Czekając na oczyszczenie sumień

To bardzo łaskawe ze strony Zybertowicza, że ubolewa nad utraconą przez Wałęsę szansą moralnego odkupienia. Ale myślę, że pierwszemu przewodniczącemu „Solidarności” taka pomoc nie jest potrzebna – przekonuje prawnik i publicysta

Aktualizacja: 19.05.2008 11:34 Publikacja: 19.05.2008 04:34

Red

Jest w teorii języka pojęcie uciszenia (silencing), dokonywanego nie w drodze przemocy lub sankcji, lecz poprzez użycie odpowiedniej retoryki, która prewencyjnie rozbraja argumenty użyte przez naszego oponenta, bez względu na ich treść. Oto podręcznikowy przykład: przed moim wykładem ktoś wchodzi do sali i informuje słuchaczy, że wykładowca jest chory psychicznie i cokolwiek powie, nie powinno być potraktowane poważnie. W ten sposób zostałem rozbrojony: cokolwiek powiem, jakkolwiekby to było mądre, z góry zostanie pozbawione mocy przekonywania słuchacza.

Taką sztuczkę zastosował Andrzej Zybertowicz w artykule zapowiadającym książkę Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka, która ma ukazać się dopiero za miesiąc („Lustracja w świecie hipokryzji”, „Rz” 15.05.2008). Oto, rekomendując książkę zaprzyjaźnionych zapewne z nim historyków IPN (wnoszę o tym z faktu posiadania maszynopisu książki, która – jak wynika z terminów – jest jeszcze w druku), Zybertowicz uprzedza: „O tym, jak będzie przebiegać dalsze oczyszczanie sumień po epoce PRL, przesądzi reakcja mediów i polityków na książkę doktorów Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka o agenturalnej przeszłości Lecha Wałęsy. (...) To, jak kluczowe media zareagują na wspomnianą książkę, która obnaży mechanizm manipulacji i zakłamania działający w latach 90. i dwutysięcznych, pokaże faktyczny stosunek do prawdy”. I dalej: „Reakcje na książkę Gontarczyka i Cenckiewicza będą testem rzetelności wielu intelektualistów, dziennikarzy oraz właścicieli mediów”.

To nieładna sztuczka: debata nad nową książką powinna się toczyć na argumenty, a nie na domniemania o rzetelności i motywacje uczestników dyskusji. Niewykluczone, że autor teorii układów i czworokątów tak dalece uwierzył w siłę metody ad hominem, że nawet treść wypowiedzi w debacie publicznej może interpretować tylko w taki sposób – i to ex ante, czyli z góry!

Ale nie warto się poddać takiemu szantażowi i przyznawać historykom IPN taryfę ulgową w obawie, że zostaniemy zakwalifikowani przez profesora Zybertowicza jako przeciwnicy prawdy. W szczególności zaś nie warto z góry przyjmować podsuniętej przez Zybertowicza interpretacji wydarzeń, opisywanych w mającej się ukazać książce: „W istocie nie jest to publikacja o młodym robotniku, który w latach 1970 – 1976 dał się osaczyć tajnej policji i zdradzał swoich kolegów. To będzie książka o zbudowanym już w III RP systemie kłamstwa, który nie dał Lechowi Wałęsie szansy wyznania błędów młodości i poproszenia rodaków o wybaczenie”.

W życzliwej recenzji nieistniejącej jeszcze książki mamy jednak nie tylko jedyną słuszną interpretację historiozoficzną, ale także pewną koncepcję moralną. Oto bowiem III RP była systemem „tym bardziej perfidnym, że – jestem tego pewien – Lech Wałęsa i wielu innych takie wybaczenie od rodaków by otrzymało”. Czyli zło III RP polegało na uniemożliwieniu Wałęsie poproszenia swych rodaków o wybaczenie, które byłoby mu na pewno udzielone, bo ludzi, jak wiadomo, mamy dobrych.

Ale tu pojawia się pytanie: dlaczego i za co właściwie Wałęsa miałby przepraszać Zybertowicza? Personalizuję w ten sposób ideę przepraszania i wybaczania, bo przecież społeczeństwo to nie jest jakiś jednolity twór zbiorowy, który gremialnie, a kategorycznie domaga się od Wałęsy wyznania win. Żądania takie wysuwa konkretna jednostka, która dla dodania sobie powagi ubiera się w szaty rzecznika całego społeczeństwa, bez ukazania wszelako wyraźnych pełnomocnictw do takiej roli. Ponawiam zatem pytanie: jakie to specjalne cnoty charakteru i umysłu, jakie nadzwyczajne zasługi w walce o wolną Polskę, jaki uprzywilejowany wgląd w społeczne odczucia daje Zybertowiczowi prawo wywoływania Wałęsy do publicznej pokuty?

