Miałem wyobrażenie, że transparentność jest dla nich nieodłącznym elementem urzędu. A dotychczasowy brak obowiązku składania jawnych oświadczeń należy rozpatrywać raczej w kategorii zaniedbania ustawodawcy, gdyż taki standard przyjęła większość cywilizowanych państw Europy. I nikt z tym nie dyskutuje.
W Polsce wprowadzenie jawnych oświadczeń jest dziś ważne również w warstwie psychologicznej. Zaufanie do wymiaru sprawiedliwości bynajmniej bowiem nie rośnie. Niezasłużenie sędziowie jako cała populacja oceniani są przez pryzmat kilku czarnych owiec – jako osoby niesprawiedliwe, skorumpowane, których wyroki naznaczone są jakimś ukrytym interesem. Taki obraz pokutuje od lat, trudno z nim walczyć, zwłaszcza że jest wzmacniany m.in. przez polityków.
Oczywiście samo ujawnienie oświadczeń majątkowych tego nie zmieni, jednak właśnie w warstwie psychologicznej dla opinii publicznej będzie sygnałem, że ci ludzie naprawdę nie mają nic do ukrycia. A sędziowski opór przeciwko wprowadzeniu tych rozwiązań potwierdzi jedynie niesprawiedliwe oceny: „nie chcą, bo coś ukrywają". Staną się automatycznie podejrzanymi.
Tym bardziej krytycznie należy ocenić doniesienia, że niektórzy sędziowie, nie chcąc ujawnić całości swojego majątku, pośpiesznie przed wejściem w życie przepisów dokonują rozdzielności majątkowej z małżonkiem.
To bardzo zły komunikat do opinii publicznej, a czyn sam w sobie etycznie wątpliwy. Prawnik, decydując się na pozostanie sędzią, musi przecież liczyć się z tym, że jego życie będzie podlegało szczególnym rygorom, również pełnej transparentności. A sędziemu jako strażnikowi prawa po prostu nie przystoi zręcznie go omijać, gdy zagrożony jest jego prywatny interes.