Gdy politycy mają wpływ na sprawiedliwość - sprawa Grzegorza Przemyka

Jego brzuch to bagno, dziurawe jelita – nie ma jak tego załatać (zeznania świadka przed Sądem Wojewódzkim w Warszawie, 9 października 1995 r.). Grzegorz Przemyk, bo o nim mowa, zmarł dwa dni po operacji, która w zamyśle lekarzy miała uratować mu życie.

Aktualizacja: 23.12.2017 16:08 Publikacja: 23.12.2017 14:30

Czerwiec 1981 roku, spotkanie opozycyjne. Grzegorz Przemyk stoi w drzwiach, oparty o regał

Czerwiec 1981 roku, spotkanie opozycyjne. Grzegorz Przemyk stoi w drzwiach, oparty o regał

Foto: Fotonova, Tomasz Michalak

Śledztwo przeciwko winnym pobicia maturzysty od pierwszego dnia było prowadzone tak, by nie wykazać żadnej winy funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej, ale obciążyć nią wszystkich innych – od pośrednio winnej matki, przez złe otoczenie, w którym wychowywała się ofiara, zdegenerowanych kolegów, po jakoby bezpośrednio odpowiedzialnych za zgon – sanitariuszy i lekarzy pogotowia, którzy udzielali chłopcu pomocy.

Za sprawą machiny wprawionej w ruch przez przedstawicieli władzy i dzięki wsparciu fachowców, m.in. profesorów z najlepszych polskich uniwersytetów, autorów podręczników akademickich i doradców najwyższej klasy zastosowanie znajduje jedna z najstarszych technik manipulacji, tj. pokazanie wroga w najczarniejszych barwach. Eksponuje się jego pijaństwo i narkomanię, odbiera wiarygodność zarówno ofierze, jak i jej otoczeniu. Z widzianych przez świadków odruchów obronnych i słyszanych przez nich okrzyków bólu i cierpienia Przemyka robi się fachowe ciosy oraz krzyki w stylu karate.

Sztab ludzi, od szeregowych milicjantów i esbeków po ministra spraw wewnętrznych zajmował się tuszowaniem zbrodni i rozmywaniem faktów po to, by sprawcy uniknęli kary.

Ogromna machina, sztaby kryzysowe, grupy terenowe, podsłuchy telefoniczne i domowe, inwigilacja i szantaże – a wszystko po to, aby wytłumaczyć, zdawać by się mogło, w pewnej mierze przypadkową śmierć syna opozycyjnej poetki.

Brak winnych...

Potem był wyreżyserowany przez władzę proces, relacjonowany w odpowiedni sposób przez ówczesne media i wyrok uniewinniający od pobicia Przemyka dwóch milicjantów: Ireneusza K. i Arkadiusza D., skazujący zaś sanitariuszy, którzy przywieźli chłopaka do szpitala.

Po 1989 r. wyroki wobec głównych oskarżonych były wielokrotnie zmieniane i uchylane. Sprawcy nie ponieśli odpowiedzialności. Osobom winnym jedynie słabości charakteru, której wynikiem było składanie oczywiście fałszywych, ale zgodnych z oczekiwaniami resortu, zeznań, złamano życiorysy. Matka Grzegorza Przemyka zmarła kilka lat po śmierci syna, ojciec odszedł dwa miesiące po stwierdzeniu przez Trybunał Sprawiedliwości, iż postępowanie w sprawie było dotknięte przewlekłością. Ksiądz odprawiający mszę żałobną, podobnie jak Przemyk, został śmiertelną ofiarą systemu.

...nawet po latach

Co było dalej?

Łysiejący mężczyzna w średnim wieku, w kapoku ratunkowym, okularach słonecznych i czerwonym t-shircie płynie kajakiem. Ten sam człowiek, ale tym razem w czerwonym bezrękawniku, szarych spodniach i bluzie, w butach do kostki stoi w deszczowej aurze okolic jeziora Garda i opiera o ziemię zielony parasol.

W obu przypadkach uśmiecha się w sposób, który nie pozostawia wątpliwości, że to człowiek zadowolony z życia, spełniony, ciekawy świata i radosny. To Ireneusz K. który w maju 1983 r. na placu Zamkowym zatrzymał pewnego maturzystę z warszawskiego liceum i zapakował go do milicyjnej nyski za to, że chłopak nie miał na nogach butów, a przy sobie dokumentów. To także człowiek, który wymierzył chłopakowi pierwsze uderzenia białą pałką, pieszczotliwie nazywaną przez zomowców lolą, a następnie, na komisariacie Milicji Obywatelskiej przy ulicy Jezuickiej, brał czynny udział w pobiciu zatrzymanego.

Skąd wiemy, że Ireneusz K. ma się świetnie? Publicznie dostępny facebookowy profil jego małżonki daje nam odpowiedź zarówno na to pytanie, jak i na pytanie jednego z komentatorów zdjęcia przedstawiającego zamyśloną kobietę w okularach: „No, ciekawe, o czym tak myślisz" [ikonka: uśmiech, uśmiech, róża, tulipan, słonecznik]. Riposta: „Myślę jak komuś )): wpier.....ić)" [ikonka: diabełek].

To tyle, jeśli chodzi o odpowiedź na pytanie, co może obywatel w konflikcie z państwem, w którym politycy mają wpływ na prokuraturę i sądy.

Autorka jest adwokatem, redaktorem naczelnym „Pokoju Adwokackiego" (www.pokojadwokacki.pl), członkiem Naczelnej Rady Adwokackiej.

Opinie Prawne
Marek Isański: Można przyspieszyć orzekanie NSA w sprawach podatkowych zwykłych obywateli
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Maciej Gawroński: Za 30 mln zł rocznie Komisja będzie nakładać makijaż sztucznej inteligencji
Opinie Prawne
Wojciech Bochenek: Sankcja kredytu darmowego to kolejny koszmar sektora bankowego?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Sędziowie 13 grudnia, krótka refleksja
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Zero sukcesów Adama Bodnara"