Kilka dni temu Sąd Najwyższy zdecydował o wznowieniu procesu w sprawie o porwanie i zabójstwo, w którym na ławie oskarżonych zasiada Jacek Wach. Mężczyzna przed laty należał do suwalskiego świata przestępczego i ma na koncie wyroki także za pobicie i kradzieże. Kary skończy odsiadywać w 2015 r. Gdyby nie ciążące na nim dożywocie, skazany od roku mógłby się starać o przedterminowe warunkowe zwolnienie, byłby także poddany łagodniejszym rygorom w odbywaniu kar. Jacek Wach nigdy nie przyznał się do zabójstwa, a jego rodzina latami walczyła o ponowny proces. W mediach przekonywała, że jego dożywocie jest efektem pomyłki. Po kilkunastu latach okazało się, że mogą mieć rację. Przyznał to nawet SN.
– Pomyłka to zawsze porażka wymiaru sprawiedliwości, ale w krajach demokratycznych są mechanizmy pozwalające ją korygować – uzasadniał decyzję o wznowieniu postępowania sąd. I trudno nie przyznać mu racji. Instytucja wznowienia postępowania jest szczególna. Tworzy wyłom od zasady niepodważalności wyroku, trzeba ją więc stosować rozsądnie. Wach ma zatem szansę na sprawiedliwy wyrok. Jego sprawą zajmie się ponowie sąd pierwszej instancji.
Ta pomyłka wymiaru sprawiedliwości, oprócz rodzinnej tragedii, może mieć też wymiar finansowy. Wach i tak musiał odsiedzieć orzeczone wcześniej wyroki. Jednak rygory wobec skazanych na najsurowszą z kar są dużo bardziej uciążliwe niż dla pozostałych. W tej kwestii mogą się pojawić pozwy o zadośćuczynienie czy odszkodowanie.