Z wielkim smutkiem przeczytałem na łamach "Rz" artykuł czołowego przedstawiciela warszawskiego samorządu adwokackiego, rzecznika dyscyplinarnego ORA, "Nie tkwić w błędzie i nie wprowadzać w błąd", który zamiast udzielić odpowiedzi na pytania nurtujące warszawskich adwokatów o funkcjonowanie stołecznego samorządu, ucieka się do prywatnych rozliczeń.

Od wielu miesięcy stawiam publicznie, w prasie, konkretne pytania dotyczące funkcjonowania warszawskiej adwokatury. Warszawskich adwokatów oburza przyznawanie samym sobie przez stołecznych działaczy astronomicznych wynagrodzeń, pobieranych nota bene bez umowy, rozdawnictwo hojną ręką izbowych pieniędzy na komisje (12!) i zlecane usługi, kumulowanie w jednym ręku funkcji przez poszczególnych działaczy. ORA tępi także oddolne inicjatywy adwokackie, odmawia dostępu do informacji o pracach rady i o zarobkach działaczy. Więcej: w ciągu ostatnich dwóch miesiący złożyłem trzy wnioski o okazanie protokołów obrad ORA i prezydium ORA. Pomimo, że już wcześniej ORA ustaliła, że adwokaci mogą zapoznawać się z tymi dokumentami, nie otrzymałem do dzisiaj odpowiedzi ... Podobny los spotkał moje trzy wnioski o udostępnienie informacji, kto i ile z członków Prezydium ORA dostał pieniędzy z izbowej kasy.

O tym wszystkim Rzecznik dyscyplinarny w swoim artykule nie pisze, a jako członek Prezydium ORA jest współodpowiedzialny za opisany stan rzeczy. Warto też przyjrzeć się jego działalności jako rzecznika dyscyplinarnego. Już jesienią upublicznił wszczęcie postępowania dyscyplinarnego w sprawie posła Kownackiego w sprawie tęczy. Gdy wykazałem niestosowność takiego zachowania w jednym z moich felietonów na łamach "Rz" "Tęczowa nadgorliwość dyscyplinarnych rzeczników", to na posiedzeniu ORA domagał się zrobienia mi dyscyplinarki, gdyż uraziłem jego majestat. Troska o tajemnicę adwokacką? Gdy pisemnie zwróciłem mu uwagę, że w trakcie postępowań dyscyplinarnych adwokaci nie powinni ujawniać faktów objętych tajemnicą adwokacką, a rzecznik o nie pytać, to otrzymałem odpowiedź (podpisaną purpurowym atramentem!), że nie widzi w tym nic nagannego.  Takie stanowisko Rzecznika  nie uwzględnia treści art. 6 prawa o adwokaturze i §19 zbioru zasad etyki adwokackiej. Normy te nakazują bezwzględnie przestrzegać tajemnicy adwokackiej i nie zezwalają na jej naruszenie w żadnej mierze. Nestor polskiej i warszawskiej adwokatury Zdzisław Krzemiński podkreślał w swoich komentarzach do tychże przepisów, że obowiązek zachowania tajemnicy zawodowej ma charakter bezwzględny, nie może być ograniczony czasowo, ani też nikt, nawet sam klient, ani też adwokackie władze samorządowe nie może adwokata zwolnić z obowiązku zachowania tajemnicy. Przepis zaś art. 6 poa ma charakter lex specialis wobec regulacji kodeksu postępowania karnego. Adwokatura uznawała zawsze, że dobro wymiaru sprawiedliwości nie może usprawiedliwiać  zwolnienia adwokata z tajemnicy zawodowej (na podstawie art. 180§2 k.p.k.). Takie też stanowisko zajęła Naczelna Rada Adwokacka w uchwale z dn. 22 XII 1993r., aktualnej zresztą do dnia obecnego.

Rzecznik dyscyplinarny zajmuje specyficzne miejsce w strukturze samorządu adwokackiego. To powinna być osoba znająca adwokaturę i zawód adwokata od podszewki, wyrocznia w sprawach dyscyplinarnych,  silna autorytetem i godny partner dla sądów i prokuratur stołecznych. Czy taką wiedzę może posiadać osoba, która dopiero raczkuje w adwokackim zawodzie i jednocześnie jest czynnym pracownikiem naukowym? Niemcy mają powiedzenie "zweihundert Professoren, Vaterland du bist verloren" (dwustu profesorów i ojczyzna przepadła). Warto tu podkreślić, że środowisko adwokackie od dawna podkreślało wagę doświadczenia zawodowego. Do niedawna patronem aplikanta mogła być osoba z 10-letnim stażem adwokackim, a dzisiaj regułą jest 5 lat. Mniej wymagamy od rzecznika dyscyplinarnego, niż od patrona?

Podstawą demokracji, w tym i demokracji wewnątrzadwokackiej jest prawo do zadawania pytań władzy i obowiązek władzy do tłumaczenia się ze swoich działań. Nie zaś pouczanie, strofowanie i wytykanie przez władzę rzekomych błędów ex cathedra adwokatom. Nie jesteśmy na Białorusi, czy w Rosji, gdzie obywatele stają na baczność przed władzą, a zadawanie niewygodnych pytań jest niedopuszczalne. Miejmy nadzieję, że pamięć o tych elementarnych regułach demokratycznego porządku towarzyszyć będzie członkom prezydium warszawskiej Okręgowej Rady Adwokackiej.