Mity, prawdy i półprawdy o resocjalizacji

Nikła jest szansa, aby osoby przebywające w zakładach zamkniętych powyżej trzech lat mogły później normalnie funkcjonować w środowisku pozawięziennym – pisze Marek Konopczyński.

Aktualizacja: 19.02.2014 05:00 Publikacja: 19.02.2014 02:00

Red

Wokół polskiej rzeczywistości resocjalizacyjnej narosło wiele emocji i nieporozumień. Źródłem części z nich stały się ostatnio medialnie upowszechniane poglądy osób niemających wiedzy resocjalizacyjnej, a wypowiadających się na jej temat z głębokim przekonaniem o własnych i jedynych racjach. Należą do nich politycy, dla których każdy moment pokazania twarzy w mediach to czas „uratowany". Wtórują im różnego rodzaju specjaliści od wszystkiego i inni wieszcze narodowi. To właśnie ich wypowiedzi ukształtowały opinie o resocjalizacji zwykłych zjadaczy chleba, obrócone w społeczne emocje. Oto bowiem wychodzi z więzienia na wolność zabójca bestia. Polska drży w posadach. Sejm w trybie pilnym uchwala specjalne przepisy. Mają uniemożliwić wychodzenie na wolność osobom, które w majestacie prawa zakończyły odbywanie kary, ustanawiając swoisty na miarę Europy resocjalizacyjny stan wyjątkowy. Czyni to dlatego, że zagrożeni poczuli się obywatele trzydziestokilkumilionowej Rzeczypospolitej – od ucznia po emeryta. Przepraszam, niektórzy uczniowie nie poczuli się zagrożeni, ale przecież jak wiadomo, trudno od młodzieży oczekiwać rozwagi i mądrości życiowej. Być może nie słuchali polityków, nie oglądali telewizji i nie czytali gazet, ponieważ mieli klasówki i sprawdziany, które potraktowali jako realne zagrożenie.

Media prześcigają się w ukazywaniu kraju przeżywającego wstrząs społeczny. Dowodem na to są wyniki przeprowadzanych przez dziennikarzy licznych sondaży ulicznych, tytuły w gazetach oraz ilość czasu antenowego poświęconego bestii, która znalazła się wśród nas. Tym samym objawił się obraz Polski zagrożonej w swojej suwerenności rozumienia i stosowania prawa. No i oczywiście przy okazji wszyscy obywatele dowiedzieli się o resocjalizacji, która niby jest, a jej nie ma.

Drugie podejście ?do socjalizacji

Termin „resocjalizacja", mówiąc najprościej, oznacza powtórną socjalizację, a więc ponowne uspołecznienie człowieka, który do tej pory łamał obowiązujące normy moralne, prawne i społeczne. Możemy go rozumieć zarówno jako proces (określone działania następujące w kolejności po sobie) lub jako efekt procesu (wynik, produkt uspołecznienia).

Socjalizacja z kolei to naturalny proces, który przebiega w rodzinnym domu, na podwórku, szkole, zakładzie pracy, a więc wszędzie tam, gdzie istnieją pogłębione kontakty międzyludzkie. Polega na podpatrywaniu, a potem naśladowaniu (np. rodziców, kolegów, nauczycieli itp.) sposobów zachowania i odgrywania ról życiowych oraz społecznych, przestrzegania norm obyczajowych i prawnych, więc tego wszystkiego, co jest potrzebne do normalnego życia wśród innych ludzi.

To właśnie dzięki temu procesowi nasze dzieci „podglądając" nas, rodziców, mimowolnie i bezwiednie naśladują nasze zachowania, sposoby wysławiania się i kontaktowania z otoczeniem, oceniania rzeczywistości oraz sposoby zaspokajania potrzeb (o czym często nawet nie wiemy). Można powiedzieć, że dzieci i młodzież dziedziczą światopogląd, postawy i system wartości świata dorosłych. Wspomina o tym ludowe przysłowie: czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci.

Czy tylko dzieci? Nauki społeczne, a w tym i pedagogika resocjalizacyjna, dostarczają dowodów, że człowiek uspołecznia się (lub nie) przez całe życie. To, z jakimi ludźmi przebywa, w jakim miejscu, jak wyglądają relacje środowiskowe, wzory zachowań, postaw, system uznawanych wartości, wreszcie czy dane środowisko społeczne akceptuje jego sposoby zaspokajania potrzeb (m.in. styl życia i zarabiania).

