Człowiek, w odróżnieniu od komputera, nie tylko nie jest w stanie, ale nawet nie ma potrzeby poznania na pamięć każdego przepisu, wszystkich nowelizacji i śledzenia potencjalnych zmian. W codziennej pracy, oprócz pewnego fundamentu wiedzy względnie uniwersalnej wystarczą umiejętności logicznego myślenia, kojarzenia i szukania wiadomości we właściwym miejscu. Problem jednak w tym, że choć od czasów studiów uczeni jesteśmy, że zważywszy na rozmiary legislacji i częstotliwość zmian dokonywanych przez ustawodawcę w jej obszarze, prawnik nie musi mieć kodeksu w głowie, lecz głowę w kodeksie, powiedzenie to znacząco ewoluowało. Obecnie bowiem powinno brzmieć: prawnik nie musi mieć kodeksu w głowie, lecz głowę w grupie. Dyskusyjnej, rzecz jasna.