Krzyż w Sejmie: prawno-konstytucyjna analiza Piotra Winczorka

To, co można byłoby osiągnąć, usuwając krzyż z sali obrad, jest mniej warte niż straty, jakie czynność ta mogłaby wywołać – uważa Piotr Winczorek profesor prawa z Uniwersytetu Warszawskiego

Publikacja: 02.12.2011 08:37

To, co można byłoby osiągnąć, usuwając krzyż z sali obrad, jest mniej warte niż straty, jakie czynno

To, co można byłoby osiągnąć, usuwając krzyż z sali obrad, jest mniej warte niż straty, jakie czynność ta mogłaby wywołać – uważa Piotr Winczorek

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński kkam Kuba Kamiński Kuba Kamiński

Kwestia obecności krzyża w sali obrad sejmowych od dawna budzi kontrowersje. Obecnie jednak w wyniku żądań klubu poselskiego Janusza Palikota stała się wyjątkowo gorąca. Jak donosi prasa, marszałek Sejmu Ewa Kopacz zamówiła w Biurze Analiz Sejmowych opinię w tej sprawie Choć nie jestem adresatem tego zamówienia, chciałbym dorzucić tu swoje dwa grosze.

Jak wiadomo, krzyż nad jednym z wejść do sali obrad plenarnych został, bez publicznej zapowiedzi, umieszczony w nocy przez dwóch posłów, którzy, o ile wiem, nie pytali o zgodę ani marszałka Sejmu, ani Konwentu Seniorów, ani tym bardziej całej izby. Można więc powiedzieć, że działali z zaskoczenia i postawili Sejm i opinię publiczną przed faktem dokonanym. Stało się to przed kilkunastu już laty, więc sam upływ czasu złagodził wobec niego zarzuty natury prawno-regulaminowej.

Za i przeciw

Z krzyżem jest więc teraz tak, że nie idzie o to, czy go wieszać, ale czy go usunąć. Usuwanie zaś bardzo łatwo przedstawić jako czyn wrogi Kościołowi, religii katolickiej i jej najważniejszemu symbolowi. Postulat usunięcia krzyża można uznać za walkę z krzyżem, i to nie tylko tym konkretnym – sejmowym, ale też krzyżem w ogóle, gdziekolwiek się pojawia. „Walka z" kojarzy się zdecydowanie gorzej niż „walka o" czy tym bardziej „starania o" (tu – o usunięcie krzyża z Sejmu). Jest traktowana, przynajmniej w warstwie werbalnej, jako szczególnie agresywna i nienawistna.

Sprawę obecności krzyża w takim miejscu jak sala obrad plenarnych Sejmu rozpatrywać można z dwóch przynajmniej punktów widzenia: społeczno-kulturowego i prawno-konstytucyjnego, i powoływać się dla jej rozstrzygnięcia na dwa typy argumentów: „za" i „przeciw".

Gdy na rzecz spojrzeć ze społeczno-kulturowego punktu widzenia, za obecnością krzyża w Sejmie przemawia to przede wszystkim, że krzyż jest znakiem religijnym, do którego przywiązana jest zdecydowana większość naszego narodu. Skoro Sejm jest emanacją polityczną narodu, to znak, który jest dla narodu tak cenny, powinien być w nim eksponowany obok orła w koronie i biało-czerwonej flagi.

Jako ważny, choć moim zdaniem nieco naciągany, argument przedstawia się w tym wypadku twierdzenie, że krzyż jest symbolem polskiej tożsamości.

To bezsporne, że chrześcijaństwo kształtowało przez wieki charakter naszego narodu. Lecz nie tylko chrześcijaństwo w katolickiej jego odmianie pełniło taką rolę. W naszych dziejach obecne były też inne wyznania odwołujące się do ewangelii. Znaczna zaś część mieszkańców Polski przywiązana była przez pokolenia do wyznania mojżeszowego.

Chrześcijaństwo i krzyż są w podobnym stopniu – jak w wypadku Polaków – czynnikiem kształtującym tożsamość wielu narodów: od Rosjan do Brazylijczyków, od Amerykanów po mieszkańców Filipin. Nacjonalizacja krzyża, szczególne przypisanie go jednemu narodowi, kłóci się, moim zdaniem, z uniwersalnym przesłaniem religijnym, jakie on niesie.

Przeciw obecności krzyża w Sejmie podnieść można ten argument, że nie wszyscy Polacy to chrześcijanie i nie wszyscy godzą się na to, by był on jednym z symboli ich tożsamości. Są zdania, że choć stanowią mniejszość, ich uczucia powinny być również szanowane. Krzyż jest obecny w Polsce powszechnie. Ale są takie miejsca, gdzie go być nie powinno, bo są to miejsca szczególne. Nie byłoby chyba, powiadają, niczym bolesnym, aby w takim miejscu jak Sejm, który reprezentuje również niechrześcijańską część obywateli, raczej się nie pojawiał.