Wszystko jest dobrze, jeśli człowiek przebywa w tak zwanym normalnym środowisku, a więc wśród osób, od których uczy się poprawnego funkcjonowania i pozytywnego systemu wartości. Problem zaczyna się wówczas, gdy mamy do czynienia ze środowiskami patologicznymi (alkoholizm, przestępczość i inne zachowania destrukcyjne). Wówczas rozpoczyna się proces tak zwanej dewiacyjnej socjalizacji, polegającej na tym, że ludzie uczą się od innych (najczęściej starszych kolegów i osób znaczących w danym środowisku) zachowań i wartości podkulturowych, a więc będących w opozycji do obowiązujących powszechnie. Bywa, że wspomniane osoby stają się wychowankami placówek resocjalizacyjnych, a potem często kontynuują karierę przestępczą i trafiają do więzień.

Nie miejmy złudzeń

Wspomniałem o procesie socjalizacji dlatego, że bardzo często od działalności placówek resocjalizacyjnych (w tym i zakładów karnych) oczekuje się efektów polegających na „odwróceniu" wadliwej socjalizacji, a więc skutecznego procesu resocjalizowania.

Czy jest możliwa resocjalizacja w warunkach więzienia – miejscu odizolowania od tzw. szerszego kontekstu społecznego? Wypada niestety stwierdzić, że takie rozumienie resocjalizacji jest błędem, z którego wynikają nieporozumienia i mity społeczne.

Mit pierwszy. ?Wiara w resocjalizacyjną ?rolę prawa.

Najbardziej rozpowszechniony pogląd na przestrzeń resocjalizacyjną dotyczy roli prawa karnego i jego udziału w procesie resocjalizacji przestępców. Funkcjonuje w postaci głębokiego przekonania społecznego, że zaostrzanie przepisów prawnych skutkuje zmniejszaniem się liczby przestępców oraz skutecznością w ich resocjalizowaniu. To ugruntowane przekonanie ma swoje historyczne źródła we wcześniejszych doktrynach prawnych (babiloński Kodeks Hammurabiego, prawo rzymskie, oświeceniowa koncepcja wolicjonalności i retrybutywności kary i inne) oraz w wielowiekowych surowych tradycjach społecznych w naszym kręgu kulturowym. Choć brak naukowych dowodów słuszności tej tezy, jest ona mocno zakorzeniona w szerszej świadomości społecznej i współtworzy surowy klimat wykonywania kary pozbawienia wolności w więzieniach. Badania naukowe prowadzone w ostatnich kilkudziesięciu latach zarówno w Europie, jak i na pozostałych kontynentach udowadniają, że takiego związku nie ma (istnieją tylko zależności istotne statystycznie pomiędzy liczbą przestępstw a skutecznością ich wykrywania). Pomimo to decydenci polityczni i administratorzy nadzorujący rzeczywistość resocjalizacyjną często w sytuacjach nasilania się społecznych zjawisk patologicznych próbują kreślić surowe rozwiązania legislacyjne, wierząc, że w ten sposób uda się osiągnąć zamierzone efekty w postaci podniesienia poziomu skuteczności kary izolacyjnej oraz zmniejszenia poziomu lęku społecznego.

Obserwowana od kilku lat w Polsce tendencja do zwiększania rygoryzmu karnego prowadzi do wadliwej interpretacji nie tylko istoty działalności resocjalizacyjnej, ale przede wszystkim jej efektów. Możemy zaobserwować, że działalność resocjalizacyjna, która z założenia ma walory pomocniczości i służby drugiemu człowiekowi, na naszych oczach zaczyna ulegać wpływom polityczno-administracyjnym. Zarysowany wyraźnie administracyjny charakter procesu resocjalizacji instytucjonalnej i oceny jego efektów przesunęły akcenty z resocjalizacyjnej istoty tego procesu na istotę administracyjno-formalną. Tak to niczym niepoparte przekonania o roli kary i karania w procesie resocjalizacji, akceptowane przez środowiska polityczne, administracyjne i prawnicze, odcisnęły piętno na polskiej rzeczywistości resocjalizacyjnej.

Mit drugi. ?Terapia jest tym samym ?co resocjalizacja.

Kolejnym poglądem, który zadomowił się w polskiej przestrzeni resocjalizacyjnej, jest przekonanie, że przestępczość, podobnie jak inne negatywne zjawiska społeczne, powinna podlegać terapii, czyli leczeniu.

