Narracja historyczna państw Europy Zachodniej po drugiej wojnie światowej to dogmat narzucany krajom wstępującym do UE po 2004 r. w sposób niemal neokolonialny. W świadomości niemieckiej slowo „naród" kojarzy się z rasistowskim imperialnym ludobójstwem. W polskiej wywołuje skojarzenie ze wspólnotą ofiar, zagładą polskich elit, heroizmem w obronie wolności. Niemcom flagi narodowe w tłumie kojarzą się z parteitagiem w Norymberdze, Polakom z Westerplatte, Grudniem 1970 r., etosem walki o wolność i niepodległość, bo Polacy, tak jak Żydzi, choć nie w tym samym stopniu i jednak osobno, doświadczyli tego egzystencjalnego strachu, że mogą zostać unicestwieni. Dlatego niepodległe państwo jest gwarantem przetrwania i pomyślności, a myśl o oddaniu suwerenności dla mętnych i egoistycznych racji najsilniejszych w UE wydaje się, choć nie wszystkim, niepokojąca...
Czytaj też: Już nie prawica i lewica lecz globaliści i państwa narodowe
Bitwa o podmiotowość
Polska świadomość podszyta jest ciągle lękiem, jak w Izraelu, iż możemy nie istnieć. Dla sporej części elit liberalno-lewicowych taka postawa w UE jest anachroniczna, bo ta przezwyciężyła traumy przeszłości, dając gwarancje bezpieczeństwa wszystkim. Ta diagnoza jest już nieaktualna, bo podmiotowość narodu to znacznie więcej niż terytorium państwowe dobrze zarządzanych konsumentow. To problem podmiotowości rozumianej jako kulturowa tożsamość, ale też konieczność obrony wolności indywidualnej coraz bardziej ograniczanej regulacjami globalnej ideologii „postępu".
Bez wątpienia czas klasycznej suwerenności przeminął i nawet największe potęgi są związane ograniczeniami prawa międzynarodowego i złożonością świata. Na mocy traktatów kraje UE oddały też część swojej suwerenności na rzecz organów unijnych. Choć jednak czas klasycznej suwerenności przeminął, nie oznacza to, że przeminął czas podmiotowości i w UE o nią toczy się bitwa. Słabe kraje, np. Grecja, straciły podmiotowość, a inne za sprawą polityki imigracyjnej Brukseli miały ją utracić. Europejski projekt zaczyna przypominać Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego w formie Świętej Unii Europejskiej Narodu Niemieckiego. W centrum rozważań nad ustrojem UE leżało zawsze pytanie, jak ją rozszerzać, bo integracja zakłada równość partnerów, a doszło do wchłonięcia nadzorowanego przez najsilniejszych Wschodu.
Nie o praworządność, tylko o sprawiedliwość
Problem z Polską występuje w każdym historycznym projekcie urządzania Europy, gdy chciano ją integrować według zasad obcych, poza okresem między XV a XVII w. Jej wejście do Unii było wejściem w logikę integracji nie do końca zrozumiałej, bo tłumionej korzyściami ekonomicznymi i nieświadomością, że dominujące elity postkomunistyczne i liberalno-lewicowe przyjęły model integracji kompradorskiej. Obecny konflikt z Unią nie jest konfliktem o „państwo prawa". Chodzi o to, że obecne rządy Polski, Czech czy Węgier starają się ten „bezalternatywny" projekt integracji pozbawiający podmiotowości kraje słabsze uczynić bardziej sprawiedliwym.