Konstytucja pod publiczkę

Po co zakazywać w konstytucji kandydowania osobom skazanym, skoro już kodeks karny daje sędziom możliwość pozbawienia ich praw wyborczych? – pyta prawnik i publicysta

Publikacja: 12.05.2008 01:32

Red

Propozycja poprawki konstytucyjnej, która uniemożliwiłaby osobom skazanym za przestępstwa umyślne, ścigane z oskarżenia publicznego, zasiadanie w Sejmie i Senacie, podyktowana jest zapewne pobudkami poczciwymi, związanymi z chęcią oczyszczenia życia publicznego. Zapewne. Ale nawet jeśli takie są motywy inicjatorów tej poprawki, to nie wszystko, co jest poczciwe i moralnie godne wsparcia, pasuje do materii konstytucyjnej. Tak jest i w tym przypadku.

Bez niezbędnych uzupełnień, warunków i zastrzeżeń, proponowana poprawka objęłaby także sprawców przestępstw, którzy nijak nie zasługują na taką dyskwalifikację. Co powiedzieć o osobach skazanych za przestępstwa przeciwko stanowi wojennemu, którym nie chciało się starać o unieważnienie wyroków, albo którzy z jakichkolwiek innych przyczyn nie doprowadzili do ich unieważnienia? Czy oni też powinni, w sposób kategoryczny, być wykluczeni z ubiegania się o godność posła lub senatora w wolnej Polsce?

A co powiedzieć o skazanych za przestępstwa na mocy przepisów politycznie i moralnie bardzo dwuznacznych – np. przepisów o znieważeniu funkcjonariuszy publicznych (art. 226 par. 1 k.k.) i konstytucyjnych organów RP (art. 226 par. 3 k.k.). Nie twierdzę, że takie czyny są moralnie godne pochwały – ale czy powinny być karane, to już zupełnie inna historia. Jednak zarówno w orzecznictwie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, jak i w szeroko rozpowszechnionej doktrynie prawnej traktowane to jest jako aberracja, gdyż przyjmuje się, że funkcjonariusze oraz wyżsi urzędnicy państwowi powinni w mniejszym, a nie większym stopniu być chronieni przed znieważeniem niż inni ludzie.

Wynika to stąd, że często bardzo trudno jest wytyczyć precyzyjne granice między ostrą, często bolesną krytyką władzy, która jest prawowitą częścią dyskursu publicznego w państwie demokratycznym, a „znieważeniem”. A już paradoksalne byłoby odsunięcie takich „przestępców”, którzy wszak wykazali swe żywe zainteresowanie sprawami publicznymi, od możliwości kandydowania do parlamentu...

Jednym słowem, prostota sformułowanej poprawki jest złudna, a z drugiej strony – trudno sobie wyobrazić przepis konstytucyjny z załączoną listą przestępstw, które wyłączone są spod proponowanej dyskwalifikacji wyborczej.

To są jednak obiekcje drugorzędne i być może przemyślane – choć mało eleganckie – sformułowania tekstu poprawki pozwoliłyby na uniknięcie owych defektów. Podobnie jak można by – w przepisach przejściowych – wyjaśnić jednoznacznie, że nowy przepis konstytucyjny nie działałby wstecz, a zatem nie odnosi się do posłów i senatorów już obecnych w parlamencie.

Odebranie osobom skazanym prawa do kandydowania nie pozwala wyborcom zdecydować, na kogo chcą głosować

Można by też – i należałoby – jasno wyjaśnić, czy zatarcie skazania ma wpływ na bierne kwalifikacje wyborcze, czy też nie – w końcu zatarcie skazania to instytucja rangi ustawowej, która nie może podważać jasnego sformułowania konstytucyjnego. Konstytucyjny przepis musiałby więc jasno określić status kandydatów, których skazanie uległo zatarciu. I to jest możliwe – choć przy tych wszystkich uzupełnieniach proponowany przepis konstytucyjny byłby wyjątkowo szpetny. Są jednak jeszcze dwie wątpliwości dużo poważniejszego kalibru.

Pierwsza dotyczy relacji między proponowanym przepisem a możliwością zasądzenia, w procesie karnym, przepadku praw obywatelskich – a więc także biernego prawa wyborczego – na czas określony. Skoro kodeks karny jednoznacznie daje sędziom taką możliwość, to po co dublować tę karę w konstytucji? Sędziowie są bliżej faktów i lepiej potrafią wyważyć, czy dane przestępstwo jest tej natury, że powinno też dyskwalifikować przestępcę jako obywatela na pewien czas.

Druga obiekcja jest jeszcze bardziej fundamentalna i wiąże się z samą ideą przedstawicielstwa politycznego. Wykluczenie pewnych ludzi – nawet mało godnych – z prawa do kandydowania do Sejmu i Senatu uderza nie tylko w nich, ale także w nas – wyborców. Fakt skazania danej osoby powinien być bezwzględnie znany wyborcom – ale to oni powinni w ostatecznym rachunku zdecydować, czy mimo to chcą na danego kandydata głosować. Dlaczego wyręczać ich w tej decyzji blankietowym przepisem konstytucyjnym?

Powie ktoś: ale przecież w praktyce, w systemie proporcjonalnym to nie wyborcy, ale liderzy partyjni ustalają listy kandydatów, a głosowanie dotyczy nie tyle poszczególnych osób, ile partii i programów. Zgoda. Ale czy można wyobrazić sobie lepszą informację o charakterze danej partii niż to, że wystawia ona kandydatów, na których ciążą prawomocne wyroki? Wyborcy niech wystawią jej za to odpowiednie stopnie w akcie wyborczym. A jeśli nie? Cóż, to jest właśnie demokracja.

Tak to propozycja konstytucyjna, mająca na pozór cechy poczciwości, okazuje się – w najlepszym przypadku – całkowicie nieprzemyślanym pomysłem, a w najgorszym – zagrywką pod publiczkę, mającą poprawić samopoczucie projektodawców i przysporzyć im reputacji ludzi, dbających o moralną czystość polityki.

Autor jest profesorem prawa w Europejskim Instytucie Uniwersyteckim we Florencji i profesorem Centrum Europejskiego na Uniwersytecie Warszawskim

Propozycja poprawki konstytucyjnej, która uniemożliwiłaby osobom skazanym za przestępstwa umyślne, ścigane z oskarżenia publicznego, zasiadanie w Sejmie i Senacie, podyktowana jest zapewne pobudkami poczciwymi, związanymi z chęcią oczyszczenia życia publicznego. Zapewne. Ale nawet jeśli takie są motywy inicjatorów tej poprawki, to nie wszystko, co jest poczciwe i moralnie godne wsparcia, pasuje do materii konstytucyjnej. Tak jest i w tym przypadku.

Bez niezbędnych uzupełnień, warunków i zastrzeżeń, proponowana poprawka objęłaby także sprawców przestępstw, którzy nijak nie zasługują na taką dyskwalifikację. Co powiedzieć o osobach skazanych za przestępstwa przeciwko stanowi wojennemu, którym nie chciało się starać o unieważnienie wyroków, albo którzy z jakichkolwiek innych przyczyn nie doprowadzili do ich unieważnienia? Czy oni też powinni, w sposób kategoryczny, być wykluczeni z ubiegania się o godność posła lub senatora w wolnej Polsce?

Pozostało 81% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?