Reklama

Certyfikat energetyczny a ochrona środowiska

Skutki globalnej histerii związanej z globalnym ociepleniem ponoszą niestety również zwykli obywatele.

Publikacja: 18.11.2013 18:01

Certyfikat energetyczny a ochrona środowiska

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek

Walka o klimat- wydaje się być prowadzona trochę na chybił trafił. Najlepiej obrazuje to twórczo rozwijana koncepcja tzw. certyfikatów energetycznych. Brukselskie dyrektywy wymusiły wprowadzenie ich do polskiego ustawodawstwa. Certyfikat musi  mieć każdy nowy budynek, a zapewni go armia certyfikowanych certyfikatorów, przeszkolonych, po  ministerialnych egzaminach. Ci za jedyne kilka tysięcy złotych wystawią pożądany dokument.

Co z tego, że są  wątpliwości i kontrowersje czy energooszczędność budynku w ogóle  można zmierzyć precyzyjnie i wiarygodnie. To wtórna sprawa.

Te wątpliwości nie przeszkadzały rządowi - którą myśl zawartą w dyrektywie postanowił twórczo rozwinąć. Przygotowywany  chyba od dwóch lat projekt nowelizacji ustawy zakładał wprowadzenie certyfikatów dla wszystkich - również  starych mieszkań i domów. Idea była następująca: nie masz certyfikatu, sprzedajesz mieszkanie, akt notarialny jest nieważny.

Po co te restrykcje. Klimat głupcze.

Teraz historia zatacza koło. Bo oto rząd wycofuje się z restrykcyjnych przepisów o certyfikatach. Nie będą już obejmować mieszkań na tzw. rynku wtórnym i domów budowanych samodzielnie przez właściciela. Poluzowaniu ulegnie też kasta certyfikowany certyfikatorów.

Pytanie tylko po co to wszystko. Dla kogo mają być te przepisy. Co mają chronić- skoro bez wahania tak łatwo można je modelować w dowolny sposób, mnożąc lub ograniczając uciążliwości.

Reklama
Reklama

Ale i tak wszystko przed nami. Teraz rząd szykuje ustawę, która wprowadzi certyfikowanych specjalistów od klimatyzacji. Tylko oni wymienią nam szkodliwe substancje w naszych  samochodach. To nie żart, a wszystko to przecież dla naszego wspólnego dobra.

Walka o klimat- wydaje się być prowadzona trochę na chybił trafił. Najlepiej obrazuje to twórczo rozwijana koncepcja tzw. certyfikatów energetycznych. Brukselskie dyrektywy wymusiły wprowadzenie ich do polskiego ustawodawstwa. Certyfikat musi  mieć każdy nowy budynek, a zapewni go armia certyfikowanych certyfikatorów, przeszkolonych, po  ministerialnych egzaminach. Ci za jedyne kilka tysięcy złotych wystawią pożądany dokument.

Co z tego, że są  wątpliwości i kontrowersje czy energooszczędność budynku w ogóle  można zmierzyć precyzyjnie i wiarygodnie. To wtórna sprawa.

Reklama
Opinie Prawne
Prof. Andrzej Olaś o ruchu ministra Żurka: Prawnicy muszą bić na alarm
Opinie Prawne
Marek Safjan: doskonały przykład transpozycji orzeczenia europejskiego
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Gdy nie wiadomo o co (Żurkowi) chodzi, chodzi o neosędziów
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Rzeczpospolita sofizmatem stoi
Opinie Prawne
Rafał Dębowski: Zabawy bronią w walce o słupki poparcia
Reklama
Reklama