E-sąd to nie taśma produkcyjna

U podstaw powołania e-sądu legło błędne założenie, że sąd może działać jak taśma produkcyjna, na której tworzy się powtarzalny i tani produkt – pisze radca prawny.

Publikacja: 04.01.2013 08:55

Red

Sąd elektroniczny od początku wydawał się piękną nowoczesną fabryką sprawiedliwości. Stworzono dla niej nową linię produkcyjną w postaci odrębnej procedury postępowania. Pomysł wydawał się doskonały. M.in. miał rozwiązać problemy natłoku spraw w innych sądach. E-sąd miał się też stać wzorem dla innych sądów, jak szybko, bezkonfliktowo, standardowo i oszczędnie sprawować wymiar sprawiedliwości.

Jednakże już sama lektura przepisów o postępowaniu elektronicznym wskazywała, że e-sąd będzie miał istotne mankamenty. Np. sprawa, w której pozwany wniósł sprzeciw, musi trafić do rozstrzygnięcia do tradycyjnego sądu, co wydłuża jej załatwienie. Dodatkowo jeszcze ujawnił się jaskrawy problem egzekucji „nakazów widmo", o których pozwani dowiadują się otrzymując zawiadomienie o wszczęciu egzekucji. Nie został też osiągnięty zasadniczy cel, dla którego wprowadzano e-sąd, czyli odciążenie tradycyjnych sądów.

Przypadek z e-sądu, jakich wiele

Pani Zofia (moja klientka) prowadzi działalność gospodarczą. Kilka lat temu zmieniła miejsce jej prowadzenia. Dopełniła zgłoszenia tej zmiany w ewidencji działalności gospodarczej. Rozwiązała też umowy związane z poprzednim lokalem. Jednakże jeden z dostawców mediów zagubił wypowiedzenie umowy.

Po prawie dwóch latach dostawca za pośrednictwem e-sądu w Lublinie pozwał ją. Pełnomocnik dostawcy wskazał do doręczeń dawny adres miejsca prowadzenia działalności gospodarczej. Uznano, że wydany przez e-sąd nakaz zapłaty został doręczony zastępczo (nie podjęto przesyłki w terminie – po drugim awizo). Poczta nie poinformowała e-sądu o tym, że pod wskazanym adresem pozwana nie zamieszkuje ani nie prowadzi działalności gospodarczej. Komornik wszczął postępowanie, ale już pod prawidłowym adresem zamieszkania.

Pani Zofia od pierwszego dnia, gdy komornik zawiadomił ją o egzekucji, podjęła intensywne czynności w celu zatrzymania machiny egzekucyjnej (zaskarżyła klauzulę wykonalności, wniosła sprzeciw od nakazu zapłaty). Wzywała też dostawcę i jego pełnomocnika do zawieszenia egzekucji.

Machina wprawiona w ruch nie chciała się jednak zatrzymać. Masowy dostawca i jego równie masowo wysyłający do e-sądu pozwy pełnomocnik nie wniósł o zawieszenie egzekucji. Również sąd elektroniczny, biorąc pod uwagę toczącą się egzekucję, opieszale przystąpił do działania. Komornik ściąga więc kolejne kwoty, mimo iż z tym samym dostawcą za inny okres rozliczeniowy (przed tradycyjnym sądem) pani Zofia wygrała już sprawę.

Rzeczywiste problemy

Sąd elektroniczny został pomyślany jako zautomatyzowany wymiar sprawiedliwości. Główny produkt tego sądu (nakaz zapłaty) jest wydawany na podstawie oświadczenia powoda. Treść powództwa poza wymogami formalnymi (niezbędnymi do sformułowania nakazu), nie podlega kontroli sądu. Równie dobrze powód mógłby wypełniać elektroniczny formularz, na podstawie którego automatycznie generowany byłby nakaz. Nakaz ten mógłby być wysyłany do pozwanego, a następnie powód nadawałby mu sam klauzulę wykonalności. Zresztą, takie rozwiązanie niczym się w istocie nie różni od stanu obecnego, a byłoby to jeszcze tańsze.

