Subsydiarne akty oskarżenia jako narzędzie totalnej wojny prawnej

Prokurator generalny zafundował podwładnym ?test na odwagę i obiektywizm, czyli na stosunek ?do praworządności – pisze adwokat.

Publikacja: 30.09.2014 16:30

Subsydiarne akty oskarżenia jako narzędzie totalnej wojny prawnej

Foto: Fotorzepa, Michał Walczak

W kodeksie postępowania karnego z 1997 roku pokrzywdzony, który przestrzegał zasad skarżenia prokuratorskich postanowień o odmowie wszczęcia albo o umorzeniu postępowania, otrzymał premię w postaci możliwości wniesienia tzw. subsydiarnego aktu oskarżenia. Ustawodawca uznał, że w takiej sytuacji sprawę powinien ocenić sąd. Miał rację, bo niektóre prokuratorskie decyzje – delikatnie mówiąc – są zagadkowe. Dlatego wiele spraw umorzonych w śledztwach kończy się skazaniem albo cofnięciem aktu oskarżenia po osiągnięciu celu pokrzywdzonego, który – wykorzystując narzędzie prawne, o których mowa w art. 55 § 1 k.p.k. – przymusza do ugody sprawcę obawiającego się skazania.

Samotny biały żagiel

Niestety subsydiarne akty oskarżenia są traktowane także jako narzędzie totalnej wojny prawnej. I nadużywane. Klasyczne przykłady to starcia: nowego zarządu ze starym  o władzę w spółce (art. 296  kodeksu karnego), subiektywnie oszukanego z domniemanym oszustem, którego nie sposób pokonać w procesie cywilnym (art. 286 k.k.) czy też rozwodzących się, którzy walczą o majątek i dzieci. Bywa, że dowody z postępowania karnego robią wrażenie na sędziach oceniających zupełnie inną sprawę. Zapewne dlatego, zgodnie z art. 55 § 2 k.p.k., subsydiarny akt oskarżenia musi sporządzić adwokat lub radca prawny. Mimo to poziom merytoryczny wielu z nich obraża powagę sądu, co sprawia, że niektórzy sędziowie traktują je jak zło konieczne. Dlatego wady formalne, których nie dostrzegają w prokuratorskich aktach oskarżenia, wychwytują  w nich wyjątkowo konsekwentnie. I biada profesjonalnemu pełnomocnikowi, który nie podporządkuje się wydumanemu zarządzeniu.

Kilka dni temu zajrzałem na salę sądową i na ławie obrończej, po lewej stronie stołu sędziowskiego, zauważyłem adwokata i prokuratora. To widok niezwykły, ponieważ zgodnie z § 80 pkt 5 regulaminu urzędowania sądów powszechnych prokurator powinien siedzieć po prawej stronie sądu. A tu siurpryza. Nie dość, że siedzą razem, to niemal z dzióbków sobie piją. Zaciekawiony dobrą komitywą panów, zerknąłem na ławę po prawej stronie sądu i zobaczyłem na niej adwokata. Samotnego jak biały żagiel. Ciekawostka, pomyślałem, i pognałem do komputera.

Kilka miesięcy temu Sąd Najwyższy udzielił odpowiedzi na pytanie jednego z sądów okręgowych, kim jest prokurator w postępowaniu zainicjowanym subsydiarnym aktem oskarżenia. Stroną, przesądziło trzech sędziów SN (uchwała z 18 grudnia 2013 r. I KZP 24/13). I nie sposób nie zgodzić się z nimi. Niezależnie od tego Sąd Najwyższy stwierdził, że prokurator pozostaje rzecznikiem praworządności, a skoro tak, nie jest on determinowany ofensywnym bądź defensywnym kierunkiem swojego uczestnictwa w tym postępowaniu, a dysponując skutecznymi narzędziami procesowymi (takimi jak strona), może należycie strzec praworządności.

W moim rozumieniu rzecznik praworządności to obrońca prawdy materialnej, o której mowa w art. 2 § 1 pkt 1 k.p.k. Dotarcie do takiej prawdy jest podstawowym celem postępowania karnego. Skoro tak,  to cel działania rzecznika praworządności w sali sądowej powinna wyznaczać ocena okoliczności ujawnianych na rozprawie głównej. Innymi słowy, kiedy prokurator widzi konieczność podjęcia czynności na korzyść oskarżyciela posiłkowego, powinien wspierać jego pełnomocnika, a obrońcę, gdy konsekwentnie uważa, że akt oskarżenia nie ma sensu. Niby proste, ale  widzę tu niebezpieczeństwo zaistnienia zdarzeń komicznych, którego nie dostrzegli sędziowie Sądu Najwyższego. Nie mieli szans, ponieważ nie znali wytycznych prokuratora generalnego z 22 stycznia 2014 r. w sprawie udziału prokuratorów w sprawach, w których pokrzywdzony uzyskał uprawnienie do wniesienia subsydiarnego aktu oskarżenia.