Już w latach 90. ubiegłego wieku zaczęto wprowadzać zapisy legislacyjne, które sankcjonowały rozmaite formy terapii w zakładach karnych jako podstawowe metody resocjalizacji. Pojawiły się oddziały terapeutyczne, a w ostatnich latach zrealizowano kilka tysięcy programów terapeutycznych ukierunkowanych na rozmaite zaburzenia behawioralne osób odbywających karę pozbawienia wolności. Tego typu podejście wynika z myślenia zaczerpniętego z medycyny. Ponieważ działalność resocjalizacyjna nie dysponuje środkami, jakie ma medycyna (lekarstwa, antybiotyki, narzędzia chirurgiczne, sale operacyjne, dokładne metody diagnozy itp.), w coraz większym zakresie wprowadza się do niej różnorodne formy psycho- i socjoterapii, przez co „odkrywa" się nowe sposoby „leczenia" przestępców (treningi zastępowania agresji, treningi asertywności, treningi motywacyjne itp.). Poważne choroby leczy się w specjalnie utworzonych klinikach, dlatego też taką rolę zaczęto przypisywać placówkom resocjalizacyjnym.

Bezkrytyczne przeniesienie dorobku nauk psychologicznych i medycznych na grunt oddziaływań resocjalizacyjnych budzi uzasadnione obawy. Należy bowiem pamiętać, że koncepcje, teorie i metody psychologiczne miały pomóc ludziom sfrustrowanym, znerwicowanym i z  psychicznymi problemami, a nie przestępcom – osobom wadliwie socjalizowanym, posiadającym dewiacyjną tożsamość. W tym zakresie nauki psychologiczne i medyczne posiadają ograniczone doświadczenia, ponieważ nie zajmowały się resocjalizowaniem od strony praktycznej.

Mit trzeci. ?Więzienia zmieniają przestępcę w lepszego człowieka.

Trzecim najpowszechniejszym mitem społecznym jest przekonanie, że odizolowanie przestępcy od reszty społeczeństwa jest dobrym sposobem na wywołanie jego trwałej pozytywnej zmiany. Trudno rozstrzygnąć, na ile te poglądy mają charakter kamuflażu oczywistych intencji, jakimi są: prewencyjna potrzeba odizolowania kogoś, kto zagraża innym członkom społeczności, a także chęć zadośćuczynienia krzywdzie i spełnienie oczekiwań osób pokrzywdzonych, a na ile jest to rzeczywiste przekonanie, że w warunkach izolacji więziennej można uzyskać pozytywne rezultaty resocjalizacyjne.

Rzecz sama w sobie jest mało logiczna, bo jeśli traktujemy proces resocjalizacji jako proces inicjowania i doskonalenia umiejętności funkcjonowania w rolach społecznych i życiowych, to zarówno sama formuła izolacji, jak i jej aktualne warunki (przepełnienie zakładów karnych – ok. 90 tys. osadzonych, a ok. 70 tys. osób z prawomocnymi wyrokami czeka w kolejce na wolne miejsca) w zasadzie niweczą przyjęte a priori założenia. Jeśli do tego dodamy, że część osób odbywających w Polsce karę izolacji ( jest to ok. 20–25 proc.) w innych europejskich krajach nigdy by nie przekroczyła progu więzienia, to ukazuje się nam obraz przestarzałego systemu karania i bezsilności systemowej.

System bezsilny ?i przestarzały

Problem polega na tym, że wcześniej czy później odizolowana jednostka wróci do środowiska otwartego i do mniej lub bardziej aktywnego życia społecznego. Większość znanych badań naukowych prawie jednoznacznie stwierdza, że istnieje nikła szansa na to, aby osoby przebywające w instytucjach zamkniętych (powyżej trzech lat) miały szansę normalnego funkcjonowania z ludźmi i wśród ludzi w środowisku pozawięziennym.

Resocjalizacja w swojej istocie to pozytywna zmiana człowieka. Skoro więc trudno ją osiągnąć w warunkach zakładu karnego, to nasuwa się pytanie, jakie błędy popełniamy.

Po pierwsze, błędem jest stosowanie archaicznej formy instytucjonalnego przymusu w placówkach, opartego na zbankrutowanej wizji resocjalizacji behawioralnej polegającej na stosowaniu kar i nagród regulaminowych (znanej jako ekonomia punktowa). Przymus bowiem na ogół powoduje tak zwane fałszywe przystosowanie, a więc pozorną (udawaną) adaptację, oraz może doprowadzić do agresji i buntu.

Po drugie, zmiany resocjalizacyjnej nie wywołuje się terapią, gdyż zarówno zachowania przestępcze, jak i ich przyczyny nie mają na ogół podłoża chorobowego. Ich przyczyną są ukształtowane parametry tożsamości dewiacyjnej, której nie da się „wyleczyć" w więzieniu. Można ją modyfikować jedynie pod wpływem określonych specjalistycznych działań i sprzyjających okoliczności społecznych.

