Wyrok w sprawie Sawickiej przez pryzmat doświadczeń amerykańskich

Opinię publiczną poruszył niedawno wyrok Sądu Apelacyjnego w korupcyjnej sprawie B. Sawickiej. Warto zderzyć go z doświadczeniami sądów amerykańskich, które też miały swoją „sprawę Sawickiej".

Publikacja: 17.06.2013 18:07

Radosław Góral, radca prawny, doktorant

Radosław Góral, radca prawny, doktorant

Foto: archiwum prywatne

Korupcyjna mistyfikacja FBI

Chodzi o operację „Abscam", w której FBI udawała arabskich szejków chcących otworzyć kasyno. Pośrednictwo w kupowaniu przychylności władz USA zaproponował A. Errichetti, senator w New Jersey. Bezwiednie zarzucając sieci FBI, rozpoczął werbunek znajomych polityków i urzędników. Czasem uciekał się do perswazji i podpowiadał, jak postąpić z „szejkami". Senator zaaranżował serię spotkań, gdzie doszło do wręczenia łapówek (co FBI w tajemnicy nagrało).

Po operacji oskarżono 19 osób. W procesie obrońcy zarzucali, iż prowokacja była pułapką służb, bo FBI nie zmierzało do wykrycia sprawców popełnionego przestępstwa, lecz było jego kreatorem. Dlatego – ich zdaniem – dowody w sprawie należało zdyskwalifikować jako uzyskane bezprawnie. Przysięgli nie znaleźli uznania dla poglądu, że od przedstawiciela władzy można wymagać uczciwości, o ile nikt nie proponuje mu łapówek. Oskarżonych skazano na 3-6 lat więzienia.

Wyrok utrzymano w toku instancji. Sąd ocenił, że posługiwanie się prowokacją nie pozbawiało działań FBI legalności i że konstytucja USA nie uzależnia prowadzenia tajnych operacji od istnienia uprzedniego podejrzenia popełnienia przestępstwa. A służby nie tyle „uwzięły się" na wybranych polityków, co stworzyły im sposobność złamania prawa. Oskarżeni sami wybrali przestępstwo, choć mogli i powinni byli odmówić. Por. wyrok w sprawie USA v. Myers, 527 F. Supp. 1206 (E.D.N.Y. 1981), utrzymany w mocy przez Sąd II Okręgu, 692 F.2d 823 (2d Cir. 1982); SN USA odmówił przyjęcia kasacji.

Granice prowokacji w prawie amerykańskim

Sądy w procesach „Abscam" nawiązały do orzecznictwa SN USA, który wyjaśnił, że „rolą organów ścigania jest zapobieganie popełnianiu przestępstw i ujmowanie przestępców. W sposób oczywisty w roli tej nie mieści się popełnianie przestępstw. Jednak działalność przestępcza jest tej natury, że jej zwalczanie wymaga także [sięgnięcia po] operacje niejawne... Należy przy tym odróżnić... sytuację, gdy zamiar przestępczy pochodzi od funkcjonariuszy..., którzy w umyśle niewinnej osoby zaszczepili gotowość do popełnienia zarzucanego czynu i skłonili ją do przestępstwa po to, by je następnie ścigać". Sorrells v. USA, 287 U.S. 435 (1932). Ta ostatnia sytuacja nie zachodzi jednak przez samą „okoliczność, że agenci stworzyli okazję lub zapewnili środki do popełnienia przestępstwa". USA v. Russell, 411 U.S. 423 (1973).

Judykaty SN USA kładą nacisk na okoliczności dotyczące sprawcy, jego zamiaru i winy. Zachowanie agentów uchyla odpowiedzialność sprawcy tylko wyjątkowo, gdy wskazuje na „nadmierne" i „oburzające" zaangażowanie w przestępstwo. Co do zasady, należy uwzględnić potrzebę elastycznego działania służb przy zwalczaniu przestępczości, zwłaszcza tych rodzajów, które trudno wykryć bez prowokacji. Hampton v. USA, 425 U.S. 484 (1976), uzasadnienie odrębne sędziego Powella.

Po orzeczeniu Hampton sądy federalne tylko sporadycznie dopatrywały się „nadmiernego zaangażowania" funkcjonariuszy w przestępstwo.

Sawicka: prawda materialna w granicach formalnych?

Gdyby „agent Tomek" pracował dla FBI a Sawicka zasiadała w Kongresie USA, to dziś zapewne siedziałaby w więzieniu. Sąd Apelacyjny jednak Sawicką uniewinnił, nawiązując, jak się zdaje, do postanowienia III KK 152/10, w którym SN wyraził pogląd, iż „niezachowanie ... ustawowych warunków dopuszczalności przeprowadzenia czynności operacyjno-rozpoznawczych uniemożliwia wykorzystanie uzyskanego w ich trakcie materiału dowodowego w procesie karnym". Oba orzeczenia budzą zastrzeżenia.

Celem procesu karnego jest wykrycie i ukaranie sprawcy (art. 2 § 1 pkt 1 kpk). Sąd urzeczywistnia zasadę prawdy materialnej (art. 7 kpk) i działa inkwizycyjnie (art. 9 § 1 kpk). Podważenie utrwalonej wykładni zasady prawdy materialnej rodzi pytania. Czy sędzia świadom bezprawnie uzyskanego dowodu ma wbrew art. 168 kpk wymazać go z pamięci? Co z dowodami dotkniętymi „bezprawnością prywatną", np. dokumentem ukradzionym oskarżonemu, czy informacją z „prywatnego" podsłuchu? Gdzie są granice tego karnoprocesowego common law, wywiedzionego – jak wskazał SN – z „analizy całego systemu prawa"? Prawotwórcze rozstrzygnięcie SN nie zawiera rozważań w zaznaczonych kwestiach.

