Eivind T. zgłosił skargę na swojego pracodawcę do rzecznika ds. dyskryminacji. Ten uznał, że zarzuty są zasadne, i zdecydował, że zaskarży uniwersytet do Sądu Pracy. Wystąpił też o odszkodowanie dla skarżącego w wysokości 100 tys. koron (42 tys.zł).
Docent Eivind T. pracuje jako lektor prawa na Mittuniversitetet w Sundsvallu i jest z wykształcenia antropologiem socjologii. Przez całą swoją karierę akademicką zajmował się badaniem praw mniejszości etnicznej Saamów. Dwa lata temu złożył wniosek o przyznanie mu stypendium na prowadzenie dalszych badań naukowych przeznaczonego dla docenta, który w najbliższej przyszłości zamierza zdobyć kwalifikacje na otrzymanie tytułu profesora. Suma przeznaczona na badania była niebagatelna, bo opiewała na kwotę 750 tys. koron szwedzkich (317 tys.zł).
Tymczasem uniwersytet w Sundsvallu w ogóle nie wziął podania docenta Eivinda T. pod uwagę. W oczach uczelni bowiem nie był osobą, która mogłaby się o nie starać. Stypendium na prowadzenie badań zastrzeżone było bowiem dla pań. Uniwersytet wyszedł z założenia, że skoro uczelnia cierpi na niedobór profesorów płci żeńskiej, należy postawić na panie docentki. Toteż docent jako mężczyzna nie spełniał kryteriów, by o nie występować.
Centrum sprawiedliwości, poprzez które Eivind T. zgłosił sprawę do rzecznika ds. dyskryminacji, podkreśla też, że docent nawet nie został zawiadomiony o tym, że stypendium dla pracowników naukowych ufundowano na nowo w ubiegłym roku. Uniwersytet wysłał jedynie informację do jego koleżanek. Gdyby uczelnia wsparła Eivinda T. finansowo, miałby on szansę poświęcić się tylko i wyłącznie badaniom i mógłby już otrzymać awans na profesora – opiniowało.
Tymczasem obecna forma zatrudnienia docenta nie pozwala na nadanie mu tytułu w najbliższym czasie. Eivind T. bowiem wykłada i prowadzi zajęcia ze studentami na uniwersytecie w większym wymiarze godzin, niż może poświęcić pracy badawczej, co w efekcie opóźnia jego szansę na awans.