. Mimo że ustawodawca wie o tej niedoróbce od wielu miesięcy, nie zrobił nic, aby ten jaskrawy przykład nieskuteczności nawet najostrzejszego prawa zmienić.