Nowy rząd ma być jedynie administratorem – zarządzać, a nie dokonywać rewolucji lub cudów. Taki styl winien zapewnić Donaldowi Tuskowi prezydenturę w 2010 roku. Elementem niezbędnym w osiągnięciu tego celu jest zmiana polityki na wirtualną grę z użyciem dziennikarzy – bez odniesień do realnej rzeczywistości, za to ze skierowaniem uwagi mediów na kwestie stylu. To plan szefa Platformy Obywatelskiej na najbliższe trzy lata. Czy się uda?
Skład personalny obecnego rządu wskazuje na to, że będzie on raczej zarządzał krajem, niźli rządził. Znaczna ilość tzw. bezpartyjnych fachowców implikuje administrowanie państwem, a nie jego gwałtowną reformę. Profesjonaliści mogą skutecznie zarządzać powierzonymi instytucjami, natomiast nie są w stanie podejmować się znaczącej zmiany całego systemu. Do tego trzeba woli politycznej, wizji owej reformy oraz zdolności do przełożenia swych ambitnych zamierzeń na konkretne działania i instytucjonalne zmiany.
Zdolni do tego są jedynie politycy – to oni mają w głowach całościowe projekty reform, posiadają kanały komunikacji z wyborcami, dysponują aparatami partyjnymi, które zdolne są do przeprowadzenia potrzebnych inicjatyw przez ciała ustawodawcze.
Bezpartyjni fachowcy niczego z tego reformatorskiego rezerwuaru nie mają. Ministrowie Zbigniew Ćwiąkalski, Katarzyna Hall czy Elżbieta Bieńkowska są niewątpliwie profesjonalistami w swych dziedzinach, tyle tylko, że nie chcą dokonywać żadnych znaczących rewolucji w swoich resortach. A nawet gdyby taka myśl postała im w głowie, to nie znaleźliby dość środków i sposobów na ich wprowadzenie w życie bez uprzedniej akceptacji przez partie współtworzące rząd.
Można nie lubić ministrów Romana Giertycha i Zbigniewa Ziobry, można sprzeciwiać się ich wizji powierzonych im resortów, ale trzeba przyznać, że dokonane przez nich reformy możliwe były tylko dzięki temu, że byli pełnokrwistymi politykami, a nie administratorami (na marginesie – z punktu widzenia interesu Donalda Tuska bezpartyjni fachowcy mają jeszcze jedną zaletę – ich wymiana nie będzie się wiązać z żadnymi kosztami politycznymi, żadnymi wewnątrzkoalicyjnymi lub wewnątrzpartyjnymi perturbacjami).