Bez cienia przesady można powiedzieć, że wyrok z ?10 kwietnia 2014 r. (sygn. C-435/12, ACI Adam BV i inni) jest z tego punktu widzenia najważniejszy z dotychczasowych wyroków dotyczących prawa autorskiego. Odnosi się bowiem do sedna funkcjonowania obrotu dobrami kultury w cywilizowanym społeczeństwie. Przesądza, że o powołaniu się na przywilej korzystania z utworu dla celów prywatnych bez zgody uprawnionego może być mowa jedynie wówczas, gdy utwór ten był dostępny w sposób legalny ?(z „legalnego źródła"), czyli za zezwoleniem podmiotu uprawnionego. Wyrok ma trudne do przecenienia znaczenie dla aktywnych internautów. Przesądzono przecież właśnie, że ściąganie z internetu utworów zamieszczonych tam nielegalnie (z „zatrutego źródła") stanowi naruszenie majątkowych praw autorskich.

Wyrok skomentowali na łamach „Rz" prof. Ryszard Markiewicz („Ściąganie – nielegalne", „Rz" z 24 kwietnia 2014 r.) oraz mecenas Oskar Tułodziecki („Prywatne kopiowanie utworów – tylko gdy źródło jest legalne", „Rz" z 3 lipca 2014 r.). Jest to dwugłos znamienny, bo świadczący o ścierających się poglądach dotyczących tej problematyki. Prof. Markiewicz postulował, niejako na wzór niemiecki, aby dozwolić ściąganie utworów ze źródeł, które nie byłyby oczywiście nielegalne. Regulacja mniej więcej takiej treści funkcjonuje w Niemczech już od ponad dziesięciu lat i doczekała się utrwalonej wykładni, wedle której miarodajne dla oceny „legalności" źródła są wszelkie okoliczności towarzyszące ściąganiu, w tym samo uświadomienie korzystającego. Upraszczając, ściąganie z serwisów internetowych manifestujących brak przywiązania do praw autorskich nie zwalnia z odpowiedzialności, choć każdą sprawę należy rozpatrywać ad casum. W świetle wyroku TS UE, w którym kluczowe jest stwierdzenie, iż „nie można zaakceptować uregulowania krajowego, które nie dokonuje żadnego rozróżnienia między kopiami na użytek prywatny sporządzonymi z legalnego źródła a tymi, które zostały sporządzone ze sfałszowanego lub z pirackiego egzemplarza utworu" (nb. 37 uzasadnienia wyroku), nasi zachodni sąsiedzi będą zapewne musieli zweryfikować brzmienie przepisu. Przywołany fragment uzasadnienia należy czytać w kontekście regulacji holenderskiej, będącej przedmiotem orzeczenia, której wykładnia dozwalała wypłatę rekompensaty z tytułu prywatnego kopiowania również w przypadkach zwielokrotnień dokonywanych z nielegalnych źródeł. Brzmienie tego przepisu jest podobne do polskiego. ?W obu przypadkach postanowienia w ogóle nie odnoszą się do źródeł pozyskiwania kopii (zresztą jest to praktyka powszechna w Europie). Trybunał tymczasem jasno wskazuje, że „(...) przy stosowaniu uregulowania krajowego takiego jak omawiane w postępowaniu głównym, które nie wprowadza rozróżnienia w zależności od tego, czy źródło, z którego sporządzono kopię na użytek prywatny, jest legalne czy też nielegalne, istnieje możliwość naruszenia niektórych wymogów ustanowionych w art. 5 ust. 5 dyrektywy 2001/29". Postulat prof. Markiewicza, aby stosownie uzupełnić regulację art. 23 ust. 1 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zatem uzasadniony. Alternatywnie dostosowaniem do wyroku może być odpowiednia wykładnia kładąca nacisk na sformułowanie, że dozwolonemu użytkowi podlegają utwory ?już „rozpowszechnione", czyli publicznie udostępnione za zgodą uprawnionego.

Trybunał dokonał rozstrzygnięcia omawianej kwestii niejako na marginesie sporu dotyczącego sposobu liczenia opłat obciążających producentów lub importerów nośników przeznaczonych do zwielokrotniania utworów. Poniekąd szkoda, że tak się stało, bo z pewnością ów kontekst sprawił, że w uzasadnieniu próżno szukać głębszych rozważań nad specyfiką korzystania z utworów w środowisku internetowym. Jest to istotny zarzut wobec tego przełomowego wyroku. Wyrok uznał racje prawników, których można by określić jako ortodoksyjnych legalistów, i wyniósł je ponad argumenty legalistów pragmatycznych. Z tego punktu widzenia satysfakcja mec. Tułodzieckiego, o której pisze w swojej publikacji, oraz szeroko rozumianych kręgów twórców jest całkowicie zrozumiała. Idę jednak o zakład, że ustąpi ona dość szybko, ponieważ role twórców i konsumentów dóbr kultury są immanentnie splecione. Każdy twórca jest obecnym, byłym lub przyszłym konsumentem. Tym samym jest wielce prawdopodobne, że bardzo szybko doświadczą oni cierpkich konsekwencji zapadłego wyroku.

Doktor prawa, radca prawny, ?specjalista z zakresu prawa autorskiego