Wiadomo, co myślą, jeszcze zanim otworzą usta. Bo wiadomo też, do czego służą, dlaczego są aż tak potrzebni, że chociaż odsądzani od czci i wiary, to nie schodzą z ust tych drugich, Racjonalnych i Myślących.
To oni wyznaczają granicę; dzięki temu, że są po jej drugiej stronie, wspólnota może istnieć, mieć swój kształt. Ale trzeba ich też koniecznie trzymać na dystans, nie pozwolić przekroczyć Rubikonu oszołomstwa. Z godnym podziwu uporem wrzucać zawsze do jednego worka rzeczywiście szurniętych i tych, którzy zwyczajnie mają wątpliwości. Głoszących szalone teorie i stawiających sensowne pytania. Nie widzieć różnicy między twierdzącymi, że Ziemią rządzą potomkowie przybyłych przed wiekami na Ziemię kosmicznych jaszczurów, a tymi, którzy głośno zastanawiają się, ile w czasach „nowej normalności" pozostanie miejsca dla normalności bez dodatkowych przymiotników.
Komfort, jaki daje utożsamienie jednych z drugimi, zdjęcie z siebie w ten sposób konieczności konfrontowania się z faktami psującymi dobre, ukołysane do snu przez zachwyt nad własną racjonalnością samopoczucie, nie będzie jednak trwał wiecznie. Skończy się dokładnie tak, jak za poprzednimi razami; tak samo jak oczadziali ksenofobią nacjonaliści okazali się być w końcu zwyczajnie pragnącymi szacunku i godności patriotami, a pragnący podpalić demoliberalny świat populiści – głosem tych wszystkich, których przez ostatnie 30 lat próbowano zamilczeć, tak samo „wyznawcy i głosiciele spisków" doczekają się swojej rehabilitacji. Tej, która będzie elementem nowej mądrości etapu. Próbą rozładowania powszechnego niezadowolenia, kiedy okaże się, że jest ich zwyczajnie zbyt wielu, żeby wszyscy mogli być szurami.