Art. 2 i 7 Konstytucji nie są podstawą dla dyskwalifikacji nielegalnie uzyskanych dowodów, bo nie są bezpośrednio źródłem normy procesowej. Wybór konkretnych rozwiązań realizujących wynikające zeń gwarancji stanowi domenę ustawodawcy, co sądy winny uszanować w imię trójpodziału władzy. Krytyczna ocena tych rozwiązań nie uzasadnia prawotwórczej wykładni praeter legem.

Ustawodawca nie zawsze też opatruje normy określające zachowanie organu w toku czynności sankcją pozbawiających mocy dowodów zebranych wbrew normie. Taka sankcja nie miałaby prewencyjnego skutku, bo można ją stosować tylko gdy czynności operacyjne dały podstawę do wniesienia aktu oskarżenia, potwierdzając podejrzenie popełnienia przestępstwa. Prewencji służy raczej osobista odpowiedzialność funkcjonariuszy lub odpowiedzialność cywilna Skarbu Państwa.

Są wypadki, gdy prawo wiąże bezprawność uzyskania dowodu z jego procesową dyskwalifikacją (np. 171 § 7 kpk). Brak tego skutku w innych wypadkach tworzy a contrario domniemanie, że nie był on wolą racjonalnego ustawodawcy.

Nadto kpk rozdziela postępowanie przygotowawcze od sądowego, daje prokuratorowi autonomię w pierwszej fazie i ogranicza tam nadzór sądu do wypadków wskazanych (art. 235, 298 kpk). Jeśli źródłem dowodu są czynności operacyjne zgodne z procedurą, przyznanie dowodom mocy nie zależy od następczej weryfikacji przesłanek wszczęcia operacji przez sąd a quo.

Wreszcie redukcja doktryny owocu zatrutego drzewa do rozumowania, iż dowód uzyskany z naruszeniem prawa i fakty zeń wywiedzione należy wykluczyć jako „skażone" idzie za daleko. Nie odpowiada też praktyce USA, gdzie aprobuje się wyjątki wskazujące, kiedy „zatrute" drzewo rodzi jednak zdrowy owoc.

Między państwem opresyjnym a frajerskim

Krytykowane orzeczenia ilustrują dylemat między sędziowskim „konserwatyzmem" a „liberalizmem". Pierwszy widzi rolę sądu głównie w stosowaniu prawa w imieniu państwa, którego interesowi należy się czasem priorytet. Drugi skupia się na ochronie jednostki przed państwem.

Należy docenić, że w omówionych judykatach sądy poważyły się na rozstrzygnięcia niepopularne w imię zasad, które uważały za fundamentalne. To sygnał, że nie ma zgody na państwo, w którym cel uświęca środki. Ale za więcej praw obywatela płaci się skutecznością wciąż mocniej krępowanego państwa. Sądowy liberalizm wynika z obawy przed państwem opresyjnym. Równie groźne jest państwo „frajerskie": dogmatyczne, niezdolne chronić przed tymi, którzy wolności nadużyli.

Demokracja nie wymaga, by rezultaty prowokacji dezawuować zawsze, gdy sąd w procesie oceni ex post, że oskarżony nie był dostatecznie podejrzany. Ta teza to wyraz liberalizmu sądu, nie rzeczowe odczytanie normy prawnej. Wszak SO ustalił: „Wykluczyć należy, że Sawicka była wytypowana przez służby i od początku planowano przeciw niej działania". Sądy USA podobnie oceniły opisaną operację FBI: służby nie „wylosowały" oskarżonych, lecz stworzyły okoliczności, by ci wytypowali się sami.

Istnieje punkt, poza którym dodatkowa proceduralna ochrona interesu indywidualnego kosztem publicznego daje ujemny bilans. Sąd Apelacyjny w sprawie Sawickiej ten punkt przekracza. Trzeba powiedzieć jasno: wyrok, jeśli zaaprobowałby go Sąd Najwyższy, ograniczy zastosowanie prowokacji. W praktyce uniemożliwi to policji, CBA i prokuraturze skuteczną ochronę ofiar łapowników – przedsiębiorców, podatników i urzędników, pokrzywdzonych skutkami korupcyjnie motywowanych aktów władzy publicznej.

Autor jest radcą prawnym, doktorantem Stanford Law School (USA).

Korupcyjna mistyfikacja FBI

Chodzi o operację „Abscam", w której FBI udawała arabskich szejków chcących otworzyć kasyno. Pośrednictwo w kupowaniu przychylności władz USA zaproponował A. Errichetti, senator w New Jersey. Bezwiednie zarzucając sieci FBI, rozpoczął werbunek znajomych polityków i urzędników. Czasem uciekał się do perswazji i podpowiadał, jak postąpić z „szejkami". Senator zaaranżował serię spotkań, gdzie doszło do wręczenia łapówek (co FBI w tajemnicy nagrało).

Pozostało 94% artykułu
Opinie Prawne
Czy po uchwale Sądu Najwyższego frankowicze mają szansę na mieszkania za darmo?
Opinie Prawne
Marek Isański: Wybory kopertowe, czyli „prawo” państwa kontra prawa obywatela
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Co dalej z podsłuchami i Pegasusem po raporcie Adama Bodnara
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK