Istnieje teoria – potwierdzona przez obserwację i wyniki analiz – że ludzie odczuwają potrzebę akceptowania sytuacji, w której żyją. Efektem występowania tego mechanizmu jest tendencja do wyrażania długofalowego poparcia dla istniejącego systemu politycznego i władzy. Jednak by reguła ta zadziałała, powinny być spełnione dwa istotne warunki. Po pierwsze: brak liczącej się alternatywnej siły politycznej, realnej opozycji występującej z konkurencyjnym programem. Po drugie: że nie wydarzy się żadna katastrofa, która by podważyła zaufanie społeczeństwa dla władzy.
Oznacza to, że jeśli tylko klasa rządząca nie popełni zasadniczego, a kompromitującego ją błędu, to wystarczy po prostu, że jest i nie wywołuje konfliktów. Wtedy nikt, komu zależy na stabilizacji, nie będzie jej kontestował. W badaniach opinii publicznej świadectwem występowania takich postaw mogą być wskaźniki wysokiego poparcia dla rządu.
Autorem tej teorii jest amerykański psycholog społeczny George Homans. Łatwo zauważyć, że ma ona pewne zastosowanie do Polski. Potrzeba wiary w to, że obecna władza jest władzą „rozumną”, znajduje odzwierciedlenie w bezprecedensowo wysokich – jak na polskie warunki – notowaniach koalicji PO – PSL. A także w bardzo pozytywnych ocenach zarówno samego premiera, jak i kierunku dokonujących się zmian.
Polskie społeczeństwo chce wierzyć, że wybrało słusznie, odrzuca niewygodne fakty i nie dopuszcza myśli, że może być inaczej
Po kilkunastu latach rozczarowania demokracją i złych doświadczeniach z poprzednimi rządami w społeczeństwie polskim ujawniło się zapotrzebowanie na rząd, któremu można zaufać. Przełomowym momentem były tu ubiegłoroczne wybory i stosunkowo wysoka frekwencja wyborcza, która przyniosła wyraźne zwycięstwo PO. Od tego momentu polskie społeczeństwo zachowuje się tak, jak człowiek, który chce wierzyć, że dokonał słusznego wyboru i żeby się w tym przekonaniu nie zachwiać odrzuca niewygodne fakty, i nie dopuszcza myśli, które sugerowałyby, że może być inaczej.