Reklama

Instytucja świadka koronnego pomaga rozbić mafię

Instytucja świadka koronnego od samego początku budziła kontrowersje.

Aktualizacja: 18.05.2013 02:40 Publikacja: 18.05.2013 02:40

Tomasz Pietryga

Tomasz Pietryga

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Nie tylko dlatego, że wyłączała pewną kategorię przestępców spod prawa, ale również dlatego, że opiera się na zaufaniu do skruszonego gangstera, któremu darowano winę, by mógł oskarżać innych.

Złapani przestępcy, głównie członkowie grup o charakterze mafijnym, przyzwyczajeni do życia na wolności, w luksusie, gotowi są zrobić wszystko, aby nie trafić do więzienia. Chętnie obciążają więc swoich kolegów – i wszystkich innych dookoła. Ich ofiarami padali nie tylko gangsterzy, ale i policjanci, i ludzie przypadkowi, którzy – pomówieni – musieli potem dochodzić swojej niewinności.

Żelazna zasada mówi wprawdzie, że zeznania takiego świadka powinny być poparte i zweryfikowane innymi dowodami, ale umyka ona czasem żądnym sukcesów prokuratorom.

Wpadki ze świadkiem koronnym to nie tylko polska specjalność. Najsłynniejsza dotyczyła amerykańskiej rodziny mafijnej Gambino na początku lat 90. Świadkiem koronnym, który pogrążył szefa nowojorskiej mafii Johna Gottiego i 29 innych członków jego rodziny, był niejaki Sammy Byk. Z czasem jednak okazało się, że skruszony gangster ma więcej istnień na sumieniu niż sam Gotti.

Wskazując na te przykłady, nie wolno zapomnieć, że to właśnie dzięki wprowadzeniu na początku lat 90. – na próbę – do polskiego prawa świadka koronnego udało się rozbić nieuchwytne i praktycznie bezkarne wcześniej grupy przestępcze. Wszyscy pamiętamy strajk restauratorów na warszawskiej Starówce, bezradnych wobec prób wymuszania haraczy.

Reklama
Reklama

Instytucja świadka koronnego pozwoliła organom ścigania przeniknąć do tych  grup. Poznać ich strukturę i mechanizmy działania. To właśnie świadek koronny doprowadził do rozpracowania największych struktur mafijnych w Polsce, a dzięki zdobytej przez śledczych wiedzy udało się nie dopuścić do tego, aby grupy mafijne odrodziły się w tak groźnej formie.

Ostatnio instytucja świadka koronnego miała złą prasę. Pojawiły się nawet wśród polityków pomysły, aby ją zlikwidować. Oby nie zostały wprowadzone w życie. Bo czasem warto darować płotce, aby dorwać rekina – jeżeli czyni się to wstrzemięźliwie i z rozwagą.

Nie tylko dlatego, że wyłączała pewną kategorię przestępców spod prawa, ale również dlatego, że opiera się na zaufaniu do skruszonego gangstera, któremu darowano winę, by mógł oskarżać innych.

Złapani przestępcy, głównie członkowie grup o charakterze mafijnym, przyzwyczajeni do życia na wolności, w luksusie, gotowi są zrobić wszystko, aby nie trafić do więzienia. Chętnie obciążają więc swoich kolegów – i wszystkich innych dookoła. Ich ofiarami padali nie tylko gangsterzy, ale i policjanci, i ludzie przypadkowi, którzy – pomówieni – musieli potem dochodzić swojej niewinności.

Reklama
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Czy minister Żurek idzie na rympał?
Opinie Prawne
Stanisław Szczepaniak: Ratowanie tonącego szpitala to nie znachorstwo
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Matka-Polka, ojciec bezpaństwowiec
Opinie Prawne
Marek Kutarba: Czy prezydent kupuje głosy na koszt naszych dzieci
Opinie Prawne
Michał Bieniak: Cel uświęca środki, czyli jak wyjść z kryzysu konstytucyjnego
Reklama
Reklama