Być może takie podstawy istnieją i Zybertowicz ma w zanadrzu taką legitymację moralną, ale wobec tego warto by było ją ujawnić, zanim zabierze się do przesłuchiwania Wałęsy. Tymczasem może co najwyżej podsunąć motywację, nazwijmy to uczenie, paternalistyczno-moralistyczną, o utraconej przez Wałęsę „szansie wyznania błędów młodości i poproszenia rodaków o wybaczenie”.

To bardzo łaskawe ze strony Zybertowicza, że ubolewa nad utraconą przez Wałęsę szansą moralnego odkupienia, ale myślę, iż pierwszemu przewodniczącemu „Solidarności” taka pomoc nie jest potrzebna. W żalu, że Wałęsie nie dano ukorzyć się przed rodakami i w ten sposób osiągnąć moralne oczyszczenie, dostrzegam niestety lekko obłudny, świętoszkowaty ton. Bo jeśli żal ten wynika z miłosierdzia, to czy nie jest najbardziej miłosierne przyznać każdemu prawo do wyboru, jak ma się uporać z własnym ciężarem winy? Czy nie jest skrajnym paternalizmem, niezgodnym z liberalnym rozumieniem wolności, chcieć ulżyć innym, wbrew ich woli?

Wałęsa jest człowiekiem dorosłym, sam decyduje o swym moralnym życiu i uszczęśliwianie go na siłę przez wskazanie dróg osiągnięcia moralnej doskonałości przystoi może jego spowiednikowi, ale niekoniecznie urzędowemu doradcy od bezpieczeństwa.

Clou artykułu Zybertowicza to porównanie oczekiwanej przez niego debaty nad książką Cenckiewicza i Gontarczyka z niedawną debatą nad „Strachem” Jana Grossa. To nawet dość urocze, że książka Jana Grossa – nieceniona raczej przez historyków IPN – może posłużyć do oklaskiwania przyszłej książki tychże historyków i domagania się równie intensywnej debaty nad nią. Ale analogia jest marna.

Jaki to wstrząs, á la Gross, zgotować nam może opis rezultatów zlustrowania Wałęsy przez dwóch historyków IPN? Czego takiego nagle dowiemy się o samych sobie, analogicznie do książek Grossa, a czego nie chcielibyśmy wiedzieć, co zakłóca naszą wizję o postawach Polaków w ciągu kilku ostatnich dekad? Że PRL była państwem, w którym jakiekolwiek działania demokratycznej opozycji były rozpracowywane i represjonowane przez policję jawną i tajną? Że ubecja wszelkimi środkami starała się dysydentów zniszczyć, zmanipulować, przeciągnąć na swoją stronę? Że już po upadku komuny służby robiły wszystko, by zminimalizować głębokość przemian i odpowiedzialność ludzi starego reżimu? To ma być ten wstrząs, który zapowiada Zybertowicz, z góry rozbrajając argumenty oponentów zapowiadanej książki, klasyfikując ich jako popleczników kłamstwa? Jeśli tak, to jest to co najwyżej wstrząsik: wstrząsiczek tak tyci, że entuzjazm, z jakim Zybertowicz przygotowuje nas na książkę, każe pytać, czy on tak na poważnie.

Ekscytacja rewelacjami Cenckiewicza i Gontarczyka sugeruje, że nie chodzi wcale o oczekiwany wstrząs, wynikający ze spotkania społeczeństwa z jakąś piorunującą, a nieznaną dotąd prawdą, ale raczej o kolejny epizod w historii gnojenia Wałęsy przez jego politycznych przeciwników i utrwalania historiozofii głoszącej, że przejście od komunizmu do demokracji było przemyślnym spiskiem, wymyślonym i przeprowadzonym przez służby specjalne i ich agentów.

Autor jest profesorem prawa w Europejskim Instytucie Uniwersyteckim we Florencji i profesorem Centrum Europejskiego na Uniwersytecie Warszawskim

Jest w teorii języka pojęcie uciszenia (silencing), dokonywanego nie w drodze przemocy lub sankcji, lecz poprzez użycie odpowiedniej retoryki, która prewencyjnie rozbraja argumenty użyte przez naszego oponenta, bez względu na ich treść. Oto podręcznikowy przykład: przed moim wykładem ktoś wchodzi do sali i informuje słuchaczy, że wykładowca jest chory psychicznie i cokolwiek powie, nie powinno być potraktowane poważnie. W ten sposób zostałem rozbrojony: cokolwiek powiem, jakkolwiekby to było mądre, z góry zostanie pozbawione mocy przekonywania słuchacza.

Pozostało 92% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?