Utrzymywanie obecnego stanu prawnego prowadzi do pogłębiania alienacji prawnej sporej grupy obywateli

W tradycyjnym sądzie pewne gwarancje daje to, że orzecznik przed wydaniem nakazu zapłaty konfrontuje treść pozwu z dowodami i ewentualnie kieruję sprawę na rozprawę bez wydawania nakazu zapłaty. Natomiast w e-sądzie do wydania nakazu zapłaty wystarczające jest zarejestrowanie się w nim i przesłanie sądowi pliku zawierającego lakoniczne oświadczenie powoda o istnieniu długu i jego podstawie.  Mechanizm kontroli tych nakazów opiera się więc na tym, że pozwany go zaskarży. Jeżeli jednak doręczenie będzie wadliwe, to całe założenie upada i machina zaczyna działać bez wiedzy pozwanego (bez względu na to, czy nakaz doręczono zgodnie z k.p.c., czy zobowiązanie jest przedawnione, czy też w całości nie istnieje).

U podstaw powołania sądu elektronicznego legło błędne założenie, że sąd może działać jak taśma produkcyjna, na której tworzy się powtarzalny i tani produkt. W wielu wypadkach produkt ten zyskał nowych konsumentów. W związku z obniżeniem ceny produktu (niższa opłata sądowa, brak obowiązku przygotowywania dowodów, brak opłat pocztowych itd.) nastąpił wzrost popytu na produkt oferowany przez e-sąd.

Wymiar sprawiedliwości blisko ludzi

Sąd elektroniczny został pomyślany jako scentralizowany i odhumanizowany. Po stronie powodowej nie stanowi to problemu, gdyż wybiera go według swojego uznania. Natomiast po stronie pozwanego, zwłaszcza klienta masowych windykatorów, jest to już duży problem. Często osoby te nawet w tradycyjnym sądzie mają trudności z tym, aby skutecznie ochraniać swoje interesy, dlatego gdy dostają wydruk z komputera, który wygląda jak wezwanie do zapłaty wysyłane przez windykatora, nie przywiązują do tego wagi.

Dodatkową trudność dla pozwanego stanowi to, że otrzymuje on ogólnikowy pozew, przy którym brak jest choćby faktur VAT czy innych dokumentów, które pozwalają ocenić zasadność pozwu i podnieść właściwe twierdzenia w celu obrony. Jest to szczególnie jaskrawe, jeżeli chodzi o pozwy masowych windykatorów (nabywających wierzytelności od dostawców np. usług telefonicznych, gdzie trudno jest zweryfikować podstawę roszczenia).

Jeżeli weźmiemy pod uwagę brak możliwości kontaktu osobistego z sądem, a także brak jakiejkolwiek merytorycznej oceny podstaw do wydania nakazu, to część pozwanych stawia to w trudniej pozycji.

Obecny stan nie jest też idealny z punktu widzenia ekonomiki procesowej. Wniesienie sprzeciwu od nakazu powoduje, że sprawa jest przekazywana do sądu tradycyjnego. W nowym sądzie wszystko zaczyna się od początku. Strony muszą uzupełnić dowody, na które się powoływały. Dzieje się tak nawet, gdy powództwo jest oczywiście bezzasadne, bo roszczenie przedawniło się. Oznacza to, że sprawa, która miała być załatwiona szybciej, będzie załatwiana dłużej.

Dlaczego e-sąd musi zostać

Sąd elektroniczny z pewnością musi pozostać w strukturze wymiaru sprawiedliwości, choćby dlatego że chroni sądy rejonowe przed przypadkami procederu masowych windykatorów, którzy do pojedynczych sądów rejonowych wnosili tysiące pozwów powodując ich paraliż. Z tym że do postępowania elektronicznego powinny zostać wprowadzone dodatkowe mechanizmy ochronne dla pozywanych. Według mnie powinno to mieć miejsce na etapie postępowania egzekucyjnego, gdy abstrakcyjne roszczenie zamienia się w realną egzekucję. Wtedy pozwany powinien mieć możliwość wszczęcia sporu sądowego przed tradycyjnym sądem. Za taki proces opłatę sądową (wpis) powinien jednak uiścić pozwany (być może zamiast 5 proc. to powinno to być 10 proc. wartości przedmiotu sporu). Wniesienie takiego środka mogłoby odbywać się za pośrednictwem komornika i powinno powodować zawieszenie postępowania egzekucyjnego. Wobec automatyzmu e-sądu stanowiłoby to realną gwarancję ochrony pozywanego.

