Zapytany o KPO w czasie konferencji prasowej z kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem premier Mateusz Morawiecki nawet nie próbował przekonywać, że aktywacja tych pieniędzy wciąż jest możliwa jeszcze w tym roku. Wskazał jedynie, że fundusz „powinien zostać w 2022 roku w miarę równomiernie aktywowany". Była też mowa o wysokiej inflacji, co mogłoby sugerować, że wypłacenie funduszy teraz byłoby finansowo mniej korzystne. Zresztą „retoryka inflacyjna" zaczęła się pojawiać w obozie władzy już wcześniej, co miało być argumentem łagodzącym zarzuty pod adresem Prawa i Sprawiedliwości w odniesieniu do blokady KPO.
Na ostatnim w tym roku posiedzeniu unijnej Rady, które odbywa się w najbliższy czwartek, nie ma praktycznie żadnych szans, aby zapadła decyzja o wypłaceniu Polsce 13 proc. zaliczki na Krajowy Plan Odbudowy. Zarówno z powodów politycznych, jak i proceduralnych.
Polska traci więc bezpowrotnie szansę na uruchomienie zaliczki, bo ta może być wypłacona tylko do końca roku. W 2022 polski rząd będzie mógł starać się o pieniądze już w nieuproszczonej procedurze. Może to nastąpić dopiero w drugiej połowie roku.
Być może będzie to dobry czas na zlikwidowanie dwugłosu, jaki płynie obecnie z rządu. Premier o KPO stara się mówić językiem niekonfrontacyjnym. Jego oponent w rządzie Zbigniew Ziobro uczynił ze swojego stanowiska oręż polityczny, przyjmując konfrontacyjny ton. W ostatnim wywiadzie dla „Financial Timesa" powiedział nawet o możliwych krokach odwetowych, jeżeli KPO będzie nadal pozostawać zamrożony, w postaci wstrzymania płacenia składki przez Polskę do wspólnego budżetu UE.
Mimo że służby prasowe premiera szybko oświadczyły że to „prywatna opinia Ziobry", a nie stanowisko rządu, to konfrontacyjna wypowiedź ministra poszła w świat.