Choć warto pamiętać, że w innych kulturach całkiem inne cyfry mają przynosić pecha, tak jak na przykład czwórka w Chinach, także wszelkie zestawienia cyfr, w której ona występuje (zwłaszcza 14 i 24) – słowo to bowiem jest fonetycznie bardzo zbliżone do słowa śmierć, a Chińczycy są sami w sobie niezwykle przesądni. Wróćmy jednak do trzynastki, a właściwe do najgroźniejszej jej inkarnacji, jaką jest piątek trzynastego.
Piątek trzynastego ...
Niekiedy wypada taki dzień w roku, że drżą o swój los nie tylko przesądni. Prawie każdy budząc się rano w piątek trzynastego czuje, choćby podskórnie, zaniepokojenie tyczące się tego, cóż się może złego tego dnia wydarzyć. Ale mało kto wie, jaka jest przyczyna uznania za pechową tej właśnie daty w połączeniu z tym właśnie dniem i skąd się wzięło to zjawisko oraz interesujące dla antropologii kulturowej powszechne przeświadczenie.
Skąd więc piątek trzynastego? Otóż w piątek 13 października 1307 r. została przeprowadzona bodaj najbardziej skoordynowana w całej średniowiecznej Europie, a trwająca jeden dzień akcja uwięzienia i wymordowania członków Zakonu Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona, czyli tzw. Templariuszy, wobec zarzucenia im herezji, świętokradztwa, innowierstwa, rozpusty, czarów i spiskowania. Centrum wydarzeń była Francja, gdzie po długotrwałym procesie kilkudziesięciu rycerzy zakonnych, w tym wielkiego mistrza zakonu Jacquesa de Molay, spalono na stosie, zaś majątek zakonu został skonfiskowany. Co godne podkreślenia, papież Klemens V poparł działania króla francuskiego Filipa IV Pięknego, a także innych monarchów w Europie, jak chociażby króla angielskiego Edwarda II, a ostatecznie w 1312 r. zlikwidował zakon, przekazując pozostały po nich nierozgrabiony majątek zakonowi Joannitów. Dlaczego papież swoich dzielnych rycerzy tak niewdzięcznie potraktował? Teorii, zwłaszcza tych niesamowitych, jest wiele, ale można tu wyłuskać kilka faktów: skończył się okres wypraw krzyżowych, więc zakony rycerskie, które w nich uczestniczyły po części straciły rację bytu. Zakon Templariuszy stał się ogólnoeuropejską potęgą, tak militarną, jak i ekonomiczną, a także polityczną, co mogło samo w sobie stanowić zagrożenie, bowiem nie dość, że stał się jedną z najpotężniejszych, to jeszcze niezależnych – tak od papieża, jak i władców świeckich – organizacji w Europie. Zakon zgromadził ogromne bogactwa – zarówno dzięki licznym przywilejom, nadaniom ziemskim, jak i poprzez zręcznie prowadzone operacje finansowe – zarówno w Jerozolimie, jak i w niemal całej chrześcijańskiej Europie. Co się łączy z tym ostatnim, zakon dysponując ogromnymi środkami stał się „bankierem" ówczesnej Europy, chętnie uzależniając monarchów i możnowładców, udzielając im wysokich pożyczek. Czerpiąc największe dochody ze swej działalności finansowo-bankierskiej Templariusze byli prekursorami kapitalizmu w Europie. Do dłużników zakonu należał właśnie Filip IV Piękny, który to nakłonił papieża do kasacji zakonu, przyznajmy całkiem okrutnej, co w efekcie doprowadziło do „umorzenia królewskich długów", a także dało „zysk z wrogiego przejęcia". Choć nie uszło to na sucho, wielki mistrz Jacques de Molay płonąc na stosie rzucił na papieża i króla Francji klątwę, a oni zmarli w tym samym jeszcze 1314 roku. A wszystko to zaczęło się jednego dnia – w piątek trzynastego ...
... a chciwość ...
W tym miejscu odpowiedź na tytułowe pytanie już się nasuwa poniekąd sama. Tylko proszę nie traktować tych słów jako przestrogi, a tym bardziej groźby skierowanej wobec bankierów, wszak co najmniej jeden z autorów w tym sektorze usług finansowych pracuje. Chodzi tu o coś zgoła innego, o lekcję, do której podobnych było wiele w historii, i tej dawniejszej i nam współczesnej. Słowem-kluczem jest tu CHCIWOŚĆ. Ta sama, która wywołała kryzys finansowy w 2008 roku, ta sama, która odpowiadała za kryzys finansowy w latach 30-tych. Klasyk socjologii Thorstein Veblen w swej słynnej książce „Teoria klasy próżniaczej" tłumaczył to w bardziej złożony sposób, co do źródeł i przyczyn, ale także co do skutków. Jednak wszędzie na plan pierwszy wychodzi owo słowo-klucz – CHCIWOŚĆ. Co się bowiem okazuje, im więcej masz, tym więcej pragniesz. Mamy dziś do czynienia z procesem prowadzącym do tego, że nawet powtarzana powszechnie proporcja 80-20 zostaje zaburzona. Coraz bardziej maleje procent tych naprawdę posiadających, zaś rośnie procent posiadanych przez nich dóbr. Czyli bogaci stają się jeszcze bogatsi, a w rękach pozostałych jest coraz mniej aktywów.
... i ryzyko oraz odpowiedzialność
Szukając więc odpowiedzi na to, co właśnie się dzieje i co jakże mocno dotyka osoby obciążone zobowiązaniami kredytowymi we frankach szwajcarskich, warto zauważyć, że jedną z przyczyn takiej sytuacji jest właśnie chciwość. Zauważmy jednak, że o ile z jednej strony próby nadmiernego interwencjonizmu państwowego nie są pożądane, choć brak tu miejsca na szersze uzasadnianie tej tezy, to z drugiej strony – jakże naiwnie to zabrzmi – bankierzy powinni podzielić się z własnej woli. I bynajmniej nie chodzi tu o dzielenie się aktywami. Chodzi o dzielenie się ryzykiem oraz odpowiedzialnością, także związanymi z zwyżkującym kursem waluty. Nie może bowiem być tak, że jedna strona cały czas zyskuje, druga zaś staje na krawędzi klęski finansowej, co niestety dotyka wielu kredytobiorców.