Po trzecie, sam fakt wymierzenia kary pozbawienia wolności nie posiada  walorów resocjalizacyjnych, więc nie wywołuje pozytywnej zmiany. Raczej na odwrót. Powoduje poczucie frustracji i odrzucenia, buntu i desperacji. A także chęci odwetu po wyjściu na wolność. Świadczą o tym liczne badania naukowe. Wiedzą o tym zjawisku naukowcy z dziedziny nauk społecznych zajmujący się problemem. Niestety nie chcą o tym wiedzieć prawnicy karniści ani politycy, którzy przypisują prawu karnemu moc resocjalizacyjną.

Po czwarte wreszcie, skazany opuszczający mury więzienia, nawet jeśli bardzo chce normalnie funkcjonować wśród ludzi, ma nikłe na to szanse, ponieważ w Polsce brakuje opieki i pomocy postpenitencjarnej. Były więzień zostaje sam ze sobą, zdany na łaskę i niełaskę kulawego systemu pomocy społecznej. Na dodatek byli więźniowie spotykają się z obojętnością i zdystansowaniem społecznym, gdyż noszą piętno skazanego, a więc osoby, z którą się lepiej nie zadawać.

Nadzieja w potencjałach

Działalność resocjalizacyjna powinna z założenia mieć charakter uniwersalny, polegający na tym, że może być stosowana zarówno w warunkach instytucjonalnych, jak i w warunkach środowiska otwartego. Powinna także oczywiście uwzględniać kilka fundamentalnych założeń, które stanowią jej istotę.

Po pierwsze, strategicznym celem resocjalizacji jest uzyskanie przemiany tożsamościowej osoby, która jest jej poddawana. Ludzka tożsamość to „względnie stały i funkcjonalny sposób myślenia o sobie samym i własnych priorytetach życiowych w kontekście ich społecznego odbioru". Oznacza to, że w zależności od tego, co ludzie myślą o sobie (kim jestem, co jest dla mnie ważne), tak postępują w życiu społecznym. Zmiana dewiacyjnego sposobu myślenia o sobie, a poprzez to również zmiana dotychczasowych priorytetów życiowych, jest zmianą trwałą. Dopiero po jej uzyskaniu możemy mówić o uruchamianiu procesu uspołeczniania. To zadanie należy już jednak wykonywać poza murami więzienia.

Skazany opuszczający mury więzienia zostaje sam ze sobą, zdany na łaskę kulawego systemu pomocy społecznej

Tożsamości nie da się  zmienić na siłę. Jest odporna na stosowanie przymusu i karanie. Zmienia się, jeśli dostrzeżemy i rozwiniemy u osoby resocjalizowanej jej mocne strony, a więc jej potencjały.

Po drugie, w każdym człowieku, bez względu na jego doświadczenia życiowe, istnieją potencjały. Można je za pomocą specjalnych form i sposobów oddziaływań rozwijać i kształtować. Poprzez potencjały należy rozumieć zasoby i predyspozycje osobowe (talenty, zdolności, zamiłowania, umiejętności) umożliwiające zmianę dotychczasowych sposobów funkcjonowania społecznego.

Po trzecie, formami metodycznymi umożliwiającymi proces skutecznej resocjalizacji są metody kreujące (między innymi metody twórczej resocjalizacji), które aktywizują i rozwijają te struktury wewnętrzne człowieka, które odpowiadają za rozwój potencjałów, a w konsekwencji doprowadzają do zmian tożsamościowych. Można do tego celu wykorzystać edukację (również ponadgimnazjalną i na poziomie studiów) albo działalność teatralną, sportową czy wolontariat. Na ogół jednak w zakładach karnych nie traktuje się edukacji jako narzędzia resocjalizacyjnego, podobnie jak teatru czy sportu. Uznaje się, że są to „wymysły naukowe".

Po czwarte, osoby z przeszłością więzienną poprzez wewnętrzny rozwój i wykreowanie „nowej" tożsamości stają się akceptowane społecznie, ponieważ zaczynają funkcjonować podobnie jak inni ludzie, uznając normy współżycia społecznego. Nie czują się po prostu gorsze od innych. Dzięki takiej postawie stwarzają sobie realną szansę na pozytywną readaptację społeczną poprzez uruchamiany proces destygmatyzacyjny (zdejmowania piętna).

Tak rozumiana resocjalizacja przynosi wymierne efekty. Jej zaletą jest to, że może przebiegać zarówno w warunkach zakładu karnego, jak i w środowisku otwartym.

