Sądzenie powinno oznaczać wymierzanie sprawiedliwości

Adwokatura wydają się być naturalnym rezerwuarem doświadczonych kadr dla wymiaru sprawiedliwości – pisze adwokat Krzysztof Boszko

Publikacja: 09.11.2012 08:03

Krzysztof Boszko, Sekretarz Naczelnej Rady Adwokackiej

Krzysztof Boszko, Sekretarz Naczelnej Rady Adwokackiej

Foto: archiwum prywatne

Red

I nadszedł rok 2008, który wyrokiem TK wywrócił zastałą ścieżkę do zawodu sędziego. Słuszny niewątpliwie z punktu widzenia konstytucyjnego prawa do niezawisłego sądu werdykt doprowadził do sytuacji, w której niemal 25 proc., jak ktoś nazwał „czynnika orzekającego", w skali kraju utraciło legitymację do wymierzania sprawiedliwości. Poczęto więc szukać rozwiązań zastępczych, prowizorycznych (długie vacatio legis), jak również systemowych, pierwotnie zaproponowanych podczas konferencji „Urząd sędziego koroną zawodów prawniczych" zwołanej z inicjatywy Krajowej Rady Sądownictwa na 22 kwietnia 2008 r. Efektem konferencji był dojrzały projekt zmian ustawowych, który, niestety, nie doczekał się pełnej realizacji.

Powrócono do koncepcji zawodu sędziego jako korony zawodów prawniczych. Koncepcja ta nie znalazła praktycznie oponentów, jednak jej praktyczne rozwinięcie rozumiane było wielorako. Jedni – zwłaszcza najbardziej zainteresowani – sędziowie orzekający wspominali o cierniach tej korony włożonej na ich skronie. Inni widzieli w niej ukoronowanie zawodu referendarza sądowego i asystenta sędziego.

Nowe kadry

To właśnie referendarze i asystenci sędziego, odbywszy aplikację i zdawszy egzamin sędziowski, mieli się stać czymś na kształt asesorów. To oni w założeniu mieli stanowić nowe źródło kadr Temidy po latach gorliwej służby u jej stóp, poddani ocenom statystycznym co do liczby załatwionych spraw, terminowości, poddani ocenie sędziów wizytatorów i wreszcie głosowaniu na forum kolegium sądu i jego zgromadzeniu podlegać mieli wstępnej weryfikacji przez zespoły Krajowej Rady Sądownictwa. Zachowano także możliwość przechodzenia z innych zawodów prawniczych do stanu sędziowskiego, poddając kandydatów z tych zawodów analogicznej ścieżce weryfikacji. Jednakowoż zestandaryzowany system oceniania, przydatny w odniesieniu do referendarzy i asystentów, nijak miał się do oceny kwalifikacji np. adwokata z 20-letnim stażem i niekwestionowanym dorobkiem zawodowym, a często i naukowym.

Dane statystyczne co do „załatwiania" spraw, terminowości nie istnieją, rozpoznawalność kandydata, a co za tym idzie, możliwość uzyskania dobrego wyniku głosowania na zgromadzeniu i kolegium sądu jest zazwyczaj znikoma. Tę część rekrutacji na stanowiska sędziowskie uznać należy za jawnie dyskryminującą inne zawody prawnicze.

Zmiany w prawie o ustroju sądów powszechnych oraz ustawa o KRS włączyły prawnicze samorządy w system wyłaniania kandydatów na sędziów, umożliwiając udział ich przedstawicielom w pracach zespołów KRS.

Z racji pełnionej przeze mnie funkcji w adwokaturze przypadł mi zaszczyt uczestniczenia w posiedzeniach wielu zespołów. Do zaszczytu tego podchodziłem zrazu powściągliwie, zrażony wieloma niedawnymi „usprawnieniami" szeroko pojętego wymiaru sprawiedliwości, oczekiwałem raczej kolejnej atrapy, mającej służyć rutynowemu wyłanianiu kandydatów. W pamięci miałem i mam niepojęte, systematyczne psucie trzeciej władzy i jej otoczenia przez prawodawcę. Poczynając od fatalnego obniżenia średnich standardów studiów wyższych przez odebranie samorządom prawniczym decydującego wpływu na ich skład osobowy, narzucenie państwowych egzaminów testowych na aplikacje o rozpaczliwie niskim poziomie, promowanie pod hasłem deregulacji masowego dostępu do zawodów prawniczych osób niekompetentnych, wyeliminowanie części ustnej z egzaminu adwokackiego i zasad etyki oraz deontologii zawodu po zastąpienie dotychczasowego modelu aplikacji sędziowskiej czymś, co na swój użytek nazwałem „szkołą janczarów" – Krajową Szkołą Sądownictwa i Prokuratury. Powściągliwą radość z zaszczytu opierałem także na informacjach dotyczących znikomej liczby stanowisk sędziowskich w rzeczywistości obsadzanych przez osoby przechodzące z innych zawodów prawniczych.

