Karać kiboli, nie kibiców - apeluje Krzysztof Stępiński, adwokat

Apelacja w procesie karnym, wniesiona przez osobę nieuprawnioną, podlega odrzuceniu. To powód, by zabrać publicznie głos w sprawie wydarzeń sprzed tygodnia, które miały miejsce na Stadionie Narodowym - Krzysztof Stępiński, adwokat

Publikacja: 22.10.2012 18:00

Kiedy zapadła decyzja o odwołaniu meczu piłki nożnej Anglia – Polska, imprezy masowej w rozumieniu przepisów stosownej ustawy, na boisko - zamiast piłkarzy - wbiegło dwóch kibiców. Nikogo nie chcieli skrzywdzić. Nie mieli złych zamiarów. Ich zachowanie, choć formalnie sprzeczne z prawem, wywołało wyłącznie salwy śmiechu wściekłych kibiców. Dwaj normalni faceci, których w Internecie natychmiast okrzyknięto bohaterami pokazali, że w sytuacji, w której - nie wiadomo, śmiać się, czy płakać, poczucie humoru i odrobina fantazji nie mogą zaszkodzić. Przeciwnie mogą pomóc. Oni pomogli rozładować napięcie i stonować agresję wobec ulubionego przez kibiców związku sportowego. Ucieczka przed stewardami, zakończona efektowną jaskółką, wielu rozbawiła do łez. Czy każdy, kto łamie prawo, musi ponieść odpowiedzialność karną? Kiedy sąd powinien umieć zdobyć się na wielkoduszność?

Kilkadziesiąt godzin po zatrzymaniu obaj kibice, na pewno nie kibole, stanęli przed sądem. Zostali oskarżeni o popełnienie przestępstwa, za które – mówiąc potocznie, można pójść siedzieć do więzienia. Zostali osądzeni. Jak wiadomo sąd uznał ich winnych popełnienia zarzucanych czynów i postępowania warunkowo umorzył. Taki wyrok, zapewne zgody z literalną wykładnią prawa, bazuje na założeniu, że stopień społecznej szkodliwości czynu, z którego śmieli się wszyscy, jest nieznaczny. Nawet nie wiem, czy wyrok uprawomocnił się. Nie byłem obrońcą podsądnego, a media w tej sprawie milczą.

My Polacy zawsze oburzamy się, kiedy opowiada się o nas dowcipy typu Polish jokes. Tymczasem historia z dachem, który pozostał otwarty, gdy miało lać i został zamknięty, gdy pogoda poprawiła się, jest klasycznym Polish joke samym w sobie. Wywołał skutek dużo poważniejszy niż jaskółka na wodzie! Obciach. Teraz prowadzone są kontrole, które pokażą kto zawinił, a w rezultacie ośmieszył nas. Bo świat się śmieje - wybudowali sobie dach za setki milionów i nie wiedzą, jak z niego korzystać. Gdyby sprawa z dachem wydarzyła się w czasach, gdy Amerykanie zrzucali na nasze pola stonkę, zdarzenie zostałoby potraktowane jako sabotaż i kilka osób od tygodnia siedziałoby w kiciu. Ale mamy demokrację, więc sądzimy tych, których udało się złapać. Bohaterów Basenu Narodowego.

Mecze piłkarskie, na żywo zresztą, oglądam od ponad pół wieku. W zasadzie widziałem na własne oczy wszystko, co złe. Bójki i pobicia na trybunach. Także ustawki. Rasistowskie zachowania piłkarzy i kibiców. Głupie decyzje sędziów i skandaliczne zachowania działaczy. Wszystkie te zdarzenia cechuje wysoki stopień społecznej szkodliwości, choć niektóre z nich, jak na przykład głupotę działaczy lub sprzeczne ze skodyfikowanymi zasadami gry w piłkę decyzje sędziów, przestępstwami nie są. Najlepszym przykładem niech będzie decyzja obserwatora pewnego związku, który bezkarnie nie reaguje, kiedy na trybunach, na wiszą rasistowskie hasła. Niestety nie widziałem na żywo tego, co działo się po meczu Anglia – Polska. Zakładam, że przekaz telewizyjny nie kłamał. Dwóch deszczowych kibiców rozładowało napięcie. Gniew kibiców zamienili w śmiech. Ktoś, kto nie wie, jak reaguje tłum, który czuje się oszukany przez kilku idiotów, powinien dostrzec w działaniu sprawców swojego rodzaju wartość pozytywną. Wartość, której nie sposób pominąć podczas oceny stopnia społecznej szkodliwości czynów, które prokurator – zgodnie z zasadą legalizmu, postanowił ścigać.

