Bon mot, to zręczne powiedzenie. Adwokat powinien wiedzieć, że przekroczenie granicy pomiędzy powiedzeniem zręcznym i niezręcznym, niezauważalne dla zadowolonego z siebie wypowiadającego się, śmieszy. W wywiadzie udzielonym Rzeczpospolitej (23 czerwca 2014r) adwokat Sławomir Zdunek, filar Koła Adwokatów Sądowych oznajmił, że stanął na czele frontu wyzwolenia. Stąd dwie uwagi. Nie jestem zniewolony, także jako adwokat. A gdybym był, nie chcę by moim wyzwolicielem był adw. Sławomir Zdunek z kolegami. Timura i jego drużynę ceniłem, ale w podstawówce.
Siląc się na bon mot Kolega Zdunek nie dostrzegł, że w ciągu ostatniego półwiecza nazwa front wyzwolenia, uzyskała jednoznacznie negatywną konotację m.in. dzięki Frontowi Wyzwolenia Palestyny (marksizm / leninizm plus arabski nacjonalizm), Narodowemu Frontowi Wyzwolenia Wietnamu Południowego (wspólna bieda dla wszystkich Wietnamczyków), Narodowemu Frontowi Wyzwolenia Korsyki (ma miły zwyczaj uprzedzania obywateli o planowanym zamachu!), Frontowi Wyzwolenia Narodowego imienia Farabundo Marti (salwadorscy trockiści, guevaryści i zwykli komuniści) i Frontowi Wyzwolenia Kaszmiru (rekordowa ilość ofiar na sumieniu). Teraz grupa warszawskich adwokatów, kontestujących zasady działania samorządu, utworzyła Front Wyzwolenia Adwokatury, czyli FWA.
Warszawska adwokatura, wg. danych z czerwca 2014r, zrzesza ponad 3.000 adwokatów, nie licząc adwokatów niewykonujących zawodu i emerytów, którzy łącznie stanowią grupę ponad 1.000 osób. Za uchwałą pozbawiającą działaczy samorządowych diet i obniżającą składkę korporacyjną do poziomu czyniącego uchwałę budżetową niewykonalną, nie tylko ze względu na błędy w dodawaniu popełnione przez autorów, głosowało 495 adwokatów. Mniej niż 1/6 członków izby uprawnionych do głosowania. Ponieważ większość - nieobecna na zgromadzeniu - wypięła się na korporacyjny obowiązek, zwyciężyli silni, zwarci i gotowi.
Druga strona lustra
Kolega Zdunek uważa, że uprawnienia izb adwokackich nie są rozbudowane. Rzec można wpisy i skreślenia. Ten zabieg umożliwił mu utajnienie wielu funkcji, które realizują lokalne samorządy, np.: sądownictwa dyscyplinarnego i działalności rzecznika dyscyplinarnego, doskonalenia zawodowego i szkolenia aplikantów, organizacji egzaminów na aplikację adwokacką i przeprowadzania egzaminów adwokackich, a także obsługi księgowej siedmiotysięcznej zbiorowości, systemu rozpatrywania skarg (prawie dwie skargi dziennie, z tendencją rosnącą!), że nie wspomnę o całkiem niesymbolicznym zainteresowaniu losem starych adwokatów czy kilkudziesięciu pogrzebach rocznie albo o działalności kasy zapomogowo pożyczkowej. W rezultacie twierdzenie Kolegi Zdunka brzmi jak trzecia postać prawdy w klasyfikacji księdza Józefa Tischnera. Skoro lider FWA nie dostrzega istnienia samorządowego sądownictwa dyscyplinarnego nie dziwi, że w poszukiwaniu oszczędności nie wpadł na pomysł outsourcingu usług sądowych. Zlećmy wykonywanie funkcji sądowniczej sędziom sądów powszechnych. Oszczędność murowana. Wtedy składka korporacyjna zostanie obniżona o kolejne kilkanaście złotych.
Rodzi się nowy etos
Gwizdy na zgromadzeniu izby to dowód, że prostactwo wkroczyło na salony. Jednak gwiżdżący adwokat może spać spokojnie, bo nie znam przypadku usunięcia z adwokatury za złe maniery. Niestety nie sprawdza się poziomu kultury we krwi osoby starającej się o wpis na listę adwokatów. Gwizdy i buczenie, które zastępują polemikę, niszczą adwokaturę. A kiedy dyskusję o sprawach ważnych, zastępuje przepychanka o 100 zł miesięcznie warto zastanowić się, czy nasi starsi Koledzy, którzy budowali zasady działania samorządu, w ogóle wpadliby na pomysł walki o takie cele. Zapewne doszliby do konsensusu w ramach kuluarowych dyskusji, przekonując się argumentami, a nie gwizdami. Na marginesie, śmieszy mnie niepomiernie, gdy widzę, że Katonem warszawskiej adwokatury mianował się kolejny lider frontu wyzwolenia, adwokat który notorycznie obraża sędziów, a ostatnio młodszej koleżance był łaskaw zaproponować, by wniosek dowodowy wsadziła sobie w miejsce, gdzie plecy kończą swą szlachetną nazwę.