Reklama

Marek Kobylański o zmianach w obrocie ziemią rolną: Przesadna troska o ziemię

Kontrowersyjne przepisy wprowadzające ograniczenia w obrocie ziemią rolną obowiązują od kwietnia 2016 r. Ci, którzy je wymyślili, chcieli m.in. ochronić ziemię rolną przed „spekulantami”, którzy tylko czyhali, jak ją tanio kupić i drogo sprzedać.

Aktualizacja: 27.11.2018 18:52 Publikacja: 27.11.2018 18:37

Marek Kobylański o zmianach w obrocie ziemią rolną: Przesadna troska o ziemię

Foto: 123RF

To fakt, zdarzało się, że rolnicy nie mogli powiększyć gospodarstw, bo leżące po sąsiedzku grunty należały do kogoś, kto ich uprawianiem zainteresowany nie był, ale wzrostem wartości jak najbardziej. Tylko że przy okazji likwidowania takich wzbudzających gniew rolników sytuacji wprowadzono ograniczenia dla prawie wszystkich transakcji. Jeszcze przed przyjęciem tych przepisów wskazywano, że nie można utrudniać życia wszystkim zainteresowanym ziemią tylko dlatego, że założono, że jest ona rolna.

Czytaj także: Każdy chętny będzie mógł kupić hektar ziemi

Działkę do 0,3 ha nierolnik mógł więc nabyć bez problemu. „Teren" o Skibę większy wymagał już kwalifikacji w sianiu i zbieraniu. Zaczęły się problemy z dziedziczeniem domów, np. z hektarem ziemi. Utrudniło to też życie osobom, które chciały przenieść się z miasta na wieś. Trudno było podzielić gospodarstwa na mniejsze działki i sprzedać je każdemu zainteresowanemu. Troska o ziemię rolną zahamowała też obrót nią w granicach administracyjnych miast. O jej przekwalifikowaniu można było pomarzyć.

Po dwóch latach i kilku miesiącach przyszedł czas na refleksję, że można zmienić przepisy, bo spekulacja została powstrzymana, ceny gruntów się ustabilizowały, a duże areały ziemi przechodzą głównie od rolnika do rolnika. Takie wnioski płyną z monitoringu prowadzonego przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolniczego.

Teraz, jak wynika z propozycji ministra rolnictwa, łatwiej będzie kupić kawałek ziemi na wsi, a nawet działki rolne w okolicach miejskich. Tylko nie wiadomo, ile osób musiało zrezygnować z powodu rygorystycznych przepisów z nabycia niewielkich działek rolnych, a ilu właścicieli nie mogło ich sprzedać, bo na wszelki wypadek wrzucono ich do jednego worka ze „spekulantami". Czy aż tyle czasu trzeba było, żeby jasne się stało, że na gruntach rolnych w granicach miast władze samorządowe zwykle planują inwestycje mieszkaniowe lub infrastrukturę? A nawet gdyby miały być przeznaczone pod działalność gospodarczą, to i tak chyba lepsze dla rozwoju miasta niż leżące odłogiem grunty rolne, których nie można sprzedać.

Reklama
Reklama

Czy tworzenie przepisów w oderwaniu od rzeczywistości to na pewno nowoczesna i przemyślana legislacja? ©?

To fakt, zdarzało się, że rolnicy nie mogli powiększyć gospodarstw, bo leżące po sąsiedzku grunty należały do kogoś, kto ich uprawianiem zainteresowany nie był, ale wzrostem wartości jak najbardziej. Tylko że przy okazji likwidowania takich wzbudzających gniew rolników sytuacji wprowadzono ograniczenia dla prawie wszystkich transakcji. Jeszcze przed przyjęciem tych przepisów wskazywano, że nie można utrudniać życia wszystkim zainteresowanym ziemią tylko dlatego, że założono, że jest ona rolna.

Reklama
Opinie Prawne
Roman Namysłowski: Komu przeszkadza doradzanie samorządom?
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Emerytura, nietykalne dobro narodowe
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Chleba nie będzie, będą igrzyska
Opinie Prawne
Piotr Szymaniak: „Szturm na KRS”, czyli wielka awantura o nic
Opinie Prawne
Kalikst Nagel: Centralny Port Komunikacyjny, polonizacja i zmiana myślenia
Materiał Promocyjny
Firmy coraz częściej stawiają na prestiż
Reklama
Reklama