Choć z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością można stwierdzić, że zamachu na Jana Pawła II dokonano z inspiracji KGB oraz z logistycznym wsparciem co najmniej jednej z satelickich służb specjalnych, nie pojawiły się, mimo upływu 27 lat, żadne decydujące dowody. Ani dokumenty, ani jednoznaczne, wiarygodne zeznania, relacje czy choć wspomnienia.
Nie jest to jedyny taki przypadek w XX wieku (wystarczy wspomnieć zamach na Johna F. Kennedy’ego z 1963 r.), a jednak bulwersuje nie tylko Polaków i nie tylko katolików. Mimo że od wielu lat dziesiątki ludzi – dziennikarze, historycy, domorośli łowcy sensacji, oficerowie różnorakich służb specjalnych – szperają w archiwach i analizują znane już fakty oraz świadectwa, wciąż nie ma umocowanej prawnie odpowiedzi na pytanie „kto podjął decyzję?”.
Pojawiają się natomiast co pewien czas informacje o nowych śladach, które z reguły wskazują na Związek Sowiecki lub któreś z państw komunistycznych (Bułgarię czy NRD, rzadziej PRL). Tropy owe okazują się jednak albo zbyt mało konkretne, albo w ogóle fantazyjne, pozostaje więc pole do działania dla kolejnych odkrywców, których oczywiście nie brakuje.
Jeden z takich śladów znajduje się w świeżo wydanej po polsku książce Johna O. Koehlera „Chodzi o papieża. Szpiedzy w Watykanie”. Autor twierdzi, że 13 listopada 1979 r. Sekretariat Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego podjął decyzję, aby w ramach przeciwdziałania polityce Watykanu „w razie konieczności sięgnąć po środki wykraczające poza dezinformację i dyskredytację”. Pod uchwałą, której część miałaby stanowić ta decyzja, podpisanych jest ośmiu członków Sekretariatu, w tym Michaił Gorbaczow.
Dzięki nagłośnieniu sprawy przez tygodnik „Wprost” informacja o jego obecności w gronie sygnatariuszy wywołała reakcje polskich polityków i komentatorów. Niektórzy nawet sugerowali, że należałoby odebrać Gorbaczowowi Pokojową Nagrodę Nobla. Prawdę mówiąc, nie zdziwiłbym się, gdyby w 1979 r. Gorbaczow podpisał się wraz z innymi pod taką dyrektywą, a wydaje się wręcz niemożliwe, aby mógł odmówić swojej zgody i wystąpić przeciwko większości towarzyszy.