Sąd elektroniczny od początku wydawał się piękną nowoczesną fabryką sprawiedliwości. Stworzono dla niej nową linię produkcyjną w postaci odrębnej procedury postępowania. Pomysł wydawał się doskonały. M.in. miał rozwiązać problemy natłoku spraw w innych sądach. E-sąd miał się też stać wzorem dla innych sądów, jak szybko, bezkonfliktowo, standardowo i oszczędnie sprawować wymiar sprawiedliwości.
Jednakże już sama lektura przepisów o postępowaniu elektronicznym wskazywała, że e-sąd będzie miał istotne mankamenty. Np. sprawa, w której pozwany wniósł sprzeciw, musi trafić do rozstrzygnięcia do tradycyjnego sądu, co wydłuża jej załatwienie. Dodatkowo jeszcze ujawnił się jaskrawy problem egzekucji „nakazów widmo", o których pozwani dowiadują się otrzymując zawiadomienie o wszczęciu egzekucji. Nie został też osiągnięty zasadniczy cel, dla którego wprowadzano e-sąd, czyli odciążenie tradycyjnych sądów.
Przypadek z e-sądu, jakich wiele
Pani Zofia (moja klientka) prowadzi działalność gospodarczą. Kilka lat temu zmieniła miejsce jej prowadzenia. Dopełniła zgłoszenia tej zmiany w ewidencji działalności gospodarczej. Rozwiązała też umowy związane z poprzednim lokalem. Jednakże jeden z dostawców mediów zagubił wypowiedzenie umowy.
Po prawie dwóch latach dostawca za pośrednictwem e-sądu w Lublinie pozwał ją. Pełnomocnik dostawcy wskazał do doręczeń dawny adres miejsca prowadzenia działalności gospodarczej. Uznano, że wydany przez e-sąd nakaz zapłaty został doręczony zastępczo (nie podjęto przesyłki w terminie – po drugim awizo). Poczta nie poinformowała e-sądu o tym, że pod wskazanym adresem pozwana nie zamieszkuje ani nie prowadzi działalności gospodarczej. Komornik wszczął postępowanie, ale już pod prawidłowym adresem zamieszkania.
Pani Zofia od pierwszego dnia, gdy komornik zawiadomił ją o egzekucji, podjęła intensywne czynności w celu zatrzymania machiny egzekucyjnej (zaskarżyła klauzulę wykonalności, wniosła sprzeciw od nakazu zapłaty). Wzywała też dostawcę i jego pełnomocnika do zawieszenia egzekucji.