Polskie placówki resocjalizacyjne z uporem trzymają się jednak tradycyjnych reguł i sposobów postępowania z podopiecznymi, nieprzynoszących wymiernych efektów (co drugi skazany po wyjściu na wolność popełnia kolejne przestępstwa i wraca do więzienia). Przyczyn tego stanu rzeczy jest zapewne wiele. Wynikają one zarówno z funkcjonowania opisanych powyżej mitów, jak i z polityczno-społecznej pespektywy utrzymywania dotychczasowych rozwiązań w polskim systemie wykonywania kary oraz ograniczania perspektywy humanistycznej w ocenie zjawisk społecznych i relacjach międzyludzkich.

Odnoszę jednak nieodparte wrażenie, że problem resocjalizacji, o którym tak ostatnio wiele się mówi i pisze, jest dla wielu uczestników debaty publicznej aneksem do toczącego się w Polsce sporu o wizję państwa.

W gruncie rzeczy ów spór dotyczy tego, czy Polska ma być nadal „krajem instytucjonalnym", w którym problemy społeczne (między innymi z dziedziny resocjalizacji) rozwiązuje się za pomocą specjalnie powoływanych do tego celu komisji rządowych czy sejmowych oraz instytucji publicznych, a reprezentanci władzy skupiają się na działaniach kontrolno-wizerunkowych, czy też Polską obywatelską, w której władza przekaże swoje uprawnienia w tym zakresie inicjatywom obywatelskim i lepiej wykorzysta istniejące potencjały społeczne (między innymi organizacje pozarządowe, środowiska akademickie, środowiska artystyczne, gospodarcze itp.), a więc kompetentnych specjalistów spoza jej szeregów. Spór ten zapewne wynika z kryzysu zmiany i ma swoje historyczne uwarunkowania. Każdy jednak kryzys ma w sobie potencjał rozwoju, tak jak potencjały rozwojowe mają skazani w polskich zakładach karnych. I w potencjałach tkwi nadzieja na lepszą przyszłość kraju i jego mieszkańców, do których należą także osoby przebywające w więzieniach.

O czym warto zawsze pamiętać.

Autor jest profesorem nadzwyczajnym, dr. hab.  ?Autorem wielu książek poświęconych problematyce resocjalizacji. Redaktorem naczelnym „Resocjalizacji Polskiej". Członkiem Komitetu Nauk Pedagogicznych Polskiej Akademii Nauk. Jest rektorem i założycielem Pedagogium Wyższej Szkoły Nauk Społecznych w Warszawie – uczelni mającej uprawnienia doktoryzowania i prowadzącej  autorski program twórczej resocjalizacji.

Wokół polskiej rzeczywistości resocjalizacyjnej narosło wiele emocji i nieporozumień. Źródłem części z nich stały się ostatnio medialnie upowszechniane poglądy osób niemających wiedzy resocjalizacyjnej, a wypowiadających się na jej temat z głębokim przekonaniem o własnych i jedynych racjach. Należą do nich politycy, dla których każdy moment pokazania twarzy w mediach to czas „uratowany". Wtórują im różnego rodzaju specjaliści od wszystkiego i inni wieszcze narodowi. To właśnie ich wypowiedzi ukształtowały opinie o resocjalizacji zwykłych zjadaczy chleba, obrócone w społeczne emocje. Oto bowiem wychodzi z więzienia na wolność zabójca bestia. Polska drży w posadach. Sejm w trybie pilnym uchwala specjalne przepisy. Mają uniemożliwić wychodzenie na wolność osobom, które w majestacie prawa zakończyły odbywanie kary, ustanawiając swoisty na miarę Europy resocjalizacyjny stan wyjątkowy. Czyni to dlatego, że zagrożeni poczuli się obywatele trzydziestokilkumilionowej Rzeczypospolitej – od ucznia po emeryta. Przepraszam, niektórzy uczniowie nie poczuli się zagrożeni, ale przecież jak wiadomo, trudno od młodzieży oczekiwać rozwagi i mądrości życiowej. Być może nie słuchali polityków, nie oglądali telewizji i nie czytali gazet, ponieważ mieli klasówki i sprawdziany, które potraktowali jako realne zagrożenie.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Szef Służby Więziennej w roli kozła ofiarnego
Opinie Prawne
Gutowski, Kardas: Ryzyka planu na neosędziów
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Lewicowy sen o krótszej pracy - czy rynek to wytrzyma
Opinie Prawne
Michał Bieniak: Przepisy Apteka dla Aptekarza – estońskie nauki dla Polski
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Reforma SN, czyli budowa na spalonej ziemi
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne