Koniec miodowego miesiąca rządu?

Miliony wyborców, które domagały się radykalnej zmiany państwa, nie zniknęły. One w dalszym ciągu chcą zmiany politycznej, a nie fajerwerków platformerskich PR-owców i wygłupów posła Palikota – pisze politolog z Uniwersytetu Śląskiego

Publikacja: 15.04.2008 02:04

Niezauważony w natłoku ostatnich wydarzeń przeszedł ciekawy wynik sondażu opublikowanego w ubiegłą środę w „Rzeczpospolitej”. Wskazywał on na to, że w ostatnim miesiącu negatywne opinie o rządzie wzrosły aż o 17 proc. (z 34 do 51 proc.). Jednocześnie spadły o 6 proc. oceny pozytywne (z 47 do 41 proc.). I należałoby, być może, uznać to za jednorazowy i z tego właśnie powodu nic nieznaczący wynik, gdyby nie to, że poprzedzony został dwoma badaniami, które w ostatnim miesiącu wskazywały na to, że już więcej jest w polskim społeczeństwie tych, którzy uważają, iż gabinet Donalda Tuska nie spełnia obietnic wyborczych, niż tych, którzy są odmiennego zdania.

Czy oznacza to, że właśnie mamy do czynienia z oczekiwanym od dłuższego czasu i spodziewanym załamaniem się rosnącej popularności nowej ekipy rządowej? Zdecydowanie za wcześnie na tego typu konstatacje – ten trend musiałby zostać jeszcze potwierdzony innymi badaniami. Ale być może jest to pewien punkt zwrotny w zdobywaniu popularności rządu i partii go tworzących. I to nie wynikający z jakichś ekstraordynaryjnych wydarzeń ostatnich tygodni, bo ich nie było.

Ludzie chcą zapowiadanej poprawy poziomu ich życia, a nie budowy boisk lub oglądania, jak na jednym z nich grają Tusk i jego koledzy

Nie stało się nic takiego, co usprawiedliwiałoby tak gwałtowny spadek poparcia dla rządu – premier Tusk wciąż jest taki sam, nie wprowadza żadnych niepopularnych reform, z ekranów płyną do nas raczej uspokajające uśmiechy, „atmosfera”, „klimat” i „język” wciąż są odmienne niż za czasów, kiedy u władzy była ekipa Prawa i Sprawiedliwości.

Może więc jest to naturalny proces weryfikacji obietnic wyborczych – a raczej przykra refleksja części wyborców, że nie są owe obietnice realizowane? Może te grupy, które na serio uwierzyły, że Tusk i jego koledzy są „cudotwórcami”, powoli uświadamiają sobie, że realizacja obietnic była niemożliwa? Można by tak myśleć, gdyby ów proces rozczarowania dotyczył przede wszystkim elektoratu gorzej wykształconego i materialnie sytuowanego oraz młodzieży. Te grupy bowiem najłatwiej było przekonać do siebie nośnymi hasłami, ale też najtrudniej je przy sobie utrzymać.

Ale może jest także przyczyna inna. Może to właśnie swoista „jednowymiarowość” języka, klimatu i atmosfery zaczęła już nudzić? Może to właśnie to, co tak fascynowało przez ostatnie pół roku, jest jednocześnie przyczyną dzisiejszego spadku?

To tak, jak często bywa w relacjach uczuciowych – najczęściej ta sama cecha, która nas zaczyna intrygować i kusić na początku związku, jest także najpoważniejszym powodem naszego odejścia. Dokładnie te przymioty ducha i charakteru, które przyciągają na samym wstępie, jeśli tylko nie są uzupełnione o inne ważne i pozytywne cechy, odstręczają nas po paru tygodniach czy miesiącach.

Może z PO i Donaldem Tuskiem jest analogicznie? Kiedy odsuwał od władzy Jarosława Kaczyńskiego, zachwycano się jego uśmiechem i spokojem, oględnością wypowiedzi i sympatycznymi gestami do wszystkich i wszystkiego. Kiedy na naburmuszone miny prezydenta odpowiadał dowcipem i humorem, witano to z radością. Gdy zamiast, jak jego poprzednik na urzędzie premiera, pohukiwać na dziennikarzy, przymilał się do nich, kokietował, zupełnie unikał odpowiedzi, widziano w tym nowy styl.

Ale, być może, tego paliwa starczyło tylko na pół roku. Po prostu – zaczęło to być monotonne i nudne jak, nie przymierzając, w polskim filmie. Być może część z dotychczasowych wyborców uznała, że to nie wystarczy, że nie jest to istotą polityki, że domaga się prawdziwego rządzenia, a nie jego markowania.

Bo te miliony wyborców z 2005, ale także z 2007 roku, które domagały się gwałtownej i radykalnej zmiany państwa, nie zniknęły, nie pokochały stanu, którego najlepszą egzemplifikacją są losy Krzysztofa Olewnika. One w dalszym ciągu chcą znaczącej zmiany politycznej, a nie fajerwerków platformerskich PR-owców i wygłupów posła Janusza Palikota.

Chcą także zapowiadanej poprawy ich poziomu życia, a nie budowy boisk lub oglądania, jak na jednym z nich grają Tusk i jego koledzy. A może widzą dysonans między deklarowaną ofensywą miłości a słowami wicemarszałka Stefana Niesiołowskiego, „kręceniem lodów” w spółkach Skarbu Państwa przez PO i PSL, skokiem na media nie tylko publiczne, obsadzaniem swoimi ludźmi służb specjalnych itp.?

Przyczyny tego spadku notowań rządu nie są na razie znane. Nie wiadomo, czy jest to owa „jednowymiarowość” nowego gabinetu, brak realizacji obietnic wyborczych, wyczerpanie się formuły ekipy sympatycznych i kochających wszystko facetów, czy dostrzeżenie niekoherencji między czynami a słowami w polityce Tuska?

Musimy także, jak już wspomniałem, poczekać na ewentualne potwierdzenie tego trendu przez inne ośrodki badania opinii publicznej. Jeśli jednak także następne sondaże potwierdzą ów spadek, to dopiero wówczas będziemy mogli cokolwiek powiedzieć o politycznych kompetencjach nowej ekipy do kierowania państwem.

Z wiatrem płynąć potrafi każdy, dopiero sprawne halsowanie wyłania mistrzów. Czas stanąć przy żaglach, panowie.

Niezauważony w natłoku ostatnich wydarzeń przeszedł ciekawy wynik sondażu opublikowanego w ubiegłą środę w „Rzeczpospolitej”. Wskazywał on na to, że w ostatnim miesiącu negatywne opinie o rządzie wzrosły aż o 17 proc. (z 34 do 51 proc.). Jednocześnie spadły o 6 proc. oceny pozytywne (z 47 do 41 proc.). I należałoby, być może, uznać to za jednorazowy i z tego właśnie powodu nic nieznaczący wynik, gdyby nie to, że poprzedzony został dwoma badaniami, które w ostatnim miesiącu wskazywały na to, że już więcej jest w polskim społeczeństwie tych, którzy uważają, iż gabinet Donalda Tuska nie spełnia obietnic wyborczych, niż tych, którzy są odmiennego zdania.

Pozostało 86% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?