Dodatkowo postulowałbym, aby procedura sądów elektronicznych została rozszerzona na większą ilość sądów rejonowych (np. pod warunkiem wyboru sądu właściwego dla pozwanego) tak, aby spór toczył się możliwie blisko stron. W dobie dzisiejszego rozwoju techniki, tak jak było to możliwe w sądach wieczystoksięgowych, tak samo i tutaj możliwe jest danie sądom narzędzi do stosowania tego uproszczonego postępowania.

Problem „nakazów widmo"

Oczywiste postulaty o urzędowej weryfikacji adresów z rejestru PESEL czy z Krajowego Rejestru Sądowego, jako swoistej gwarancji prawidłowości doręczeń zasługują na aprobatę. Nie rozwiąże to jednak problemu „nakazów widmo". Zgodnie z k.p.c. doręczenie jest skuteczne m.in. pod adresem zamieszkania.  Natomiast baza PESEL jest bazą meldunkową, a nie adresów zamieszkania i przy określaniu miejsca zamieszkania używa się jej, ale pomocniczo.

Wydaje się więc, że udogodnienie dla powodów w postaci obniżenia kosztów wnoszenia powództw (zbyt często niezasadnych), powinno się wiązać z dodatkowymi gwarancjami procesowymi dla pozwanych. A temu powinien towarzyszyć proces upowszechniania wiedzy prawnej. Bardzo wiele osób nie odnajduje się bowiem w dzisiejszym systemie wymiaru sprawiedliwości. Stąd, jeżeli chodzi o e-sąd, pozwany wraz z wydrukiem nakazu i pozwu powinien otrzymywać ulotkę z piktogramami zawierającą informację o konsekwencjach niezaskarżenia nakazu zapłaty, a także o tym, jak znaleźć prawnika i ustalić z nim cenę za usługę. Może też w tym zakresie informacji powinny udzielać urzędy gmin (miast) np. w ramach publicznej pomocy prawnej. Obecny stan jest niewątpliwie procesem pogłębiania się alienacji prawnej. W świecie sprofesjonalizowanych sędziów i pełnomocników zbyt często zapomina się o tym, że dla większości osób to, co dzieje się w sądzie, jest niezrozumiałe i państwo ma obowiązek temu przeciwdziałać.

Autor jest radcą prawnym w Kubik, Sawczuk-Paluch, Stańdo, Wyszatkiewicz, Kancelaria Radców Prawnych „Jurysta" s.c. z Opola, prowadzi zajęcia na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Opolskiego.

Sąd elektroniczny od początku wydawał się piękną nowoczesną fabryką sprawiedliwości. Stworzono dla niej nową linię produkcyjną w postaci odrębnej procedury postępowania. Pomysł wydawał się doskonały. M.in. miał rozwiązać problemy natłoku spraw w innych sądach. E-sąd miał się też stać wzorem dla innych sądów, jak szybko, bezkonfliktowo, standardowo i oszczędnie sprawować wymiar sprawiedliwości.

Jednakże już sama lektura przepisów o postępowaniu elektronicznym wskazywała, że e-sąd będzie miał istotne mankamenty. Np. sprawa, w której pozwany wniósł sprzeciw, musi trafić do rozstrzygnięcia do tradycyjnego sądu, co wydłuża jej załatwienie. Dodatkowo jeszcze ujawnił się jaskrawy problem egzekucji „nakazów widmo", o których pozwani dowiadują się otrzymując zawiadomienie o wszczęciu egzekucji. Nie został też osiągnięty zasadniczy cel, dla którego wprowadzano e-sąd, czyli odciążenie tradycyjnych sądów.

Pozostało 90% artykułu
Opinie Prawne
Mirosław Wróblewski: Ochrona prywatności i danych osobowych jako prawo człowieka
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Święczkowski nie zmieni TK, ale będzie bardziej subtelny niż Przyłębska
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Biznes umie liczyć, niech liczy na siebie
Opinie Prawne
Michał Romanowski: Opcja zerowa wobec neosędziów to początek końca wartości
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Komisja Wenecka broni sędziów Trybunału Konstytucyjnego