Punkt siedzenia zależy...

Był kiedyś program telewizyjny, w którym osoby zaproszone do studia zmieniały miejsce na sali w zależności od przedstawianych przez prowadzącego informacji. Prokurator, rzecznik praworządności, czyli rzecznik prawdy materialnej, jest dokładnie w takiej samej sytuacji jak oni. Skoro wkraczając do sali rozpraw, uważa, że oskarżony jest niewinny, powinien usiąść obok obrońcy. Tak zachował się prokurator, którego widok na ławie obrończej wzbudził moje zdziwienie. Jeśli jednak oceni, że kolejne okoliczności ujawniane na rozprawie głównej (art. 410 k.p.k.) będą przemawiać za skazaniem, powinien zebrać manatki, a następnie usiąść naprzeciwko oskarżonego i jego obrońcy. Głupio  bowiem jakoś wnosić o skazanie, przemawiając z ławy obrończej. Zastanawiam się jednak, co zrobi, jeśli ostatnie dowody, a także płomienna mowa obrońcy lub ostatnie słowo oskarżonego przekonają go, że nie powinien popierać oskarżenia. Czy w ramach repliki (?) powie: Sorry, wysoki sądzie, ja, rzecznik praworządności i obrońca prawdy materialnej, zmieniam zdanie, a skoro tak, muszę przemieścić się na właściwe miejsce, bo nie mogę przemawiać, stojąc po niewłaściwej stronie. W rezultacie manatki pod pachę i nieoczekiwana zmiana miejsca, czyli wędrówka przez salę rozpraw na ławę po drugiej stronie stołu sędziego. Takiej sytuacji wykluczyć nie mogę, bo zbyt wiele razy widziałem na sali sądowej, jak szala zwycięstwa przechylała się na drugą stronę w najbardziej nieoczekiwanym momencie. Bywa, że po jednym niefortunnym słowie.

Obiektywizm ?jest ryzykowny

A teraz serio. Prokurator generalny uważa, że jeśli analiza prawomocnego wyroku skazującego wykaże, że odmowa wszczęcia albo umorzenie było niesłuszne, przełożeni prokuratora, który wydał takie postanowienie, powinni rozważyć pociągnięcie go do odpowiedzialności służbowej lub dyscyplinarnej. W ten sposób prokurator generalny zafundował podwładnym test na odwagę i obiektywizm, czyli na stosunek do praworządności. Jaki procent prokuratorów zagrożonych konsekwencjami służbowymi lub postępowaniem dyscyplinarnym podejmie ryzyko bycia obiektywnym? Czyim rzecznikiem w takim postępowaniu będzie prokurator zagrożony dyscyplinarką? Własnym czy praworządności? Czy będzie krążyć po sali sądowej kierowany zasadami logiki i przyzwoitości, czy też – mając w głowie widmo dyscyplinarki – konsekwentnie będzie bronić własnego postanowienia? Gdzie tu miejsce na ochronę praworządności, o której mowa w ustawie, uchwale i w wytycznych? Odpowiedzi na te pytania, a tym samym sens wytycznych  są znacznie ważniejsze od ustalenia, po której stronie stołu sędziowskiego prokurator będzie siedział na rozprawie.

Autor jest warszawskim adwokatem

W kodeksie postępowania karnego z 1997 roku pokrzywdzony, który przestrzegał zasad skarżenia prokuratorskich postanowień o odmowie wszczęcia albo o umorzeniu postępowania, otrzymał premię w postaci możliwości wniesienia tzw. subsydiarnego aktu oskarżenia. Ustawodawca uznał, że w takiej sytuacji sprawę powinien ocenić sąd. Miał rację, bo niektóre prokuratorskie decyzje – delikatnie mówiąc – są zagadkowe. Dlatego wiele spraw umorzonych w śledztwach kończy się skazaniem albo cofnięciem aktu oskarżenia po osiągnięciu celu pokrzywdzonego, który – wykorzystując narzędzie prawne, o których mowa w art. 55 § 1 k.p.k. – przymusza do ugody sprawcę obawiającego się skazania.

Pozostało 90% artykułu
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Sędziowie 13 grudnia, krótka refleksja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Zero sukcesów Adama Bodnara"
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Aktywni w pracy, zapominalscy w sprawach ZUS"
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Podatkowe łady i niełady. Bez katastrofy i bez komfortu"
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Marcin J. Menkes: Ryzyka prawne transakcji ze spółkami strategicznymi