Rz: Polskie służby zbyt często sięgają po kontrolę operacyjną, m.in. podsłuchy, do zbierania dowodów w przeróżnych sprawach. To łatwy, żeby nie powiedzieć: najłatwiejszy sposób na rozwikłanie sprawy. Takie dowody są potem traktowane jako pełnowartościowe przed sądem?
Ryszard Stefański: Niewątpliwie uzyskiwanie dowodów w drodze podsłuchów telefonicznych lub innych przekazów informacji, w tym korespondencji przesyłanej pocztą elektroniczną, ułatwia dowodzenie w procesie karnym. I to nie tylko ze względu na stosunkową łatwość ich uzyskania. Osoby prowadzące rozmowę nie wiedzą, że są podsłuchiwane, i rozmawiają szczerze, czasem bardzo szczerze. Zdobyte w ten sposób dowody są pełnowartościowe i niejednokrotnie stają się podstawa wszczęcia śledztwa lub dochodzenia. Są też wykorzystywane w toku postępowania karnego. Jest jednak jeden warunek.Muszą być zdobyte zgodnie z prawem.
Do tej pory sprawa jest jasna. A przecież trwa burzliwa dyskusja o dowodach uzyskanych „przy okazji" podsłuchiwania w innej sprawie. Decyduje o tym prokurator. Wielu prawników uważa, że to zły pomysł...
To prawda. Ustawą z 11 marca 2016 r. został dodany do kodeksu postępowania karnego art. 168b. Upoważnia on prokuratora do podjęcia decyzji co do wykorzystania dowodu w postępowaniu karnym, który został uzyskany z naruszeniem niektórych ustawowych wymogów tej kontroli. Chodzi o dowody świadczące o popełnieniu przez osobę, wobec której kontrola była stosowana, przestępstwa lub przestępstwa skarbowego ściganego z urzędu innego niż przestępstwo objęte zarządzeniem kontroli oraz przestępstwa ściganego z urzędu popełnionego przez inną osobę niż objęta kontrolą. Do wprowadzenia tego przepisu dowody takie nie mogły być stanowić ustaleń w postępowaniu karnym. Obecnie to, czy znajdą się w nim, zależy od dyskrecjonalnej decyzji prokuratora.
Czy dopuszczenie nielegalnych podsłuchów do procesu karnego jest dobrym rozwiązaniem?