Dyskusja wywołana przez samorząd aptekarski w związku z proponowaną zmianą prawa farmaceutycznego dotyczącą własności aptek ma, w zamierzeniu inicjatorów, wskazać różnice pomiędzy aptekami należącymi do przedsiębiorców, którzy nie są farmaceutami, a aptekami, których właściciele ukończyli farmację. Śledząc tę dyskusję można odnieść wrażenie, że podział ten został stworzony wyłącznie na potrzeby przeforsowania zmian w prawie korzystnych z punktu widzenia aptek indywidualnych. Dwa argumenty aptekarzy odgrywają w tej dyskusji najważniejszą rolę: apteka nie jest zwykłym sklepem, a farmaceuta jako etycznie odpowiedzialny właściciel apteki ogranicza chęć osiągnięcia zysków z działalności apteki.
Apteka, niezależnie czy indywidualna czy sieciowa z założenia nie jest zwykłym sklepem. Niezależnie od formy własności musi spełniać określone prawem normy i procedury. Powinna zatrudniać fachowy personel farmaceutyczny, w szczególności kierownika apteki, farmaceutę z pięcioletnim stażem pracy w aptece. Musi także spełniać wymogi techniczne takie jak: określona powierzchnia, układ pomieszczeń, urządzenia zapewniające bezpieczeństwo leków itp. Każdy punkt, niezależnie od formy własności, sprzedaje ograniczony prawem asortyment, który, poza lekami, obejmuje wyroby medyczne, suplementy diety i niektóre kosmetyki. Każdy właściciel apteki podlega także kosztowym, regulacyjnym barierom wprowadzenia apteki na rynek i stara się, by apteka spełniała wszelkie wymogi oraz uczynić ją atrakcyjnym i bezpiecznym miejscem zakupów, stosując podobne metody marketingowe.
Twierdzenie, że farmaceutom mniej zależy na zysku niż nie farmaceutom jest wyrazem brania pewnego ideału za rzeczywistość. Jest to ideał wymyślony przeciwko „nieetycznym" sieciom, bo przecież nawet normy etyczne farmaceutów nie zakazują czerpania korzyści ekonomicznych z prowadzenia apteki. Czytając argumenty osób i instytucji opowiadających się za wprowadzeniem zasady „apteka dla aptekarza", można odnieść wrażenie, że, prowadzenie apteki wiąże się z ciągłym podejmowaniem decyzji o charakterze moralnym. W rzeczywistości tak nie jest. Niezależnie czy aptekę prowadzi farmaceuta czy przedsiębiorca prowadzi ją w celach zarobkowych. Kiedy w publicznym wystąpieniu aptekarz kwituje sprzeciw wobec zmiany prawa stwierdzeniem, że sieci bronią rynku wartego ok. 32 mld złotych, to trudno uwierzyć, że rynek ten nie interesuje farmaceutów. Nikt nie powie też, że farmaceuta, który prowadzi aptekę np. w małej miejscowości w województwie mazowieckim, wykształcił syna czy córkę na farmaceutę i dzięki temu otwiera kolejne punkty, nie robi tego w celach zarobkowych.
Najważniejszą zasadą w prowadzeniu działalności aptecznej jest kierowanie się dobrem pacjenta i jeśli ten warunek jest spełniony, inne argumenty, w tym te związane z formą własności apteki, nie mają żadnego znaczenia ani uzasadnienia. Zasada ta wyznacza granicę akceptowalnych praktyk dla wszystkich aptek. Nie ma danych liczbowych, które wskazywałyby, że zachowania farmaceutów prowadzących apteki są w mniejszym stopniu związane z naruszaniem prawa niż zachowania przedsiębiorców nie będących farmaceutami .
Formułowany jest pogląd, że farmaceuta - właściciel apteki, w przeciwieństwie o farmaceuty - pracownika apteki, ma możliwość respektowania ograniczeń etyczno-zawodowych i prawnych. Jestem przekonana, że pogląd ten jest nieprawdziwie uproszczony. Można nawet odwrócić tę tezę i twierdzić, że pokusa działania nieetycznego jest tym większa, im większe jest ryzyko związane z prowadzeniem działalności gospodarczej. Ryzyko nieetycznego działania jest dużo mniejsze w przypadku większych podmiotów, które podlegają też większemu rygorowi prawnemu m.in.: ze względu na nałożone na nie obowiązki informacyjne. Warto zauważyć, że lekarze, wykonujący zawód poddany silniejszej deontologii niż farmaceutyczna, nie domagają się – dla stworzenia możliwości wypełniania moralnych zobowiązań wobec pacjentów – własności placówek w których prowadzą praktykę.