Na jakiej podstawie można było uznać w tej konkretnej sprawie, że kibic, który w niespornych okolicznościach złamał znane mu zasady imprezy masowej, popełnił przestępstwo? Że jego zachowanie cechował nieznaczny, a nie znikomy, stopień społecznej szkodliwości, co – jako warunek sine qua non, uzasadniało stwierdzenie winy i warunkowe umorzenie postępowania, a w konsekwencji orzeczenie środka karnego dolegliwego dla każdego normalnego kibica - zakazu stadionowego? Aby zapobiec dowolności ocen w zakresie mierzenia owej społecznej szkodliwości ustawodawca wprowadził do kodeksu karnego przepis art. 115 § 2, zgodnie z którym „przy ocenie stopnia społecznej szkodliwości czynu sąd bierze pod uwagę rodzaj i charakter naruszonego dobra, rozmiar grożącej szkody, sposób i okoliczności popełnienia czynu, wagę naruszonych przez sprawcę obowiązków, jak również postać zamiaru, motywację sprawcy, rodzaj naruszonych reguł ostrożności i stopień ich naruszenia". Uff, czego tam nie ma?

Co do mnie uważam, że kibice, o których piszę, powinni zostać uniewinnieni. Dlaczego? Bo  czyn, którego się dopuścili choć zawiera wszystkie znamiona przestępstwa, nie jest społecznie szkodliwy. Sąd Najwyższy dawno temu orzekł, że „nie stanowi przestępstwa czyn zabroniony, który pozbawiony jest cech społecznej szkodliwości". Świadomie wtargnęli na boisko? Tak, ale to należy do znamion przestępstwa. Zagrozili przebiegowi imprezy masowej? Formalnie tak, ale w mniejszym stopniu niż głupota osób odpowiedzialnych za nie rozłożenie dachu, gdy prognozy zapowiadały ulewę, a w efekcie stan boiska. Ich  zachowanie wywołało raptem powszechny śmiech. To mały pikuś w porównaniu ze szkodami, których doznali kibice, które teraz trzeba będzie naprawić. Jaskółka na wodzie pozwoliła rozładować agresję skumulowaną w zawiedzionym tłumie kibiców. Na sprawcach nie ciążyły żadne obowiązki, nie musieli respektować żadnych zasad ostrożności. Wszystko, co zrobili trudno ocenić inaczej niż niegroźny publiczny żart, co do motywów działania - realizację marzenia kibica. Kibica, nie kibola! To także dzięki temu zachowaniu, wielotysięczny zawiedziony tłum rozszedł się spokojnie. Nic dodać, nic ująć.

Z art. 2 § 1 KK wynika, że nie stanowi przestępstwa czyn zabroniony, którego społeczna szkodliwość jest znikoma. Uważam, że ten przepis powinien mieć zastosowanie w tej sprawie.

Kiedy zapadła decyzja o odwołaniu meczu piłki nożnej Anglia – Polska, imprezy masowej w rozumieniu przepisów stosownej ustawy, na boisko - zamiast piłkarzy - wbiegło dwóch kibiców. Nikogo nie chcieli skrzywdzić. Nie mieli złych zamiarów. Ich zachowanie, choć formalnie sprzeczne z prawem, wywołało wyłącznie salwy śmiechu wściekłych kibiców. Dwaj normalni faceci, których w Internecie natychmiast okrzyknięto bohaterami pokazali, że w sytuacji, w której - nie wiadomo, śmiać się, czy płakać, poczucie humoru i odrobina fantazji nie mogą zaszkodzić. Przeciwnie mogą pomóc. Oni pomogli rozładować napięcie i stonować agresję wobec ulubionego przez kibiców związku sportowego. Ucieczka przed stewardami, zakończona efektowną jaskółką, wielu rozbawiła do łez. Czy każdy, kto łamie prawo, musi ponieść odpowiedzialność karną? Kiedy sąd powinien umieć zdobyć się na wielkoduszność?

Pozostało 85% artykułu
Opinie Prawne
Mirosław Wróblewski: Ochrona prywatności i danych osobowych jako prawo człowieka
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Święczkowski nie zmieni TK, ale będzie bardziej subtelny niż Przyłębska
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Biznes umie liczyć, niech liczy na siebie
Opinie Prawne
Michał Romanowski: Opcja zerowa wobec neosędziów to początek końca wartości
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Komisja Wenecka broni sędziów Trybunału Konstytucyjnego