Z pierwszą publikacją prof. Makarewicza spotkałem się w moich studenckich latach, kiedy to w bibliotece KUL-u sięgnąłem po stojące obok siebie dwa podręczniki prawa karnego: jeden autorstwa Makarewicza, wydany w 1919 r. we Lwowie i drugi wydany w Peerelu w 1956 r.
Przeczytałem obydwie i stwierdziłem wówczas, że głównym zadaniem, jakie czeka polską myśl prawniczą, jest oczyszczenie prawa karnego z komunistycznych bredni, którymi tę dziedzinę naszpikowano. Ten podręcznik, jak i kolejne publikacje Makarewicza, pisane były pięknym językiem polskim, i jednocześnie powszechnie zrozumiałym, bez „naukowych", prawniczych udziwnień. Ich lektura pozwoliła mi zrozumieć istotę prawa karnego. Książka Makarewicza, z którą zetknąłem się w pierwszej kolejności, opatrzona jest dedykacją, która przyprawia mnie o przyspieszenie akcji serca. Brzmiała ona następująco: „Ex Urbem Semper Fidelis Poloniae Restituta homagium". To w kontekście informacji o zaliczeniu Makarewicza do grona ukraińskich prawników, tego senatora RP kilku kadencji, a więc także polityka. Poglądy ideowe miał chadeckie.
Sowiecki kodeks
Zagadką jest jego pozostanie we Lwowie po wcieleniu tego miasta do ZSRR. Wziąć należy pod uwagę osobisty stosunek Makarewicza do tego miasta, jak i być może program dalszej pracy naukowej, który Makarewicz miał i którego możliwość realizacji widział we Lwowie. Wiedział doskonale, czym jest sowiecki system i prawo karne, bo przecież w 1926 r. napisał przedmowę do Kodeksu karnego republik sowieckich, decyzja jego była zatem świadoma. Myślę, że po prostu chciał się przyjrzeć, jak ten system funkcjonuje, a nieobce były mu przecież badania prawnoporównawcze, bo w przedmowie do wspomnianej książki wskazał, że komparatystyka prawna na wielką skalę to jest to, co lubi bardzo. Polegała ona na tym, że każdą instytucję naświetlano nie tylko racjonalistycznie i historycznie, ale szukano także jej „przejawów" w ustawodawstwie obcym, nie cofając się nawet przed ustawodawstwem egzotycznym, jak kodeks japoński lub kodeks dla Syjamu. Wszelkie dywagacje, czy był prawnikiem burżuazyjnym, który wybrał naukę sowiecką, są równie bez znaczenia jak te zaliczające Makarewicza do grona karnistów ukraińskich.
Czy Makarewicz potrzebny jest dziś? Myślę, że bardziej potrzebny jest styl pracy przyjęty przez Komisję Kodyfikacyjną i tryb wprowadzania w życie kodeksów. Kodeks karny z 1932 r. to dzieło wyłącznie tej Komisji i żaden poseł nie zmącił jasnej i przejrzystej treści tego arcydzieła polskiej myśli karnistycznej. To przekonanie, że prawo karne, że kodeks karny są tak wyjątkową dziedziną i aktem prawnym, że byle poseł nie może w nim mącić, potrzebne jest i dziś.
Atak młodych
Chociaż Kk z 1932 r. to znakomite dzieło, na którym wzorowali się twórcy kodeksów wielu państw, to jednak tu, w kraju miało licznych wrogów. Byli to tzw. młodzi prawnicy, którzy na III Zjeździe Prawników Polskich w Katowicach w 1937 r. przystąpili do zmasowanego ataku na obowiązujący zaledwie kilka lat kodeks. Atak zaowocował kontratakiem Makarewicza i dwiema jego publikacjami: „Prawo karne w Katowicach" i „Czy nowelizować prawo karne". Przedmiotem ataku ze strony „młodych prawników" było kodeksowe uregulowanie zasad sędziowskiego wymiaru kary zawarte w art. 54. Zgodnie z tym przepisem sąd wymierza(ł) karę według swojego uznania, zwracając uwagę przede wszystkim na pobudki oraz sposób działania sprawcy i jego stosunek do pokrzywdzonego, na stopień rozwoju umysłowego i charakter sprawcy, na jego dotychczasowe życie, tudzież na zachowanie sprawcy po popełnieniu przestępstwa. No i ten przepis „młodym prawnikom" się nie podobał, bo według nich „dobry sędzia to taki sędzia, który wymierza kary surowe, mające na względzie unieszkodliwienie przestępcy i odstraszenie innych od popełniania przestępstw", a nakazu kierowania się przy wymierzaniu kary takimi „wektorami" w art. 54 kk z 1932 r. nie było. Makarewicz nie poddał się temu modernizmowi w prawie karnym i uzasadnił obowiązującą regulację, twierdząc, że postulowane przez „młodych prawników" unieszkodliwienie sprawcy musiałoby doprowadzić do skreślenia art. 54 albo do stworzenia całkiem nowego kodeksu przewidującego środki, które służyłyby unieszkodliwianiu, z szeroko szafowaną karą śmierci, z karą banicji. Wydaje się, że istota sporu pomiędzy Makarewiczem a grupą „młodych prawników" wynikała z niezrozumienie przez nich ducha tej regulacji. Trochę zdziwiony tym atakiem pisał: „Trudno mi wierzyć, ażeby było w Polsce wielu sędziów, którzy mając tak wyraźne wytyczne mogliby się mylić przy stosowaniu art. 54 co do intencji kodeksu. Wszak kodeks woła do nich głosem wielkim: patrzcie, oto wśród materiału ludzkiego, który przewijać się będzie przed wami, napotkacie różne typy ludzi, co do których ze względu na ich charakter, okoliczności towarzyszące popełnieniu przestępstwa, zachowanie się po jego popełnieniu, przypuszczać należy, że mimo niewykonania kary nie popełnią więcej przestępstwa, a zatem sąd może wydać wyrok z zawieszeniem wykonania kary.