Według medialnych doniesień na wyceniany na blisko 3 mln zł spadek, jaki miał zostawić Młynarski, składają się dom wart 1,2 mln zł, który zapisał młodszej córce, mieszkanie w centrum Warszawy warte ok. 800 tys. zł, które zapisał całej trójce dzieci, tak samo jak ponad 300 tys. zł na kontach. Artysta otrzymywał miesięcznie ok. 30 tys. zł tantiem, które też podzielił na trzy części.
Co może najciekawsze, miał zaznaczyć w testamencie, że warunkiem otrzymania przez dzieci udziału w spadku jest to, by się nim opiekowały aż do śmierci. Wszystko wskazuje, że tak było, ale ten warunek byłby zwyczajnie nieważny. Wola rozporządzenia spadkiem w testamencie na konkretne osoby musi być bowiem bezwarunkowa.
Możliwe jest, owszem, wydziedziczenie, czyli nie tylko pozbawienie spadku, ale też zachowku, które powinno nastąpić w testamencie, ale w ściśle wskazanych w art. 1008 kodeksu cywilnego sytuacjach: jeżeli uprawniony do zachowku (np. dziecko) wbrew woli spadkodawcy uporczywie narusza zasady współżycia społecznego; dopuścił się względem spadkodawcy albo jednej z osób mu najbliższych umyślnego przestępstwa przeciwko życiu, zdrowiu, wolności albo rażącej obrazy czci; wreszcie uporczywie nie dopełniał względem spadkodawcy obowiązków rodzinnych.
Ale taki fakt musiałby być w testamencie wiarygodnie opisany, o czym tu nie ma mowy.
Jeszcze częstszy błąd w testamentach polega na tym, że ich autorzy czynią dyspozycje co do konkretnych składników spadku na rzecz poszczególnych spadkobierców – mogą się one okazać nieskuteczne.