Polskie sądy należą do najłagodniejszych w Europie – uważa Ministerstwo Sprawiedliwości i przygotowuje zmiany kodeksu karnego. Górna granica kary pozbawienia wolności ma wynieść 30 lat. Recydywiśąci obowiązkowo karani pozbawieniem wolności w granicach od podwójnej wysokości dolnego ustawowego zagrożenia. Sąd zyska możliwość orzeczenia zakazu warunkowego przedterminowego zwolnienia. W przypadku przestępstw zagrożonych karą dożywotniego pozbawienia wolności nie będzie mowy o warunkowym przedterminowym zwolnieniu. Wysokość kary nie ma już kształtować świadomości prawnej społeczeństwa, tylko społecznie na nie oddziaływać.
Projekt zmian w kodeksie karnym jest już gotowy. Jeszcze w tym roku zajmie się nim rząd. Sędziowie, słysząc o planach resortu, mówią wprost: to zmuszanie do surowszego karania. I coś w tym jest. Zanim MS rozpoczęło przygotowania do zaostrzania, przeprowadziło analizę kar orzekanych przez ostatnie pięć lat. Wynika z niej, że prym wiedzie wprawdzie pozbawienie wolności, ale w 80 proc. jest zawieszane na kilka lat próby. Jeśli już zapada kara bezwzględnego więzienia, to zaledwie na sześć miesięcy. To za mało –uznał minister sprawiedliwości. I pewnie w kilku przypadkach ma rację. Nie możemy jednak zapominać, że nikt tak jak sędzia prowadzący konkretny proces nie zna oskarżonego ani sytuacji, w której znalazł się on feralnego dnia. To sąd, opierając się na wiedzy i życiowym doświadczeniu, powinien zdecydować, jaka kara mu się należy.
Nie powinno się sędziów stawiać pod ścianą i robić z nich niewolników papierowych zapisów. Kiedy sędzia uzna, że jest taka potrzeba, może już dziś wymierzyć surową karę. A samo pozbawienie możliwości warunkowego przedterminowego zwolnienia skazanych na dożywocie może się okazać bardzo groźne. I to nie tylko dla tak skazanych, ale i ich współtowarzyszy. Człowiek, który nie ma żadnego celu, może być groźny dla tych którzy go mają. Chyba że powstaną u nas specjalne więzienia dla skazanych na te najsurowsze kary. Inaczej nikt, nawet minister, sobie z nimi nie poradzi.