Jest jednak niebezpieczeństwo, że argument ten zostanie wykorzystany do poparcia postulatu eliminacji krzyży również z innych miejsc (np. klas szkolnych, sal szpitalnych), w których dziś je znajdujemy. Gdyby tak się miało zdarzyć, podniesienie sprawy krzyża w Sejmie byłoby początkiem lawiny, której społeczne następstwa są trudne do przewidzenia.

Prawno-konstytucyjny aspekt sprawy krzyża jest równie istotny. Za jego obecnością w sali obrad sejmowych przemówić może pewien fragment art. 25 ust. 2 naszej ustawy zasadniczej, z którego da się wyprowadzić normę nakazującą władzom Rzeczypospolitej Polskiej zapewnianie swobody wyrażania przekonań religijnych w życiu publicznym. To, co się dzieje w Sejmie, z pewnością objąć można pojęciem „życie publiczne". Skoro można w nim wyrażać przekonania religijne, to również można dawać im wyraz przez publiczne eksponowanie ich symboli – w tym wypadku krzyża. Prawo uzewnętrzniania publicznie swojej religii jest zarazem prawem człowieka gwarantowanym konstytucyjnie (art. 53 ust. 2). Ci więc, którzy czują potrzebę dawania wyrazu swoim religijnym przekonaniom, mogą to czynić również w takim miejscu jak Sejm, a fakt, że są posłami, nie może być interpretowany na niekorzyść realizacji tego prawa.

Jest jednak i druga strona medalu. Konstytucja stanowi, iż władze publiczne zachowują (czytaj – mają obowiązek zachować) bezstronność w sprawach przekonań religijnych (art. 25 ust. 1) Oznacza to, że nie mogą działać w sposób, który dałoby się rozumieć jako opowiadanie się za lub przeciwko jakiegokolwiek rodzaju wierze religijnej. Opowiadać się można, nie zachowując bezstronności, na różne sposoby. Dziś na przykład nie wydaje się prawdopodobne, aby władze publiczne ingerowały w treść nauczania religijnego lub w treść właściwych danemu wyznaniu prawd wiary. Czasy, kiedy było to praktyką powszechną, przynajmniej w chrześcijaństwie, dawno minęły. Ale możliwe jest sugerowanie, iż władza publiczna ceni sobie jakąś religię bardziej niż inne.

Eksponowanie krzyża w pomieszczeniach przeznaczonych do podejmowania czynności władczych – urzędach administracji publicznej, sądach, salach obrad ciał przedstawicielskich – może być odczytane jako tego typu sugestia, a to narusza zasadę bezstronności religijnej władzy publicznej.

Nie warto

Odpowiedź, czy usuwać krzyż z sali Sejmu, nie jest jednoznaczna. Argumenty są bowiem podzielone. Przekonuje mnie pogląd ks. Adama Bonieckiego, który pytany o to stwierdził, że obie odpowiedzi – na „tak" i na „nie" – są dopuszczalne. To w sferze rozważań teoretycznych. Ale co czynić w praktyce? Gdyby to ode mnie zależało, nie usuwałbym krzyża z Sejmu, ale nie z powodów pryncypialnych, lecz pragmatycznych, a może nawet oportunistycznych.

To, co można byłoby osiągnąć przez zdjęcie tego właśnie krzyża ze ściany, jest mniej warte niż straty, jakie mogłoby wywołać takie działanie. „Walka z krzyżem" i „w jego obronie" mogłaby się stać zarzewiem niepokojów, których nie warto wywoływać, zwłaszcza w takich czasach jak obecne, gdy stoją przed nami rzeczywiście niełatwe wyzwania i grożą nam naprawdę poważne niebezpieczeństwa.

Zobacz inne opnie:

Prawnicy, doradcy i biegli

Kwestia obecności krzyża w sali obrad sejmowych od dawna budzi kontrowersje. Obecnie jednak w wyniku żądań klubu poselskiego Janusza Palikota stała się wyjątkowo gorąca. Jak donosi prasa, marszałek Sejmu Ewa Kopacz zamówiła w Biurze Analiz Sejmowych opinię w tej sprawie Choć nie jestem adresatem tego zamówienia, chciałbym dorzucić tu swoje dwa grosze.

Jak wiadomo, krzyż nad jednym z wejść do sali obrad plenarnych został, bez publicznej zapowiedzi, umieszczony w nocy przez dwóch posłów, którzy, o ile wiem, nie pytali o zgodę ani marszałka Sejmu, ani Konwentu Seniorów, ani tym bardziej całej izby. Można więc powiedzieć, że działali z zaskoczenia i postawili Sejm i opinię publiczną przed faktem dokonanym. Stało się to przed kilkunastu już laty, więc sam upływ czasu złagodził wobec niego zarzuty natury prawno-regulaminowej.

Pozostało 87% artykułu
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Co dalej z podsłuchami i Pegasusem po raporcie Adama Bodnara
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem