Dobry car Tusk i źli bojarzy

Spece z PO odpowiedzialni za polityczny marketing uznali, że zwalnianie części ministrów może się okazać zbawienne dla premiera w momencie, gdy popularność rządu się załamuje – pisze politolog z Uniwersytetu Śląskiego

Publikacja: 23.04.2008 01:31

Dobry car Tusk i źli bojarzy

Foto: Rzeczpospolita

Gdy w ubiegłym tygodniu „Dziennik” doniósł, że na sierpień szykowana jest podobno „rzeź”w rządzie i przygotowywane dymisje co najmniej pięciu ministrów, Donald Tusk i jego najbliżsi współpracownicy wydawali się lekko skonfundowani. Ale już w tym tygodniu obaj wicepremierzy (Waldemar Pawlak i Grzegorz Schetyna) potwierdzili te doniesienia i uznali je za objaw normalności oraz dowód na sprawne działanie gabinetu. Bo też mają rację – tego typu dymisje nie tylko są przejawem zwyczajnej weryfikacji poszczególnych ministrów, ale także mogą zapewnić szefowi rządu niesłabnące poparcie. Z punktu widzenia interesów premiera ten drugi efekt wydaje się bardzo pożądany.

Początkowo reakcja PO była nerwowa, ponieważ obawiała się ona, że doniesienia o tym, iż część kierowników resortów się nie sprawdza, mogą spowodować spadek popularności całego gabinetu i obnażyć niekompetencję jego członków. Jeśli w pięć miesięcy po sformowaniu nowego rządu aż pięciu ministrów okazuje się nieudacznikami i osobami, które zawiodły zaufanie premiera, to może to fatalnie świadczyć nie tylko o nich, ale także o samym szefie gabinetu, który dobrał sobie tak łajzowatych współpracowników.

Poza tym tego typu informacja może mimowolnie uruchomić całą lawinę spekulacji także o innych ewentualnych dymisjach i otworzyć wielotygodniową dyskusję na temat kompetencji pozostałych ministrów. Wszystko to wydawało się niepokojące z punktu widzenia popularności całego rządu, ze szczególnym uwzględnieniem premiera. Zwłaszcza że doniesienia o możliwych sierpniowych roszadach zbiegły się z publikacją sondaży, w których zanotowano znaczący, aż 17-procentowy, spadek popularności gabinetu Tuska.

Ale właśnie w tej koincydencji należy upatrywać przyczyn obecnej zmiany tonu w wygrywaniu tematu ewentualnych dymisji. Ponieważ spece z PO odpowiedzialni za polityczny marketing mogli uznać, że tego typu zabiegi, czyli zwalnianie części ministrów, mogą się okazać zbawienne dla premiera. To właśnie moment chwilowego, być może, załamania się popularności rządu jest najlepszy do rozpoczęcia spektaklu pod nazwą „dobry car pozbywa się złych bojarów”.

Widowisko to znane jest od setek lat i polega na tym, że – by ratować prestiż i popularność władcy – całą winę za patologie i wynaturzenia jakiegoś systemu zrzuca się na współpracowników, ratując tym samym dobry obraz oszukiwanego i niedoinformowanego przywódcy. Do perfekcji wypracowali to właśnie Rosjanie zarówno w czasach carskich, jak i komunistycznych, kiedy to wszelkie zło przypisywano spiskującym oraz rozpasanym bojarom czy też komunistycznym kacykom, chroniąc dzięki temu nieskalany obraz cara lub sekretarza generalnego, którzy – wedle tej bajki – mieli o niczym nie wiedzieć i niczego nie dostrzegać.

Jak się wydaje, mamy obecnie do czynienia z podobnym zabiegiem ze strony Platformy. W momencie wahnięcia się nastrojów społecznych pojawia się informacja, że Donald Tusk nosi się z zamiarem zdymisjonowania pięciu ministrów. To na nich ma być zrzucona wina za niepowodzenia obecnej ekipy i jej konflikty z częścią społeczeństwa. Bo jest to jeden z kluczy do odczytania takiego, a nie innego, składu grupy „złych bojarów” – to po części ci ministrowie, którzy zdążyli się już skonfliktować z jakimś fragmentem społeczeństwa.

Odnosi się to zwłaszcza do minister Katarzyny Hall i minister Barbary Kudryckiej. Obie panie potrafiły w krótkim czasie zaproponować kilka posunięć, które wywołały furię środowiska nauczycielskiego i akademickiego. I bez względu na to, czy racja jest po ich stronie czy też nie, nie po to Tusk budował politykę obchodzenia z daleka jakichkolwiek problemów i unikania sporów, żeby go dwie panie minister wystawiały na przykrą dla niego konfrontację z licznymi (to w odniesieniu do nauczycieli) lub opiniotwórczymi (to o akademikach) środowiskami.

Drugim powodem chęci „odstrzelenia” ministerialnej piątki jest to, że w trzech przypadkach są to tak zwani bezpartyjni fachowcy (Katarzyna Hall, Barbara Kudrycka, Maciej Nowicki), a w dwóch pozostałych (Cezary Grabarczyk i Bogdan Klich) to członkowie PO bez silnego umocowania w strukturach partii. Ich wymiana nie pociągnie za sobą żadnych perturbacji politycznych, ponieważ za pierwszą trójką nikt nie stoi i jej wymiana nie będzie okupiona żadnymi targami (za jednego fachowca mianuje się innego), pozostała dwójka nie ma samodzielnej pozycji w PO i nikt w partii nie będzie za nią umierał.

To znana taktyka: by ratować popularność przywódcy, całą winę za patologie systemu zrzuca się na jego współpracowników

O wiele trudniejsze byłoby na przykład pozbycie się jakiegoś PSL-owskiego ministra, ale na to się nie zanosi, ludowcy bowiem, na czele z premierem Pawlakiem, zawyliby na wieść o tym, że próbuje się ich „wykolegować” z powierzonych im resortów. Co więcej, można nawet spekulować, że za dymisją Nowickiego stoją właśnie pretensje ludowców. Pozbycie się wymienianej w publikacji „Dziennika” piątki nie spowoduje więc żadnych perturbacji politycznych, ale pozwoli osiągnąć spodziewany efekt zrzucenia na nich winy za nieruchawość rządu oraz spadek jego popularności w społeczeństwie.

Bo kolejnym wytłumaczeniem takiego a nie innego doboru „idących na polityczną rzeź” ministrów jest obarczenie odpowiedzialnością właśnie ich za to, że rząd – w kluczowych dla rozwoju naszego kraju dziedzinach – nic od pół roku nie zrobił. To przede wszystkim odnosi się do minister Hall i ministra Grabarczyka. Ta pierwsza, nie zaproponowała żadnej całościowej reformy najbardziej istotnego dla przyszłości Polski resortu, to znaczy właśnie resortu edukacji. Zamiast tego mieliśmy festiwal dziwnych zapowiedzi i niefortunnych propozycji (by wspomnieć kwestie ocen z religii na świadectwie, profilowania liceów czy też zmian w liście lektur obowiązkowych). Minister Grabarczyk może być z kolei obwiniany o brak gwałtownego przyśpieszenia w zbożnym dziele budowy autostrad, co obiecywała PO w kampanii wyborczej.

Wyrzucenie z sań tych osób pozwoli na odzyskanie sympatii części dziennikarzy, którzy w ostatnim czasie zaczęli coś przebąkiwać o nicnierobieniu obecnego rządu i o słabych pomysłach na modernizację naszego kraju. Gdy będą oni rozszarpywać na strzępy biednych ministrów, będzie można znowu powołać na ich stanowiska jakichś popularnych bezpartyjnych fachowców lub nic nieznaczących polityków Platformy, by przez kolejne pół roku mogli się „zapoznawać z resortem”.

Już u zarania tego gabinetu zwracano uwagę, że jedyną jego gwiazdą ma być sam premier. Reszta ma grać miłe tło, nie wyróżniać się i ciężko pracować na popularność swego szefa. W razie spadku popularności najsłabsi, najbardziej kontrowersyjni lub… najbardziej pechowi będą, jak bojarzy za Piotra I, poświęcani na ołtarzu osobistej popularności cara. Lud bowiem musi żyć w przekonaniu, że włada nim sama doskonałość, a chwilowe trudności i wypaczenia są wynikiem knowań i opieszałości złych bojarów.

Gdy w ubiegłym tygodniu „Dziennik” doniósł, że na sierpień szykowana jest podobno „rzeź”w rządzie i przygotowywane dymisje co najmniej pięciu ministrów, Donald Tusk i jego najbliżsi współpracownicy wydawali się lekko skonfundowani. Ale już w tym tygodniu obaj wicepremierzy (Waldemar Pawlak i Grzegorz Schetyna) potwierdzili te doniesienia i uznali je za objaw normalności oraz dowód na sprawne działanie gabinetu. Bo też mają rację – tego typu dymisje nie tylko są przejawem zwyczajnej weryfikacji poszczególnych ministrów, ale także mogą zapewnić szefowi rządu niesłabnące poparcie. Z punktu widzenia interesów premiera ten drugi efekt wydaje się bardzo pożądany.

Pozostało 90% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?