Wiele lat temu zdałem egzamin sędziowski, a aplikację odbywałem pod patronatem wielu wybitnych sędziów. Całe swoje życie zawodowe jestem w sądzie. Dlatego wiem, jak ważne jest rozróżnienie sądzenia i wymierzania sprawiedliwości – nie do przecenienia jest, aby w praktyce sądowej oba te procesy były jednością.

Sądzić można nauczyć każdego przeciętnie inteligentnego absolwenta uczelni wyższych, niekoniecznie nawet uniwersyteckich studiów prawniczych. Nada się do tego znakomicie Krajowa Szkoła Sędziów i Prokuratorów, w której w warunkach skoszarowania zgromadzi się zdolną młodzież prawniczą, nowoczesnymi metodami wtłoczy się im do głów odpowiednie quantum przepisów i orzeczeń, przeprowadzi symulowane rozprawy i inne czynności sądowe i pozasądowe, ułoży warsztat. Egzaminy i rywalizacja wzajemna wyłonią creme de la creme i... będą już mogli osądzić każdą sprawę. Bez dotykania żywej tkanki rzeczywistego sporu sądowego? Bez doświadczenia? Należy wątpić.

Wytrenować się nie da

Sprawiedliwy wyrok to wyrok nie tylko zgodny z prawem, ale także, a może przede wszystkim, wyrok słuszny, rozstrzygający o prawach i obowiązkach stron zgodnie z elementarnym poczuciem sprawiedliwości, ze zwyczajami i zasadami współżycia społecznego.

Takiego rozstrzygnięcia nie sposób uzyskać od programu komputerowego, nie wyda go nawet najlepiej wytrenowany i wykształcony młody człowiek bez doświadczenia, także życiowego. Po zniknięciu z sal sądowych asesorów powstała luka w praktycznym przygotowaniu sędziów do samodzielnego wykonywania zawodu. Luki tej nie wypełni praktyka zawodowa zdobywana przez referendarzy czy asystentów sędziów. Obszary ich praktycznych doświadczeń są bardzo wąskie, a co ważniejsze – nie uczestniczą oni bezpośrednio w orzekaniu rozumianym jako podejmowanie decyzji. Nie postuluję całkowitego odstąpienia od obsadzania wakujących stanowisk sędziowskich referendarzami czy asystentami sędziów, wskazuję jedynie, że ich ocena przed rekomendacją winna w większym niż dotychczas stopniu uwzględniać doświadczenie zawodowe i osobiste. Zdaję sobie jednak sprawę z braku efektywnych instrumentów takiej weryfikacji. Na pewno sito KRS wychwyci spośród nich prawdziwe diamenty, jednak aby diament stał się brylantem, wymaga oszlifowania pod ręką mistrza – patrona, zanim stanie się ozdobą korony.

Rozważyć także należy zastąpienie asesury inną formą orzekania przez kandydatów na pełnoprawnych sędziów. Koncepcja sędziego na próbę, czy jak wolą niektórzy podsędka, uprawnionego do orzekania przez określony czas w wyselekcjonowanych, drobnych sprawach, aczkolwiek prawnie dopuszczalna wydaje mi się niebezpieczna systemowo. Podobnie jak w wypadku asesorów sędzia na próbę spotkać się musi z dylematem stawiającym pod znakiem zapytania jego pełną niezawisłość. Sędzia taki – z subiektywnego punktu widzenia – powinien sądzić tak, aby jego orzeczenia zostały pozytywnie ocenione w procesie weryfikowania jego przydatności na stanowisko sędziego bezterminowego.

Obawiam się, że mogłoby to sprowadzić orzekanie do sądzenia, ale już nie zawsze do wymierzania sprawiedliwości. Bardziej przekonuje mnie koncepcja rozszerzenia kategorii stanowisk sędziowskich o sędziego grodzkiego. Sędzia taki uzyskiwałby nominację bezterminowo, jednak orzekać mógłby jedynie w enumeratywnie wymienionych, drobnych sprawach karnych, karnych skarbowych, cywilnych oraz w sprawach o wykroczenia. Po przepracowaniu kilku lat sędzia grodzki mógłby, ale nie musiałby, zostać nominowany na stanowisko sędziego rejonowego.

Zarówno wyżej opisana koncepcja sędziego na próbę, jak i sędziego grodzkiego wymagają zmian ustawowych i z przyczyn oczywistych nie mogą stanowić sposobu wypełnienia luki doświadczenia u osób mianowanych obecnie na stanowiska sędziowskie.

