Gdyby ktoś szukał przykładów na przypisywane niekiedy PiS inspirowanie się rosyjską tradycją polityczną, to znajdzie je obficie w zamiłowaniu obecnie rządzących do konstruowania potiomkinowskich wiosek.
Wiemy, na czym to w Rosji polegało: zdobna fasada miała udawać rzeczywistość. Przykładów takich fasad czy pozorów wznoszonych w Polsce od końca 2015 roku – za pieniądze podatnika lub Unii Europejskiej, ku uciesze lub pożytkowi władzy – jest moc.
Drony i androny
Początkiem były zmiany w Trybunale Konstytucyjnym, w rezultacie których po jego ustrojowej roli została tylko fasada przy Al. Szucha. Lecz ustrojowych fasad pojawiło się w ostatnich latach znacznie więcej. One przynajmniej, ktoś mógłby pomyśleć, są materialnie mało kosztowne. To jednak złudzenie. Zły ustrój niesie ze sobą koszt w postaci słabego rozwoju czy wręcz braku rozwoju. Albo ten rozwój ma właśnie potiomkinowski charakter. Znamy to z czasów PRL. To przecież wprowadzanie w Europie od XVII wieku dobrego i stabilnego prawa, strzegącego własności, pewności obrotu, a z czasem i obywatelskich wolności, przyniosło Europie potężny impuls rozwojowy. To dzięki temu Europa „odjechała" innym kontynentom i cywilizacjom.
Ale obóz władzy buduje także i takie wioski potiomkinowskie, które od razu są kosztowne, a dają nikły lub żaden pożytek, czyli generują poważne straty na koszt podatnika. A zatem na koszt Polski i jej rozwojowych szans. Należy do nich polski przemysł zbrojeniowy, który został tak skoncentrowany w jednej „grupie", że od tej pory nie jest w stanie wyprodukować niczego nowoczesnego, co wcześniej z dumą zapowiadali rządzący. Twierdzono na przykład, że będziemy mocarstwem w dziedzinie produkcji dronów. Opowieści o dronach okazały się andronami. W tym akurat rządzący są mocni.
Drony ostatecznie musieliśmy kupić w Turcji. Jak tak dalej pójdzie, po czołgi prezydent z ministrem obrony udadzą się do Zimbabwe. Do tej samej kategorii zakupów należy zaliczyć nabycie superdrogich (także w utrzymaniu) myśliwców F-35. Polscy nabywcy po zakupie uczynionym głównie dla sprawienia przyjemności Donaldowi Trumpowi zakrzyknęli „mamy to!". Poważni eksperci, których nawet przy tej okazji nie zapytano o sens tegoż zakupu, wskazują, że pożytek operacyjny z F-35 w naszej sytuacji może być bardziej niż nikły. No, ale będzie można pokazać, że je mamy.