Nie sądzi pan, że instytucja, której pan tak broni, rozleniwia prokuratorów? Mają zeznania, dowody podane na tacy, nie muszą więc nic robić, sprawdzać, szukać.
Niestety tak czasem się dzieje, ale to wypaczenie instytucji świadka koronnego. Nie możemy zapominać, że to bandyci, którzy w zamian za współpracę dostają wolność. Weryfikacja tego, co mówią, musi być solidna. W dodatku wersja wydarzeń podana przez świadka koronnego nie może być jedynym dowodem w sprawie. Prokuratorzy, którzy opierają akt oskarżenia tylko na takich zeznaniach, robią błąd, ponieważ sąd nie da im wiary. Nie da, gdyż każdą wątpliwość i niespójność w zeznaniach musi rozstrzygać na korzyść oskarżonego. I co się wówczas dzieje? Sprawa upada. W tym, co mówię, łatwo zresztą o porównania. Prokurator pisze akt oskarżenia w sprawie o korupcję, mając jako jedyny dowód podsłuch. I co? Taka sprawa też padnie. Istnieje jeszcze jedno zagrożenie: gdy zeznania świadka koronnego są jedynym dowodem, może on wymuszać coraz większe profity od państwa, a prokurator, nie mając wyjścia, godzi się na nie. Choć trzeba zaznaczyć, że takie przypadki miały miejsce głównie w latach 90. Dodać trzeba, że dla świadka koronnego bonusem jest darowanie kary, a nie przyznana pomoc czy jakieś inne korzyści wynikające z programu ochrony. Inną sprawą jest, że czasem w pogoni za wynikiem policjanci i prokuratorzy są gotowi obiecać dużo więcej, niż mogą zgodnie z prawem zaoferować.
Może więc ta instytucja ma jakieś mankamenty i nie warto jej bronić za wszelką cenę?
Oczywiście, że ma, ale nie sposób nie docenić jej zasług w zwalczaniu przestępczości zorganizowanej. To dzięki niej udało się rozbić solidarność grup przestępczych, zmowę milczenia. Przestępcy zaczęli się bać, przestępczy proceder stał się mniej opłacalny, a ryzyko wpadki coraz większe. Przestępczość zorganizowana dziś się nie afiszuje, bo to przynosi straty, a nie korzyści, choć paradoksalnie brutalność wewnątrz grup wzrasta. Tak pokazują rozpoznanie operacyjne i badania kryminologiczne.
Przyznanie statusu daje profity, gwarantuje bezkarność. Pokusa jest duża. Czy przestępcy chętnie garną się do współpracy z organami ścigania?
Zainteresowanie jest umiarkowane. Wielu z nich nawet jeśli chce i godzi się, to potem nie kryje rozczarowania. Całkiem niedawno robiłem badania, w których pytałem ich o oczekiwania dotyczące programu ochrony świadka koronnego. I wie pani, co odpowiadali? Że inaczej to sobie wyobrażali. Że pomoc trwa zbyt krótko i istnieje tylko z nazwy, a procesy trwają latami. Proszą o nowe dokumenty, a nawet pomoc w założeniu działalności gospodarczej. U większości widać rozczarowanie.