Już choćby ta ostatnia przyczyna powinna skłonić KRS do śmielszego rekomendowania przedstawicieli innych zawodów prawniczych, w pierwszej kolejności adwokatów i prokuratorów. Przez wiele lat tylko nieliczni adwokaci zostawali sędziami, trend był raczej odwrotny. To młodzi sędziowie, jak tylko osiągnęli trzyletni staż uprawniający wówczas do wpisu na listę adwokatów, wpisy takie uzyskiwali. Omamieni nieprawdziwymi wizjami o rzekomo fantastycznych zarobkach przez adwokatów szybko zderzyli się z brutalną rzeczywistością rynku usług prawniczych. Znam osobiście byłych sędziów, którzy rozważają powrót do sądzenia. Ta grupa kolegów adwokatów wydaje się być naturalnym rezerwuarem doświadczonych kadr dla wymiaru sprawiedliwości.

Także adwokaci niemający za sobą doświadczeń sędziowskich są niezwykle wartościowymi kandydatami do stanu sędziowskiego. Wymogi formalne dotyczące nieskazitelności charakteru, pełni praw publicznych, wykształcenia, odbycia aplikacji, zdania egzaminu zawodowego przewidziane w art. 65 prawa o adwokaturze, jakie spełniać musi kandydat na adwokata, nie odbiegają istotnie od podstawowych wymogów art. 61 prawa o ustroju sądów powszechnych. Posiadanie minimalnego doświadczenia zawodowego przez kandydata gwarantują kolejne przepisy usp wymagające od adwokata – kandydata na sędziego odpowiednio – długiego okresu wykonywania zawodu. Spośród innych zawodów prawniczych to właśnie adwokaci dysponują największym, najbardziej wszechstronnym doświadczeniem sali sądowej. Zawód adwokata na sali sądowej wykonuje się w bezpośredniej interakcji z innymi stronami postępowania i oczywiście sądem. Wymaga to od adwokata procesualisty głębokiej znajomości warsztatu sędziowskiego.

Szlifowanie szmaragdu

Zielony (kolor nieprzypadkowy) szmaragd często nie ustępuje wartością brylantowi, a cenniejszy jest niż nieoszlifowany diament. W zasięgu ręki KRS i pana prezydenta jest z pewnością wiele oszlifowanych szmaragdów, gotowych do osadzenia w koronie zawodów prawniczych. Z satysfakcją dostrzegam, że proces ten już trwa. Zespoły KRS, w pracach których miałem zaszczyt uczestniczyć, z uwagą analizują kandydatury przedstawicieli innych zawodów prawniczych. Weryfikacja nie ogranicza się do prostego sumowania wyników głosowań kolegium i zgromadzenia sądu, porównania ocen ukończenia studiów prawniczych i egzaminów zawodowych. Członkowie zespołów dostrzegają wagę doświadczenia, także pozazawodowego kandydatów, ich aktywności samorządowej i – szerzej – społecznej. W ten sposób do stanu sędziowskiego trafiają najcenniejsi przedstawiciele naszego samorządu. Cierpi na tym samorząd adwokacki, ale zyskuje trzecia – najważniejsza – władza Rzeczpospolitej.

Koncepcję zawodu sędziego jako korony zawodów prawniczych należy zdecydowanie wspierać i dążyć do uczynienia jej dominującą nad innymi drogami do zawodu sędziego. Aby najlepsi z najlepszych prawnicy i obywatele wymierzali sprawiedliwość, ich pozycja w społeczeństwie uzyskać musi nie tylko umocowanie ustrojowo prawne, lecz także adekwatne do piastowanej godności podstawy ekonomiczne.

Autor jest Sekretarzem Naczelnej Rady Adwokackiej

I nadszedł rok 2008, który wyrokiem TK wywrócił zastałą ścieżkę do zawodu sędziego. Słuszny niewątpliwie z punktu widzenia konstytucyjnego prawa do niezawisłego sądu werdykt doprowadził do sytuacji, w której niemal 25 proc., jak ktoś nazwał „czynnika orzekającego", w skali kraju utraciło legitymację do wymierzania sprawiedliwości. Poczęto więc szukać rozwiązań zastępczych, prowizorycznych (długie vacatio legis), jak również systemowych, pierwotnie zaproponowanych podczas konferencji „Urząd sędziego koroną zawodów prawniczych" zwołanej z inicjatywy Krajowej Rady Sądownictwa na 22 kwietnia 2008 r. Efektem konferencji był dojrzały projekt zmian ustawowych, który, niestety, nie doczekał się pełnej realizacji.

Pozostało 93% artykułu
Opinie Prawne
Mirosław Wróblewski: Ochrona prywatności i danych osobowych jako prawo człowieka
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Święczkowski nie zmieni TK, ale będzie bardziej subtelny niż Przyłębska
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Biznes umie liczyć, niech liczy na siebie
Opinie Prawne
Michał Romanowski: Opcja zerowa wobec neosędziów to początek końca wartości
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Komisja Wenecka broni sędziów Trybunału Konstytucyjnego